10/03/2014

32. Najmniejsza chwila zwłoki może zniweczyć wszystkie plany.

Siedząc na szpitalnym łóżku, wspominał najwcześniejsze chwile z życia swojej córki. Doskonale pamiętał moment, w którym dziewczynka wypowiedziała swoje pierwsze słowo. Najniezwyklejsze było to, że nie brzmiało ono „mama”, jak to zwykle bywa.
- Powiedz „mama”, Yuki – powiedział Kakashi, uśmiechając się do córeczki, tym samym usiłując przekonać ją, aby się odezwała. Niestety, dziewczynka uparcie milczała i w tym momencie wpatrywała się w ojca, równocześnie śmiejąc się oraz wyciągając rączki do mężczyzny. – Powiedz „mama” – powtórzył.
Wtedy Yuki roześmiała się, ukazując prawie bezzębne dziąsła, po czym oznajmiła głośno:
- Tata!
Kakashi’ego zamurowało. Nie spodziewał się czegoś takiego. Mimo to był szczęśliwy, słysząc wysoki głos Yuki.
         Poczuł na sobie wzrok Sakury, która przyglądała mu się z uwagą. W tej samej chwili dotarło do niego, jak niedawno został ojcem. Nie wyobrażał sobie życia bez Yuki i Kazukiego. Gdyby oboje zginęli, wiedziałby wtedy, że zawiódł jako ojciec. Dlatego nie mógł do tego dopuścić. Nie mógł pozwolić, aby jego dzieciom stała się jakakolwiek krzywda.
         Był jednak pewien problem. Ani on, ani Sakura, ani Nawet Naruto nie mieli pojęcia, gdzie znajduje się kryjówka Akatsuki. Grymas wykrzywił jego twarz. Trwało to zaledwie ułamek sekundy, jednak Sakura to wychwyciła, a po chwili odezwała się:
- Sensei, coś nie tak?
         Mężczyzna westchnął.
- Nie mamy pojęcia, gdzie znajduje się kryjówka Brzasku – odparł. – Nie mamy nawet najmniejszej wskazówki.
         Nagle Naruto podskoczył na łóżku jak oparzony, po czym zaczął przeszukiwać swoją kamizelkę jounina, która przed chwilą wisiała na oparciu łóżka.
Siwowłosy i Sakura przyglądali mu się ze zdziwieniem. W końcu chłopak wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę papieru, którą podał Hatake.
- Co to jest? – zapytał Kakashi, wpatrując się w papier.
- List członka Akatsuki.
- ŻE CO?! – wrzasnął; czuł, że trzęsą mu się ręce. A więc stało się najgorsze. Kakashi zawsze obawiał się, że pewnego dnia coś stanie się Yuki. Nie miał jednak pojęcia, że nastąpi to tak szybko.
         Trzymając w rozdygotanych dłoniach list, prześlizgiwał po nim wzrokiem. Z początku nie mógł zrozumieć, co jest zapisane na kartce. Nie docierało do niego ani jedno słowo, jednak jedna myśl nie dawała mu spokoju. Wydawało mu się, że zna to pochyłe kształtne pismo, które bardziej pasowałoby do wytwornej damy niż do członka Akatsuki.
         Wypuścił kartkę z dłoni. Nie miał pojęcia, co robić. To wszystko powoli go przerastało. Miał już dość bycia Hokage i shinobi. Czasami się zastanawiał, czy nie byłoby lepiej, gdyby zrezygnował, przeszedł na emeryturę. Jednak to było tylko puste marzenie. Nie mógł ze wszystkiego zrezygnować i mieć gdzieś tylko dlatego, że życie jego córki było zagrożone.
         Ukrył twarz w dłoniach. Czuł pod powiekami łzy bezsilności, które jednak nie spłynęły po policzkach. Być może przez wewnętrzną blokadę. Kakashi po tym, jak jego ojciec popełnił samobójstwo ani razu nie pozwolił sobie na uronienie choć jednej łzy. Dlatego i tym razem się nie rozkleił.
         Nagle poczuł na swoim barku czyjąś ciepłą i miękką dłoń. Uniósł głowę i spojrzał Sakurze prosto w zielone jak mech oczy. Dziewczyna przyglądała mu się smutno.
- Będzie dobrze, sensei. Uratujemy małą, choćbyśmy mieli oddać życie. Nie pozwolimy, aby Yuki zginęła przez głupotę Naruto – tu posłała mrożące krew w żyłach spojrzenie Uzumakiemu, przez co ten zarumienił się aż po cebulki blond włosów.
- Sakura… Wiesz, że nie musicie tego dla mnie robić? – odezwał się, patrząc z wdzięcznością na dziewczynę.
         Ta machnęła ręką, po czym zaśmiała się nerwowo.
- Musimy, to jest nasz obowiązek, a poza tym sam dobrze wiesz, jak ważna jest dla nas Yuki – wzięła do ręki podkładkę, na której wypisane były dane pacjentów. Przejrzała je dokładnie, po czym dodała: - Chciałabym zatrzymać cię tu dłużej, sensei, ale wszystkie wyniki masz podręcznikowe, a poza tym im później wyruszymy tym gorzej dla Yuki.
- Wiem, Sakura, jednak wciąż mnie gryzie to, że muszę was tym wszystkim obarczać.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi, a przyjaciele są po to, by sobie pomagać – Naruto wyszczerzył się do Hatake, nie zwracając uwagi na opatrunek na nosie i bandaż na czole.

***

         Stał w swojej sypialni i pakował najpotrzebniejsze rzeczy. Nie było tego wiele. Zaledwie śpiwór, trochę suszonego mięsa, zielonej herbaty (wydało się, dlaczego Kakashi tak młodo wygląda <-- przyp. Autorki) oraz kilka pigułek prowiantowych. W tym momencie wrzucał do środka zestaw kunai i shurikenów. Po chwili jednak przestał. Uniósł dłoń małego liścia, który miał zawieszony na szyi. Nacisnął mechanizm otwierający go, a po chwili wpatrywał się w czarno-białe zdjęcie swojej córeczki. Yuki miała wtedy zaledwie dwa latka. Szare włosy zaplecione miała w dwa mysie ogonki. Uśmiechała się w stronę obiektywu.
         Zacisnął palce na zimnym kawałku metalu. Czuł, że ostre krawędzie wisiorka wbijały mu się w dłoń. Po kilku sekundach krople krwi zaczęły spadać na granatowy dywan.
         Zdawał sobie sprawę, że być może nie uda im się uratować małej. Zwycięstwo praktycznie graniczyło z cudem. Co on mógł zrobić w walce z Akatsuki? Przecież ci ninja byli przestępcami klasy S! Każdy, praktycznie bez wyjątku, mógł go zabić. Nawet, jeśli mieliby plan. Wystarczy, że chociażby jeden punkt strategii nie zostanie zrealizowany, a wszystko weźmie w łeb.
         Nie wiedział, co ma robić. Naprawdę to wszystko zaczynało go przerastać. W takich momentach jak ten, żałował, że zgodził się na bycie Hokage. Błąd. On nie miał wyboru. Musiał zostać przywódcą wioski. W tamtej chwili nie przyszło mu do głowy, aby wysunąć konkretne argumenty, które przemówiłby przeciwko temu, aby on rządził wioską. Kakashi zawsze wiedział, że nie nadaje się na przywódcę. Był zbyt leniwy, a poza tym nie interesowała go władza. Ba! On nawet nie chciał być sławny. Niestety, był synem shinobi, którego sława była porównywalna do Trójki Sanninów. Nic nie mógł z tym zrobić. W takiej rodzinie przyszło mu się urodzić i nie mógł tego zmienić, nawet jeśliby chciał. Rodziców się nie wybiera. Mimo wszystko bardzo kochał swoją matkę i ojca, którzy nie zdążyli przekazać mu całej swojej miłości i troski. On nie zamierzał popełniać tego błędu. Nie pozwoli, aby jego dzieci nie zaznały rodzinnego ciepła. Co prawda gdyby zginął na tej misji, Kazuki nawet by go nie pamiętał. Jedyny moment, w którym miałby o ojcu jakiekolwiek pojęcie to relacja ludzi, którzy go znali. Jednak to nie było to samo.
- Cholera… - jęknął, wpatrując się w skaleczoną dłoń.
         Czy naprawdę ma przelać całą krew, aby ochronić rodzinę i wioskę?
- Kakashi… Co się stało? – usłyszał głos swojej ukochanej.
O nie, pomyślał, jak mam jej to powiedzieć? Przecież Hanare nie zniesie tak wielkiego ciosu. Sam ledwo sobie z tym wszystkim radzę… Cholera, co ja mam robić? Skłamać…?
         Odwrócił się do niej. Starannie ukrył zranioną dłoń, ale nie zdołał zasłonić plecaka. Hanare wychyliła się, po czym zapytała:
- Wybierasz się gdzieś?
         Przełknął ślinę.
- Eee… Hanare ja… Ja muszę ci coś powiedzieć… - zaczął. Czuł, jak na karku pojawiają mu się kropelki potu. – Usiądź, proszę.
         Kobieta przeszła kilka kroków, po czym usiadła na skraju łóżka. Kakashi przesunął swój plecak i klęknął naprzeciw niej. Chwycił dłonie Hanare i na każdej z osobna złożył delikatny pocałunek.
- Kakashi, co się dzieje? – zaczęła się wiercić. Miała złe przeczucia. Gdyby nic się nie działo, jej mąż nie miałby miny, jakby był żywcem palony na stosie. Od dawna nie widziała go tak przygnębionego, smutnego… Co się, do cholery, działo?
- Hanare… Wiesz, że Yuki wyruszyła na misję, prawda?
- Tak, i co w związku z tym?
- Otóż na tej misji coś się stało… - westchnął; głos mu drżał. – Yuki… Yuki została porwana. Przez Akatsuki.
         Z początku trwała niczym nie zmącona cisza, jednak po kilku sekundach Hanare wybuchła głośnym, spazmatycznym szlochem. Osunęłaby się na podłogę, jednak Kakashi zdołał ją złapać i w tym momencie razem, przytuleni siedzieli na podłodze, a dokładniej dywanie w swojej małej i dość przytulnej sypialni.
- Nie… Nie… Nie Yuki… Kakashi, tylko nie Yuki… - oparła głowę na jego torsie, tym samym wsłuchując się w miarowe i szybkie bicie jego serca. – Moja mała córeczka nie żyje…!
- Cii, najpewniej jej jeszcze nie zabili. Z początku nigdy tak nie robią. Najpierw muszą wyciągnąć od niej informacje, a dopiero potem… z nią skończą… - dokończył z bólem. – Jednak nie trwa to krócej niż tydzień. Naruto i pozostali wrócili dzisiaj rano, czyli zostaje sześć dni na ratunek. Mamy jednak pewien problem. Nie znamy położenia kryjówki Brzasku. Jedyną wskazówką jest to – wyciągnął z kieszeni list, po czym podał go Hanare. Ta chwyciła go i szybko przeczytała. Usta zaczęły jej jeszcze bardziej drżeć.
- Itachi… - powiedziała to tak cicho, że nawet Kakashi nie usłyszał, mimo tego, że znajdował się od żony o zaledwie kilkanaście centymetrów. – Itachi! Kakashi, Itachi porwał naszą córkę!
         Poczuł, że cała krew odpływa mu z żył. Uchiha. Jego dawny kompan w ANBU porwał jego córkę.
- Jesteś pewna? – zapytał przez zęby.
- Tak, to on. Na pewno. Przyjrzyj się pismu.
         Wręczyła mu kartkę, a Kakashi po raz enty tego dnia analizował słowa w nim zawarte. Hanare miała rację. To było bez wątpienia pismo Itachi’ego Uchihy.
- Skarbie, jesteś genialna! – pocałował ją mocno. Kobieta jednak się odsunęła.
- Nie zwlekaj dłużej. Idź. Tu chodzi o życie naszego dziecka – ponagliła go, by wstał, co ten zrobił niechętnie.
         Hanare chwyciła jego plecak i podała mu go bez słowa. Patrzyła tylko smutno w jego oczy, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Żadne ze słów nie oddawało tego, co czuła w tym momencie.
- Hanare…
- Idź – popchnęła go delikatnie w kierunku wyjścia z pokoju.
         Oboje wiedzieli, że mogą się już nie zobaczyć. Ostatni raz spojrzeli na siebie, przytulili się, szepcząc sobie do ucha:
- Kocham cię nad życie.
         Kakashi na odchodnym uścisnął po raz ostatni dłoń swojej żony, a po chwili skierował się w kierunku schodów. Zanim wyszedł z domu, usłyszał:
- Kakashi, proszę, uratuj ją. Nie spraw, bym w ciebie zwątpiła jako w mężczyznę.
- Obiecuję – odparł. Po chwili wybiegł z domu, nie oglądając się za siebie.

***

         Spotkali się na obrzeżach wioski, tuż przy południowej, rzadko używanej bramie wioski. Kakashi nie chciał, aby ktokolwiek zadawał pytania o to, gdzie udaje się Hokage.
         Jak zwykle się spóźnił. Tym razem jednak ani Sakura, ani nawet Naruto nie mieli o to do niego pretensji. Doskonale wiedzieli, jakie katusze przeżywa ich były sensei. Próbowali postawić się w jego sytuacji, lecz sami nie posiadali dzieci, więc nie mogli wiedzieć, jak ciężko jest mieć świadomość, że twoje dziecko może być w każdej chwili pozbawione życia.
- Przepraszam za spóźnienie – tym razem nie miał żadnej wymówki.
- Nic się nie stało.
         Mężczyzna podszedł do nich ciężkim krokiem.
- Wiem, kto porwał Yuki.
- Kto? – zapytali chórem.
- Itachi, brat Sasuke.
- Że co?
- Tak. Hanare mi to uświadomiła. Niestety, wciąż nie znamy położenia ich kryjówki. Na szczęście znam kogoś, kto może nam pomóc – uśmiechnął się do niech smutno przez maskę.
         Kakashi kucnął, ułożył dłonie w pieczęci techniki przywołania, po czym dotknął ziemi. Rozległo się ciche pyknięcie, a na mchu pojawił się Pakkun, który drapiąc się za uchem, mruczał głośno:
- Oj, tak… O jak dobrze… Jeszcze… - w tym momencie spostrzegł stojących przed nim shinobi i zreflektował się: - Przepraszam, nie zwróciłem uwagi…
- Wystarczy, Pakkun. Nie obchodzą nas twoje pchły. Mam dla ciebie zadanie – tu Kakashi podsunął pod wilgotny nos psiaka wymiętą kartkę. Mops zaczął ją wąchać. – Musisz odszukać kryjówkę Akatsuki.
         Pakkun odsunął pyszczek, po czym oblizał się.
- A więc to prawda, że porwali młodą – mruknął.
- Niestety.
- Kakashi, zdajesz sobie jednak sprawę z tego, że możemy nie zdążyć?
- Owszem, Pakkun, a teraz do roboty.
         Pies przystawił nos do ziemi, a po chwili zaczął obwąchiwać ją i powietrze wokół. Krążył tak przez parę minut, nie mogąc złapać tropu, ale w końcu zatrzymał się, uniósł łapkę i wskazał w kierunku południowo-zachodnim. – Tam.
         Błyskawicznie ruszył przed siebie, wystawiając jęzor. Shinobi biegli za nim co sił w nogach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że długo, ale i tak wstawiłam go wcześniej niż zamierzałam. Nie wiem, co napisać, do następnego. Aha, przepraszam, że tak późno. Postaram, ale nie obiecuję, że następny będzie wcześniej. I na pewno będzie ciekawszy, i to o wiele.
Musiałam, po prostu musiałam ^^

4 komentarze:

  1. W końcu znalazłam czas, by przeczytać rozdział. Chociaż normalnie narzekałabym, że jest zbyt krótki to akurat taki mi teraz pasuje z powodu braku czasu. Podoba mi się to, jakie wsparcie dają Kakashiemu jego przyjaciele. Jako przykładny ojciec jest w rozsypce, kiedy chodzi o jego córkę, ale na szczęście ma przyjaciół, którzy są w stanie poświęcić życie za małą. Pożegnanie krótkie, lecz smutne... Ogólnie mam nadzieję, że w końcu ta sprawa dobiegnie końca i nikt nie zginie ;c Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że jest za krótki. Raptem cztery i jakaś 1/6 strony a normalnie piszę na jakieś 7-8...
      Od czego są przyjaciele, jeśli nie od wspierania? Gdybyś tylko wiedziała, co on przeżywa... Sama nawet nie jestem do końca pewna, co czuje.
      Pożegnanie rzeczywiście smutne, gdy to pisałam, zakręciła mi się w oku łezka.
      Tak, sprawa niedługo dobiegnie końca, ale nie będę zdradzać, co zamierzam.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Nadrabiam! Na wstępie muszę ponarzekać na te suwaki... Widziałam, że zgłaszałaś na szabloniarni już dawno temu to, że coś jest z nimi nie tak... Dobrze, że znalazłam miejsce, gdzie działa scroll w myszce. Ogólnie (nie pamiętam, możliwe, że już to mówiłam) szablon mi się bardzo podoba :)

    Rozdział krótki, ale podobał mi się :) Wiele emocji, bardzo dobitnych i przygnębiających. Gdy Kakashi informować Hanare, zakręciła mi się łezka w oku. Wierzę jednak, że Hatake da radę, że uda mu się uratować małą i nikt na tym nie ucierpi!

    Pozdrawiam i czekam na następną część! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, jeśli gustujesz w klimatach Naruto to pozwolę sobie polecić Ci swojego bloga, a mianowicie :
    http://different-story-kakasaku.blog.pl/
    Pisany jest w formie pamiętnika Kakashiego i dopiero kiełkuje, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako