8/10/2014

30. Misja rangi B.

 Promienie słoneczne oświetlały pogrążoną w ciemności Wioskę Liścia. Większość mieszkańców spało kamiennym snem, obejmując ukochane osoby lub wręcz przeciwnie – pogrążonych w samotności, mając za towarzyszy jedynie zimne, betonowe ściany.
  Jedną z takich samotnych osób był młody chūnin, który biegł przed siebie, skacząc po dachach i usiłując trafić pod wskazany adres. Izumo Kamizuki, bo ten właśnie młody mężczyzna biegł przez uśpioną wioskę, był potwornie zmęczony i przeklinał w duchu. Od ponad dwóch dni nie spał, a to ze względu na to, że, jak zwykle, przyszło mu patrolować wioskę.
  Spojrzał zmęczonym wzrokiem w dal, w stronę domu Hokage, który otaczał mrok nocy. Izumo ziewnął potężnie. Nie uśmiechało się mu budzić Czcigodnego ani tym bardziej jego córkę. Niestety musiał to zrobić. Zadanie samo się przecież nie wykona. Chūnin nie był jednak przekonany co do tego, aby wysyłać na nią geninów. Doświadczonych chūninów owszem, ale nie sześcioletnie dzieci, które dopiero co skończyły Akademię, nawet jeśli należały do drużyny specjalnej. Nigdy by nie pozwoliłby takim małym dzieciom na taką odpowiedzialność. Izumo jednak nie mógł się wtrącać w sprawy starszyzny, nie posiadał uprawnień. Był tylko zwykłym shinobi, rozkazy nadchodziły z góry i mężczyzna nie mógł ich po prostu zignorować, nawet stawiając racjonalne argumenty.
  Westchnął głęboko i przyspieszył, by po kilku minutach stanąć u progu domu Hokage. Zapukał do drzwi, lecz nikt nie otwierał. Chwilę później usłyszał ciche kroki, po czym drzwi otworzyły się, a w progu stanął nikt inny tylko Kakashi Hatake ubrany w granatowy szlafrok, na twarzy jak zawsze miał maskę. Szare włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zazwyczaj. Patrzył nieprzytomnie na Izumo i dłonią stłumił ziewnięcie, które cisnęło mu się na usta.
- Czcigodny… - zaczął Izumo, ale Hatake wpuścił go do środka.
- Zaraz ją obudzę – mruknął Kakashi, przypuszczając, ze mężczyzna ma sprawę do jego córki. Nie mówiąc już nic, wszedł po schodach i otworzył drzwi od pokoju Yuki.
  Izumo czekał, aż w końcu do przedpokoju weszła mała, na oko nie więcej jak sześcioletnia dziewczynka. Długie, równie srebrne jak u ojca włosy spływały jej na ramiona, a czarne oczy były załzawione od niewyspania. Dziewczynka przywitała się z Izumo i poprosiła go o wyjaśnienia. Kamizuki z początku nie wiedział, jak zacząć. Przecież córka Czcigodnego była taka mała i drobna… Jak mogli pozwolić, by takie dziecko… Mężczyzna otrząsnął się. To nie czas na rozczulanie się, Izumo, upomniał się. Odchrząknął i zaczął stłumionym głosem:
- Doszły nas słuchy, że w Kraju Storczyków pojawił się „Tora”. Przestępca ten wstrzymuje cały tamtejszy handel. Otrzymaliśmy również informację, jakoby utrzymywał kontakt z Akatsuki. Zadanie polega na udaniu się do Kraju Storczyków i zlikwidowaniu przeciwnika, zanim narobi więcej szkód oraz dowiedzeniu się, na czym tak naprawdę polega jego powiązanie z Akatsuki. Do wykonania misji została przydzielona grupa specjalna, w skład której wchodzą: Naruto Uzumaki, Yuki Hatake, Karasu Hyūga, Mizuko Uchiha i Shun Yasuda. Zbiórka o godzinie ósmej przed bramą wioski – po tych słowach Izumo pożegnał się i zniknął w kłębie szarego dymu.

~*~

  Była to pierwsza misja Yuki. Dziewczynka była bardzo podekscytowana i nie dlatego, że wybierała się do tak dalekiego kraju jak Kraj Storczyków. Była podekscytowana tym, że jej drużyna dostała misję, którą zwykły nowicjusz nie byłby w stanie wykonać. Dotarcie do tego egzotycznego państwa zajmowało tydzień, oczywiście nie licząc przeszkód po drodze, na które ona i jej drużyna na pewno się natkną.
  Wyjęła z szafy niebieski płócienny plecak, do którego zaczęła wrzucać shurikeny, kunaie, trochę notek wybuchowych oraz kulki prowiantowe. Spakowała również kilka kanapek i onigiri, które uwielbiała. Ubrała się szybko w swój standardowy strój składający się z czarnych obcisłych getrów i granatowej koszulki z krótkim rękawkiem. Na szyi zawiązała ochraniacz, a włosy spięła w wysoki kucyk.
  Starając się nie budzić matki i brata, zeszła z powrotem na dół do przedpokoju, by włożyć buty. W przejściu prowadzącym do kuchni spostrzegła ojca, który stał z założonymi rękami i patrzył na nią dziwnie. Sięgnęła po buty, po czym usiadła na krześle stojącym obok wieszaka. Cały czas czuła na sobie spojrzenie ojca. W końcu, po kilku męczących minutach, mężczyzna odezwał się:
- Nie idź na tę misję, Yu.
  Dziewczynka spojrzała na niego pytająco i zapytała:
- Co? Czemu? – zapięła but i wstała. Zarzuciła plecak na ramiona.
- Bo mam złe przeczucia co do tego – odparł ojciec, po czym podszedł do niej, kucnął i przygarnął córkę do siebie. Tulił dziewczynkę, równocześnie patrząc na zegar wiszący na ścianie. Do godziny zbiórki pozostało mniej niż pięć minut. Nie chciał, by Yuki szła na tę misję. Była przecież za mała, a poza tym była jinchuuriki Dwuogoniastego.
  Zacisnął powieki, marząc, by chwila pożegnania nigdy nie nastąpiła. W końcu zaakceptował to, co było nieuniknione i odsunął od siebie Yuki. Pocałował ją w czoło, czując, że do oczu napływają mu łzy, gardło ścisnęło się. Odezwał się zdławionym głosem:
- Wracaj szybko, Yu – wiedział, że ona to wychwyci. I wychwyciła. Ponownie przysunęła się do ojca i objęła go za szyję.
- Kocham cię, tatusiu – szepnęła. Kakashi poczuł na karku jej łzy. Po chwili dziewczynka odjęła ręce i pocałowała ojca w policzek, dodając cicho: - Wrócę.
  Wiedząc, że jest już spóźniona, otworzyła drzwi i pognała w dal. Promienie słoneczne odbijały się od jej jasnych włosów. Nie obejrzała się. Gdyby to zrobiła, nie potrafiłaby pobiec przed siebie.
  Kakashi stał w progu, patrząc jak postać jego ukochanej córeczki znika w oddali. Dopiero, gdy Yuki zniknęła z pola widzenia, pozwolił sobie na cichy płacz. Opuścił głowę, a łzy kapały na drewniany próg. Chwycił prawą dłonią drewnianą framugę i ścisnął mocno. Odpadło kilka drzazg. Nagle poczuł czyjąś ciepłą i delikatną dłoń na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał Hanare trzymającą na rękach Kazuki’ego ssącego smoczek i patrzącego na ojca wielkimi niemal czarnymi oczami. Chłopczyk wyciągnął przed siebie rączki, najwyraźniej wyczuwając smutek ojca. Mężczyzna wziął go na ręce i pocałował w czubek jego srebrnej główki, równocześnie ściskając dłoń Hanare.
- Poradzi sobie – powiedziała cicho, kładąc głowę na ramieniu męża.

~*~

  Na miejsce dotarła lekko spóźniona. Yuki dyszała ciężko, ramiączka plecaka wbijały się jej w ramiona. Czym prędzej przeprosiła i dołączyła do swojej drużyny. Naruto widząc jej niezbyt radosną minę, uśmiechnął się do niej. Po chwili wszyscy przekroczyli bramy wioski i pobiegli przed siebie.
  Od samego początku było spokojnie, nikt ich nie atakował, towarzyszyły im tylko odgłosy zwierząt i narzekania Shuna na ciężki plecak. Yuki nie słuchała ich. Skakała po konarach drzew, myśląc o słowach ojca. Co miał na myśli, mówiąc, że ma złe przeczucia co do tej misji? Czyżby chodziło tu o jej młody wiek? Możliwe, ale to na pewno nie był jedyny powód. A więc jaki? I w tym momencie ją olśniło. Była przecież jinchuuriki, stanowiła zarówno broń jak i zagrożenie. Co by było, gdyby demon przejął nad nią kontrolę, jak to kiedyś było z Naruto? Spojrzała na swojego sensei. Gdyby się przyjrzeć, można było dostrzec nikły wpływ demonicznej czakry. Yuki jako jinchuuriki potrafiła dostrzec takie rzeczy. Może to był ten błysk w oczach? Albo ostrzejsze niż u przeciętnego człowieka kły? Lub ten sposób poruszania się. Zwierzęcy, dziki, drapieżny? Może to wszystko przemawiało za tym, że byli niebezpieczni i w każdej chwili mogli stracić kontrolę nad swoim ciałem? Przecież ona sama o mały włos nie zabiła doświadczonego jounina. Nawet nie pamiętała, kiedy go zaatakowała ani jak to zrobiła. Wiedziała tylko, że to zrobiła. Dlatego nie dziwiła się ludziom, którzy chcieli wyeliminować potencjalne zagrożenie. Mieszkańcy Konoha nie stanowili wyjątku. Nie wszyscy, co prawda, ale wciąż istniała spora grupa osób, które bały się Naruto i uważały go za żądnego krwi potwora. Słyszała o Sabaku no Gaara, Kazekage Wioski Piasku. Jinchuuriki ten był jednym z najlepszych przyjaciół Naruto Uzumakiego, lecz wcześniej był takim właśnie potworem. Potworem, którego celem było wymordowanie wszystkich ludzi. Gaara się jednak zmienił. I to dzięki Naruto. Momentalnie poczuła wdzięczność dla młodego shinobi. Naruto rzeczywiście potrafił zmieniać ludzi. Uśmiechnęła się mimowolnie. Uzumaki stanowił idealny przykład jinchuuriki, który nie był żądnym krwi potworem. Poczuła przebłysk nadziei dla siebie. Może jednak nie była skazana na klęskę?

~*~

  Przez całą podróż na nikogo się nie natknęli, co lekko niepokoiło Naruto, który zalecił im ostrożność. Yuki schowała pod koszulką kunai na wszelki wypadek, lecz niepotrzebnie. Nikt ich nie zaatakował, a przecież poruszali się rzadko uczęszczanym szlakiem i szansa na bycie zaatakowanym znacznie wzrosła. Mimo tego nic się nie stało. Co prawda spotkali kilkoro handlarzy herbatą bądź innymi naturalnymi dobrami, ale nic poza tym.
  Po kilku godzinach zrobili postój. Zatrzymali się w małej wiosce. Naruto wynajął dwa pokoje: jeden dwuosobowy i jeden trzyosobowy.
  Yuki położyła swój ciężki plecak na jednym z dwóch łóżek i odetchnęła głęboko. Rozmasowała sobie obolałe ramiona i pokręciła głową, odzywając się do Mizuko, która leżała z szeroko rozłożonymi nogami i rękami pod głową i patrzącą się w szary sufit:
- W końcu trochę odpoczniemy. Nie wydaje ci się, Mizuko, że Naruto-sensei trochę przesadza?
  Uchiha poderwała się i spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- Przesadza? W czym niby?
- Wyruszyliśmy dziesięć po ósmej rano, teraz jest wpół do dziewiątej wieczorem. Nie zatrzymywaliśmy się przez dwanaście godzin. Zwykły shinobi padłby trupem po tylu godzinach biegu – Yuki usiadła na swoim łóżku, otworzyła plecak i wyjęła ostatnią kanapkę oraz onigiri, jakie jej zostały. Odwinęła folię aluminiową, w którą zawinięty był chleb, po czym ugryzła spory kęs.
- Naruto jest jinchuuriki, Yuki. Tak samo jak ty. Słyszałam, że jesteście o wiele bardziej wytrzymali niż my, szaraczki. I chyba to prawda – po tym, gdy to powiedziała, ziewnęła głośno i potarła oczy. – Po was nawet nie widać najmniejszych oznak zmęczenia. Chciałabym być taka jak wy. Wytrzymała.
- To wcale nie jest nic fajnego, Mizuko. Jako jinchuuriki musisz mieć wciąż oczy dookoła głowy, bo na każdym kroku ktoś może cię zabić. Tacy shinobi jak ja są traktowani zarówno jako broń i zagrożenie. Do tego w każdej chwili mogę stracić panowanie nad własnym umysłem i ciałem. A potem co? Obudzę się kilka godzin później i pierwsze, co zobaczę, to twoje zwłoki na podłodze – szarowłosa straciła nagle apetyt. Zawinęła niedojedzoną kanapkę w folię i położyła ją na stoliku obok łóżka. – Tak wygląda życie jinchuuriki, Mizuko. Po tym, co ci powiedziałam, nadal chcesz nim zostać?
- Nie – odparła bez wahania, poprawiając sobie poduszkę. – Ale masz przecież ojca, który zawsze będzie gotowy cię chronić. Matka tak samo.
- Naruto przez trzynaście lat sądził, że jest sierotą, wszyscy tak myśleli, nawet mój ojciec, a przecież był uczniem Minato. Moi rodzice też by nie żyli, gdyby nie trzeci Hokage, który zapieczętował w sobie małą część czakry demona. Gdyby sprawy potoczyły się inaczej, byłabym sierotą.
  Nastąpiła cisza, którą żadna z nich nie mogła bądź nie chciała przerwać. Życząc sobie spokojnej nocy, wślizgnęły się pod kołdrę i wkrótce zasnęły.

~*~

  Na miejsce dotarli szybciej niż się spodziewali, bo po zaledwie pięciu dniach. Kraj Storczyków był pięknym państwem otoczonym przez dżunglę, w której roiło się od kolorowych owadów i ptaków. Drzewa, równie niezwykłe, co zwierzęta, oplatały niezliczone ilości piękne storczyki. Niektóre kwiaty były tak ogromne, że przerastały człowieka. Jeszcze inne wyglądały jak drapieżne owady, które tylko czekają, by pochwycić swoją ofiarę. Kilka z nich miało niespotykane kolory. W ciemnym lesie świeciły delikatnie, a to za sprawą bioluminescencji. Przez to las był niezwykłym miejscem. Co jakiś czas słychać było donośne odgłosy małp, które skryte w koronach tropikalnych drzew, przypatrywały się ukradkiem nieznajomym.
  Wszyscy rozglądali się z zachwytem po okolicy, ale nie Mizuko. Ona nienawidziła takich miejsc, gdzie roiło się od różnego rodzaju robactwa i niebezpiecznych roślin. Uchiha raz po raz spoglądała pod nogi, by czasem, oczywiście niechcący, nie nadepnąć na jakiegoś pająka lub węża. Podczas gdy ona i jej drużyna przedzierała się przez gąszcz, kilkakrotnie strącała z siebie kolorowe, wijące się gąsienice, czy równie nieprzyjemne, krocionogi. Bezkręgowce te z pewnością zawierały w sobie silny jad, a czarnowłosa dziewczynka nie chciała zostać przez któregoś z nich ukąszona.
  Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie, po jakiś trzech godzinach przedzierania się przez dżunglę, ujrzała białą plamę świadczącą o tym, że za chwilę wydostaną się z nieprzyjaznego lasu. Po kilku minutach wyszli na zieloną polanę, na której stały gęsto rozstawione domki na palach z dachami pokrytymi liśćmi banana i palm. Kątem oka widziała, jak ciemnoskóre dzieci przyglądały się jej ukradkiem, nie wiedząc, czy nie stanowi zagrożenia.
  Dziewczynka rozejrzała się. Z zaskoczeniem odkryła, że wszyscy mieszkańcy wioski są niscy, lekko umięśnieni i czarnowłosi. Zauważyła, że jedna z kobiet, i to wcale nie młoda, na oko prawie osiemdziesięcioletnia staruszka z ostrym, zakrzywionym nożem w sękatej dłoni podchodzi do jednego z drzew, na którym wyrósł storczyk o barwie lilii, wspina się na nie, jakby wciąż była młoda, ucina kwiat na odpowiedniej wysokości, po czym zeskakuje zręcznie na ziemię.
  Gdyby była w wieku tej kobiety z pewnością nie byłaby w stanie stanąć na krzesło, a co dopiero wejść na ponad trzydziestometrowe drzewo. Pokręciła głową z podziwu dla mieszkańców.
  W tym samym momencie ujrzała mężczyznę w średnim wieku, który zmierzał w ich kierunku. Równie jak pozostali mieszkańcy wioski miał czarne włosy i oczy. Ubrany był w koszulę z krótkim rękawem i krótkie spodenki. Na stopach miał sandały. Mizuko patrząc na niego, poczuła gorąco. Znajdowała się w lesie deszczowym, więc wilgoć obecna w powietrzu wsiąkała w jej ubranie i włosy, ale to przejmująca duchota dawała się jej we znaki. Miała wrażenie, że coś ściska jej płuca, przez co nie mogła normalnie oddychać.
- Jesteście shinobi z Konoha, jak przypuszczam! – powiedział głośno tubylec, uśmiechając się do Naruto i pozostałych. – Chodźcie za mną! – ponaglił ich ręką, a oni powlekli się za nim.
  Mężczyzna zaprowadził drużynę siódmą do jednego z większych domów w wiosce. Wspięli się po bambusowej drabince i po chwili znaleźli się w środku. Dom miał tylko dwa pomieszczenia, nie licząc łazienki. Na ciemnych ścianach wisiały drewniane kolorowe maski plemienne. Gdzieniegdzie w bambusowych ścianach były okna bez szyb, przez które bez przerwy wlatywały muszki i inne owady. Przy lodówce stała młoda piękna kobieta o długich, lśniących ciemnobrązowych włosach. Nie miała tak ciemnej skóry jak mężczyzna im towarzyszący – jej miała odcień kawy z mlekiem. Wielkie czekoladowe oczy patrzyły na nich.
- Poznajcie moją żonę Anani – odwrócił się do kobiety i dodał coś w obcym języku, którego żaden z shinobi Konoha nigdy nie słyszał. – Ja mam na imię Aaran i jestem przywódcą tego plemienia. Jak wiecie, przestępca imieniem Tora, napada na naszą wioskę i kradnie cały dochód ze sprzedaży storczyków. Jeżeli się to nie zmieni, wioska upadnie. Pomożecie nam? – zapytał z nadzieją w czarnych oczach.
- Po to tu jesteśmy. – odpowiedział Naruto, uśmiechając się do niego. – Dzisiaj wieczorem zamierzamy podjąć odpowiednie kroki, lecz najpierw musimy odpocząć.
- Tak, racja. Konoha przecież wcale nie leży tak blisko. Anani zaraz przygotuje posiłek, a my tymczasem porozmawiamy.
 
~*~

  Yuki słuchała uważnie tego, co mówił Aaran. Wiedziała, że informacje, które podaje z pewnością pomogą im w wykonaniu zadania. Do tej pory ona i pozostali dowiedzieli się, że Tora jest dobrze uzbrojony i posiada co najmniej dwudziestu pomocników, a jego kryjówka znajduje się jakieś dwa kilometry w linii prostej od wioski. Były to dwa magazyny, w których suszyły się płatki storczyków, które miały zostać przerobione na olejki i perfumy. To tam właśnie przebywał Tora.
  W momencie, gdy Anani przyniosła tace pełne owoców i warzyw oraz jakiegoś mięsa, którego nikt nie raczył tknąć w obawie, że zawiera jakieś toksyny, zjedli skromną kolację, a Aaran przygotował im posłania na podłodze, gdzie shinobi umościli się wygodnie i położyli, by odpocząć z parę godzin, nim podejmą jakiekolwiek działania.

~*~

  Gdy nadeszła noc, shinobi Konoha zerwali się z posłań i zaczęli przygotowywać się wykonania zadania. Yuki schowała dwa kunaie w miejscach, gdzie będzie mogła swobodnie je wyciągnąć w razie walki. Do kabury na lewym udzie wrzuciła shurikeny, po czym założyła buty i zeskoczyła na wciąż ciepłą ziemię przed chatą. Podbiegła do Naruto, a po chwili cała drużyna zagłębiła się w dżunglę.
  Szli ścieżką, która została wydeptana najpewniej przez Torę i jego pomocników. Pobiegli przed siebie i po kilku minutach dotarli do magazynów, w których trzymano suszone płatki storczyków. W drewnianych budynkach nie paliło się światło, ale shinobi Konoha dla bezpieczeństwa ukryli się w krzakach, mając nadzieję, że Tora za chwilę się pojawi. Siedzieli, ukryci wśród tropikalnych roślin, obserwując, czy nic się nie dzieje.
  Yuki wysunęła się naprzód, ale Naruto złapał ją za kołnierz i zmusił do wycofania się, szepcząc:
- Oni gdzieś tu mogą być, nie wystawiaj się niepotrzebnie na widok, Yuki.
  Ta spojrzała na niego z wyrzutem i odparła:
- Ale przecież nikogo nie ma.
- Mogą się czaić w krzakach po drugiej stronie. Najpewniej obserwują, czy w pobliżu nie kręci się nikt, kto byłby w stanie im przeszkodzić – dodał Uzumaki, mrużąc oczy i spoglądając na zarysy magazynów.
- Sensei, Yuki ma chyba rację. Ile można czekać? – zapytał Shun, przysuwając się ostrożnie do blondyna, który odwrócił się i posłał mu niezbyt przyjazne spojrzenie.
- Tyle, ile trzeba, a teraz bądźcie cicho, bo chyba coś słyszałem…
  Nagle wszyscy umilkli. Rzeczywiście. Od przeciwległej do nich strony buszu dało się słyszeć cichy szelest liści. Po kilku sekundach na polanę wypadł mężczyzna. Poruszał się szybko i bardzo cicho. Wkrótce shinobi usłyszeli skrzypnięcie otwieranych, a potem zamykanych drzwi jednego z magazynów.
- Yuki, w tym momencie możesz się wykazać swoją szybkością – powiedział cicho Naruto. – Sprawdź, czy to rzeczywiście Tora, a potem wróć i zdaj mi relację.
  Szarowłosa wysunęła się naprzód, w zębach trzymała kunai. Bezszelestnie sunęła po ziemi, raz po raz zmieniając kierunek. Robiła to po to, aby wrogowie jej nie zauważyli. Po niedługim czasie stanęła przy ścianie magazynu i oparła się o nią plecami. Stawiała szybkie, drobne kroki i zanim ktokolwiek się spostrzegł, zniknęła we wnętrzu magazynu. Naruto odetchnął z ulgą, po czym obserwował dalej.

~*~

  Yuki ogarnęła ciemność. Nic nie widziała. Czuła tylko obecność Tory i kogoś jeszcze. Nie wiedziała tylko, kogo. Ostrożnie przestąpiła krok naprzód, obawiając się, ze deski pod jej stopami zaskrzypią. To się jednak nie stało. Yuki odetchnęła w duchu i przeszła kolejnych parę kroków, aż do momentu, w którym wielki regał z ułożonymi starannie płatkami storczyków nie zastąpił jej drogi. Nie mogła go wyminąć, obok niego stał kolejny regał, a dalej kolejny. Stanowiły całkiem przyzwoitą przeszkodę, ale nie dla niej. Dziewczynka zgromadziła czakrę w stopach, równocześnie wymierzając kąt i siłę, z jaką musiała się odbić od podłogi, aby wylądować na belce tuż nad regałem. Skoczyła i… zahaczyła palcami o sam skraj belki. Źle wymierzyła odległość. Podciągnęła się i usiadła na belce, dysząc ciężko, lecz po chwili umilkła, ponieważ usłyszała znajomy głos. Światła w magazynie nagle się włączyły, a ona musiała wycofać się do cienia, aby wróg jej nie zauważył. Głos przybliżał się i towarzyszył mu kolejny. Tego głosu nie znała. Niewątpliwie należał do mężczyzny. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się dwójka ludzi. Jeden z nich, znacznie wyższy od drugiego, ubrany był w czarny płaszcz, na którym wymalowane były czerwone chmury. Na głowie miał słomkowy kapelusz. Po chwili go zdjął, a Yuki o mały włos nie krzyknęła. To był Itachi Uchiha. W takim razie, kto był tym drugim? Dziewczynka przesunęła się kawałek, ponieważ nie widziała go zbyt dobrze. Poruszał się szybko i nerwowo gestykulował. Zmrużyła oczy, chcąc dostrzec rysy twarzy mężczyzny ukryte pod czarną, drewnianą maską. W tym samym momencie ją olśniło. Rozpoznała tę postawę, ten wzrost, ten sposób poruszania się. Przestępcą o imieniu Tora okazał się nikt inny, jak przywódca wioski – Aaran.
  Zaczęła się cicho wycofywać, ale zatrzymał ją głęboki głos Uchihy, mówiący:
- Nie mówiłeś, że kogoś przyprowadzisz, Tora. Nigdy bym nie przypuszczał, że zdradzisz Akatsuki…
- Oczywiście, że nie zdradziłem! Jakże bym mógł, panie Itachi – Aaran wykonał nerwowy gest dłonią. – Skąd to przypuszczenie?
- Stąd, że na belce za tobą czai się shinobi, obserwujący naszą rozmowę – dodał Uchiha, a po chwili rozpłynął się.
  Yuki wyczuła go, ale zdecydowanie za późno. Zdążyła poczuć na swoim gardle dotyk metalu. Odwróciła powoli głowę, przełykając ślinę. Za nią, w przysiadzie, przykładający jej sztylet do gardła, znajdował się Itachi. Spoglądał na nią obojętnym wzrokiem.
- Te włosy i oczy… Jesteś pomiotem Hatake, prawda? Cudownego przywódcy Konoha-gakure… - odezwał się cicho, jednak wyraźnie słyszała jego głos.
- Nie obrażaj mojego ojca – syknęła Yuki, próbując odsunąć rękę Uchihy od swojej szyi. Na próżno. Mężczyzna był za silny.
  Błyskawicznie pochwycił dziewczynkę i zasłonił jej usta dłonią.
- Nie krzycz, nikt cię nie usłyszy – powiedział jej cicho do ucha, po czym, razem z nią, sfrunął na dół, aby stanąć przed Aaranem, który na jej widok zdjął maskę i uśmiechnął się.
  Itachi postawił dziewczynkę na podłodze, przy okazji trzymając ją za nadgarstki tak, by nie mogła uciec. Przywódca wioski przyjrzał się jej uważnie, a potem zaśmiał się.
- Nie myślałem, że przyślą tu takiego gówniarza. Co ty możesz, dzieciaku, zrobić, co? Obaj jesteśmy silniejsi od ciebie, dziewczynko. Nie uda ci się stąd uciec.
  Zaprowadzili ją do innego pomieszczenia, po czym przywiązali do krzesła. Yuki patrzyła na nich wojowniczo, ale w głębi ducha była przerażona. Co oni jej zrobią? Zabiją ją? Z pewnością, ale nie od razu. Musieli wyciągnąć od niej informacje.
  Zacisnęła powieki, gdy zbliżył się do niej Itachi, odsłaniający sharingana. Wiedziała, że nie może patrzeć mu w oczy.
- Jesteś nieźle wyszkolona, dzieciaku, ale niewystarczająco, by postawić opór Mangekyō Sharinganowi.
  Czuła, że jej wola powoli zostaje łamana. Próbowała na nowo zacisnąć powieki, ale te jej nie słuchały. Powoli unosiły się, a po chwili Yuki została wciągnięta do mrocznego wymiaru Uchihy.
  Ujrzała czerwony księżyc w pełni i takie same chmury sunące po niebie. Dziewczynka znajdowała się na centralnym placu wioski, ale Konoha… Konoha stanowiła tylko gruz i nic poza tym. Słyszała jęki torturowanych mieszkańców wioski. Jej stopy dotykały lepkiego od krwi betonu. Odwróciła się powoli, a potem wrzasnęła. Do latarni, teraz niebezpiecznie chyboczącej się, przywiązani zostali jej przyjaciele i rodzina. Martwi. Wszyscy patrzyli na nią szklistym wzrokiem, a ich sine twarze wywoływały u niej mdłości. Nagle usłyszała za sobą niski głos:
- Twoje najgorsze obawy mogą się wkrótce spełnić, Yuki Hatake, chyba że pozwolisz Akatsuki wyciągnąć z ciebie demona.
  Wiedziała, że to Itachi do niej przemawia. Zacisnęła dłonie w pięści i krzyknęła głosno:
- Nie pozwolę, byś skrzywdził moją rodzinę i przyjaciół! Możesz mnie sobie wziąć, ale zostaw ich w spokoju!
  Iluzja rozwiała się, a Yuki z powrotem znalazła się w pomieszczeniu, wciąż przywiązana do krzesła. Nie zwróciła uwagi na to, że podnoszą ją czyjeś ręce, bo i tak pochłonęła ją nieprzenikniona ciemność.

~*~
  Naruto niepokoił się. Yuki wyszła na zwiad dwie godziny temu i nadal nie wróciła. Młody chłopak siedział tak jeszcze przez parę minut, ale wkrótce nie wytrzymał i zerwał się na nogi, po czym poinstruował drużynę, by zaczęli szukać Yuki. Rozdzieli się na dwie grupy. Jedna poszła sprawdzić mniejszy magazyn, druga większy. Przeczesali również teren wokół nich, a potem wrócili zrezygnowani do miejsca, skąd mieli zaatakować. Shun jednak nie posłuchał swojego nauczyciela. Dobrze zrobił, ponieważ znalazł list. Chłopiec przeczytał go szybko, a po chwili popędził w kierunku swojej drużyny, wrzeszcząc:
- Sensei! Yuki… Yuki została porwana!
  Z początku nie wiedzieli, czy Yasuda sobie z nich nie żartuje, jednak gdy Naruto odebrał od niego list, wszyscy przyjęli straszną prawdę.
- Natychmiast wracamy do Konoha. Musimy zorganizować misję ratunkową dla Yuki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobrze, jestem. Cóż... Oto początek nowej serii, mam nadzieję, że lepszej i będzie większe zainteresowanie komentującymi... Smutno mi, jak widzę taką mizerną ilość komentarzy, które nijak nie mają się do wyświetleń. No nic, kończę podsumowanie. Dedykacja dla tych osób, co zwykle, nie chce mi się pisać, dla kogo, bo jest ich zbyt dużo :D Wybaczcie mi moje lenistwo.
Przepraszam za spoiler w razie, gdyby ktoś nie był na bieżąco z mangą.
Uwielbiam, jak on się śmieje, jest w tedy taki słodki.

PS Kakashi, zawsze będziesz najlepszy. A Sasuke niech się wypcha, skoro zazdrości :P


15 komentarzy:

  1. Kakaś jest najzajebistszy *^* nie czytam mangi ale widziałam kilka spojlerów przez co mam kolejny powód do urwanie jaj Saskowi ^^ BĘDZIE RZEŹ!!! MUHAHAHAHAHAHA!!!!!! A teraz czas na moje ulubione punkciki ^^ :
    - Kakaś taki dobry tatuś TT^TT
    - Kraj Storczyków ^^ jej~ ^0^
    - Itaś */~\* Moja bestia */q\*
    - DLACZEGO??!! DLACZEGO PORWALI YUKI??!! ONA JEST TAKA MŁODA!!!!!
    To tyle punkcików ^^ też uwielbiam śmiech Kakasia ^^ nie mogę się doczekać ciągu dalszego ^^ papapa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, jest świetny (i słodki przy okazji). Też nie znoszę Sasuke, on jest jakiś taki... wybrakowany to nie jest odpowiednie słowo. Zadufany w sobie. Chyba tak. Nigdy go nie lubiłam, tak samo Sakury. Nie podoba mi się, jak traktuje Naruto, który przecież jest w niej zakochany.
      A teraz czas na podsumowanie punkcików ^^
      ● Kakaś to nie jest dobry tatuś, tylko świetny tatuś ^^
      ● Kraj Storczyków - dziękuję mojemu kochanemu, zdychającemu kwiatuszkowi. To właśnie on mnie natchnął.
      ● Itachi - Łasiczka :) też jest super =D
      ● Porwali Yuki dlatego, że:
      1. Jest jinchuuriki.
      2. Odkryła tożsamoś Tory.
      3. Lubię ją zadręczać ;)
      Oj, ten jego śmiech... Jest taki... o rany, brak słów.
      PS Nie wiem, kiedy będzie ciąg dlaszy, Wena, którą nazwałam Jem, poszła się gwizdać.
      Papa ;*

      Usuń
  2. DOTARŁAM.
    Zgadzam się z Minori, Kakashi jest bardzo słodki w roli ojczulka, podoba mi się to. :)
    Zakochałam się w opisie tego lasu, dżungli. Przeszłabym się do takiego miejsca, chociaż na widok pająka prawie mdleję a wyobrażam sobie te giganty na drzewach. Błech. xD
    Chyba już mówiłam, że Naruto jako kapitan drużyny również mi się podoba. :)
    Pomysł całej tej magicznej wioski bardzo mnie urzekł i nie spodziewałam się za cholerę, że przywódca wioski może okazać się takim dziadem.
    Od początku miałam dziwne przeczucie, że spotkam w tym tekście albo Deidarę albo Itachiego. Potem już tylko modliłam się o to, że reszta drużyny siódmej wpadnie na pomoc, ale niestety tak nie było. Ale nie narzekam, bo w ten sposób rozpoczął się kolejny ciekawy wątek. :3

    Buuuuziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, ta dżungla to nagle przyszła. Spojrzałam na mojego storczyka i bach! - jest dżungla, jest pomysł.
      A ja bym nie poszła, nie lubię tej wilgoci, robactwa, małp...
      Pająki? Nic mi o nich nie wspominaj, jak je widzę, to od razu sobie wyobrażam, że po mnie łażą. Ohyda.
      Tak, mówiłaś już, jak ci się podoba Naruto w roli jounina ^^
      Pomysł na wioskę - dziękuję wam Papuasi! Nowa Gwinea zawsze spoko. I cóż... wiem, nikt się tego nie spodziewał.
      Tak, Kakashi jest bardzo alodki w roli ojca *^*.
      Poczekaj do następnego rozdziału, będzie się działo ;)

      Usuń
  3. Kocham Kakashiego, uwielbiam Kakashiego <3 Kolejny rozdział, który przywołuje wspomnienia z początków "Naruto". Przez to tak miło się go czyta, tym bardziej przez fakt, że to nowe pokolenie bohaterów. Choć wcześniej nie wyobrażałabym sobie Hatake jak ojca to w Twoim opowiadaniu bardzo mu ta rola pasuje. Czekam na ciąg dalszy i przepraszam, że czytam z opóźnieniem. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż. Byłam zmuszona go trochę "zmiękczyć" do tej roli. W sumie to ja też z początku nie moglam wyobrazić go sobie w roli ojca, ale stwierdziłam, że nie może do końca życia pozostać sam.
      I nie przepraszaj. :*

      Usuń
    2. Właśnie w mandze trochę denerwuje mnie fakt, że Kishimoto bardzo rzadko zmienia "dobre charaktery". Jak już tworzy postać, to uporczywie trzyma się schematu. Z jednej strony to dobrze ( np. upartość Naruto), lecz z drugiej to czasami mógłby pokazać w swojej mandze takie uczucia. Skupia się na samotności, a mało ukazuje tej dobrej miłości pomiędzy dziećmi, a rodzicami. A jeśli ukazuje, to jedyne jako wspomnienie. Kurczę, nie wiem jak to ująć... Ale w mandze brakuje mi czegoś, co jest w Twoim opowiadaniu.

      Usuń
    3. Mniej więcej domyślam się, o co Ci chodzi. Może masz na myśli to, że przez takie uczucia jak miłość, radość, szczęście moje opowiadanie jest, no nie wiem, bardziej prawdziwe, bardziej realne? Może o to Ci chodzi?

      Usuń
    4. No właśnie! Jest takie prawdziwe. Nie ma tego odczucia "Kurde, w normalnym życiu by tak nie było.", tylko jak się czyta to można się wczuć, tak jakby bohaterowie byli Twoimi przyjaciółmi. :)

      Usuń
    5. Tak prawdę mówiąc, to nimi są. Żałuję jednak, że nie ma ich w prawdziwym świecie, ponieważ z pewnością zrobiliby porządek z pewnymi osobami.

      Usuń
    6. Powiało grozą... Lepiej nie narażać się Rani xD

      Usuń
    7. Oj, masz rację, lepiej nie, bo można tego bardzo pożałować. Jednak jeśli nikt mi się nie narazi, nie podpadnie w jakiś hańbiący dla mnie bynajmniej sposób, to nie ma się czego bać.

      Usuń
  4. Witam świetne opowiadanie czekam na NEXT POZDRAWIAM i zapraszam do mnie :)
    http://mdwolaac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, fantastic blog layout! How long have you been blogging for?
    you make blogginjg look easy. The overall look of your website
    iss magnificent, let alone the content!

    my website - Arthur Falcone

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako