Promienie
słoneczne oświetlały pogrążoną w ciemności Wioskę Liścia. Większość mieszkańców
spało kamiennym snem, obejmując ukochane osoby lub wręcz przeciwnie –
pogrążonych w samotności, mając za towarzyszy jedynie zimne, betonowe ściany.
Jedną z takich samotnych osób był młody chūnin,
który biegł przed siebie, skacząc po dachach i usiłując trafić pod wskazany
adres. Izumo Kamizuki, bo ten właśnie młody mężczyzna biegł przez uśpioną
wioskę, był potwornie zmęczony i przeklinał w duchu. Od ponad dwóch dni nie
spał, a to ze względu na to, że, jak zwykle, przyszło mu patrolować wioskę.
Spojrzał zmęczonym wzrokiem w dal, w stronę
domu Hokage, który otaczał mrok nocy. Izumo ziewnął potężnie. Nie uśmiechało
się mu budzić Czcigodnego ani tym bardziej jego córkę. Niestety musiał to
zrobić. Zadanie samo się przecież nie wykona. Chūnin nie był jednak przekonany
co do tego, aby wysyłać na nią geninów. Doświadczonych chūninów owszem, ale nie
sześcioletnie dzieci, które dopiero co skończyły Akademię, nawet jeśli należały
do drużyny specjalnej. Nigdy by nie pozwoliłby takim małym dzieciom na taką
odpowiedzialność. Izumo jednak nie mógł się wtrącać w sprawy starszyzny, nie
posiadał uprawnień. Był tylko zwykłym shinobi, rozkazy nadchodziły z góry i mężczyzna
nie mógł ich po prostu zignorować, nawet stawiając racjonalne argumenty.
Westchnął głęboko i przyspieszył, by po kilku
minutach stanąć u progu domu Hokage. Zapukał do drzwi, lecz nikt nie otwierał.
Chwilę później usłyszał ciche kroki, po czym drzwi otworzyły się, a w progu
stanął nikt inny tylko Kakashi Hatake ubrany w granatowy szlafrok, na twarzy
jak zawsze miał maskę. Szare włosy były w jeszcze większym nieładzie niż
zazwyczaj. Patrzył nieprzytomnie na Izumo i dłonią stłumił ziewnięcie, które cisnęło
mu się na usta.
-
Czcigodny… - zaczął Izumo, ale Hatake wpuścił go do środka.
-
Zaraz ją obudzę – mruknął Kakashi, przypuszczając, ze mężczyzna ma sprawę do
jego córki. Nie mówiąc już nic, wszedł po schodach i otworzył drzwi od pokoju
Yuki.
Izumo czekał, aż w końcu do przedpokoju
weszła mała, na oko nie więcej jak sześcioletnia dziewczynka. Długie, równie
srebrne jak u ojca włosy spływały jej na ramiona, a czarne oczy były załzawione
od niewyspania. Dziewczynka przywitała się z Izumo i poprosiła go o
wyjaśnienia. Kamizuki z początku nie wiedział, jak zacząć. Przecież córka
Czcigodnego była taka mała i drobna… Jak mogli pozwolić, by takie dziecko…
Mężczyzna otrząsnął się. To nie czas na rozczulanie się, Izumo, upomniał się.
Odchrząknął i zaczął stłumionym głosem:
-
Doszły nas słuchy, że w Kraju Storczyków pojawił się „Tora”. Przestępca ten
wstrzymuje cały tamtejszy handel. Otrzymaliśmy również informację, jakoby
utrzymywał kontakt z Akatsuki. Zadanie polega na udaniu się do Kraju Storczyków
i zlikwidowaniu przeciwnika, zanim narobi więcej szkód oraz dowiedzeniu się, na
czym tak naprawdę polega jego powiązanie z Akatsuki. Do wykonania misji została
przydzielona grupa specjalna, w skład której wchodzą: Naruto Uzumaki, Yuki
Hatake, Karasu Hyūga, Mizuko Uchiha i Shun Yasuda. Zbiórka o godzinie ósmej
przed bramą wioski – po tych słowach Izumo pożegnał się i zniknął w kłębie
szarego dymu.
~*~
Była to pierwsza misja Yuki. Dziewczynka była
bardzo podekscytowana i nie dlatego, że wybierała się do tak dalekiego kraju
jak Kraj Storczyków. Była podekscytowana tym, że jej drużyna dostała misję,
którą zwykły nowicjusz nie byłby w stanie wykonać. Dotarcie do tego
egzotycznego państwa zajmowało tydzień, oczywiście nie licząc przeszkód po
drodze, na które ona i jej drużyna na pewno się natkną.
Wyjęła z szafy niebieski płócienny plecak, do
którego zaczęła wrzucać shurikeny, kunaie, trochę notek wybuchowych oraz kulki
prowiantowe. Spakowała również kilka kanapek i onigiri, które uwielbiała.
Ubrała się szybko w swój standardowy strój składający się z czarnych obcisłych
getrów i granatowej koszulki z krótkim rękawkiem. Na szyi zawiązała ochraniacz,
a włosy spięła w wysoki kucyk.
Starając się nie budzić matki i brata, zeszła
z powrotem na dół do przedpokoju, by włożyć buty. W przejściu prowadzącym do
kuchni spostrzegła ojca, który stał z założonymi rękami i patrzył na nią
dziwnie. Sięgnęła po buty, po czym usiadła na krześle stojącym obok wieszaka.
Cały czas czuła na sobie spojrzenie ojca. W końcu, po kilku męczących minutach,
mężczyzna odezwał się:
-
Nie idź na tę misję, Yu.
Dziewczynka spojrzała na niego pytająco i
zapytała:
-
Co? Czemu? – zapięła but i wstała. Zarzuciła plecak na ramiona.
-
Bo mam złe przeczucia co do tego – odparł ojciec, po czym podszedł do niej, kucnął
i przygarnął córkę do siebie. Tulił dziewczynkę, równocześnie patrząc na zegar
wiszący na ścianie. Do godziny zbiórki pozostało mniej niż pięć minut. Nie
chciał, by Yuki szła na tę misję. Była przecież za mała, a poza tym była
jinchuuriki Dwuogoniastego.
Zacisnął powieki, marząc, by chwila
pożegnania nigdy nie nastąpiła. W końcu zaakceptował to, co było nieuniknione i
odsunął od siebie Yuki. Pocałował ją w czoło, czując, że do oczu napływają mu
łzy, gardło ścisnęło się. Odezwał się zdławionym głosem:
-
Wracaj szybko, Yu – wiedział, że ona to wychwyci. I wychwyciła. Ponownie
przysunęła się do ojca i objęła go za szyję.
-
Kocham cię, tatusiu – szepnęła. Kakashi poczuł na karku jej łzy. Po chwili
dziewczynka odjęła ręce i pocałowała ojca w policzek, dodając cicho: - Wrócę.
Wiedząc, że jest już spóźniona, otworzyła
drzwi i pognała w dal. Promienie słoneczne odbijały się od jej jasnych włosów.
Nie obejrzała się. Gdyby to zrobiła, nie potrafiłaby pobiec przed siebie.
Kakashi stał w progu, patrząc jak postać jego
ukochanej córeczki znika w oddali. Dopiero, gdy Yuki zniknęła z pola widzenia,
pozwolił sobie na cichy płacz. Opuścił głowę, a łzy kapały na drewniany próg.
Chwycił prawą dłonią drewnianą framugę i ścisnął mocno. Odpadło kilka drzazg.
Nagle poczuł czyjąś ciepłą i delikatną dłoń na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał
Hanare trzymającą na rękach Kazuki’ego ssącego smoczek i patrzącego na ojca
wielkimi niemal czarnymi oczami. Chłopczyk wyciągnął przed siebie rączki,
najwyraźniej wyczuwając smutek ojca. Mężczyzna wziął go na ręce i pocałował w
czubek jego srebrnej główki, równocześnie ściskając dłoń Hanare.
-
Poradzi sobie – powiedziała cicho, kładąc głowę na ramieniu męża.
~*~
Na miejsce dotarła lekko spóźniona. Yuki
dyszała ciężko, ramiączka plecaka wbijały się jej w ramiona. Czym prędzej przeprosiła
i dołączyła do swojej drużyny. Naruto widząc jej niezbyt radosną minę,
uśmiechnął się do niej. Po chwili wszyscy przekroczyli bramy wioski i pobiegli
przed siebie.
Od samego początku było spokojnie, nikt ich
nie atakował, towarzyszyły im tylko odgłosy zwierząt i narzekania Shuna na
ciężki plecak. Yuki nie słuchała ich. Skakała po konarach drzew, myśląc o
słowach ojca. Co miał na myśli, mówiąc, że ma złe przeczucia co do tej misji?
Czyżby chodziło tu o jej młody wiek? Możliwe, ale to na pewno nie był jedyny
powód. A więc jaki? I w tym momencie ją olśniło. Była przecież jinchuuriki,
stanowiła zarówno broń jak i zagrożenie. Co by było, gdyby demon przejął nad
nią kontrolę, jak to kiedyś było z Naruto? Spojrzała na swojego sensei. Gdyby
się przyjrzeć, można było dostrzec nikły wpływ demonicznej czakry. Yuki jako
jinchuuriki potrafiła dostrzec takie rzeczy. Może to był ten błysk w oczach?
Albo ostrzejsze niż u przeciętnego człowieka kły? Lub ten sposób poruszania
się. Zwierzęcy, dziki, drapieżny? Może to wszystko przemawiało za tym, że byli
niebezpieczni i w każdej chwili mogli stracić kontrolę nad swoim ciałem?
Przecież ona sama o mały włos nie zabiła doświadczonego jounina. Nawet nie
pamiętała, kiedy go zaatakowała ani jak to zrobiła. Wiedziała tylko, że to
zrobiła. Dlatego nie dziwiła się ludziom, którzy chcieli wyeliminować
potencjalne zagrożenie. Mieszkańcy Konoha nie stanowili wyjątku. Nie wszyscy,
co prawda, ale wciąż istniała spora grupa osób, które bały się Naruto i uważały
go za żądnego krwi potwora. Słyszała o Sabaku no Gaara, Kazekage Wioski Piasku.
Jinchuuriki ten był jednym z najlepszych przyjaciół Naruto Uzumakiego, lecz
wcześniej był takim właśnie potworem. Potworem, którego celem było wymordowanie
wszystkich ludzi. Gaara się jednak zmienił. I to dzięki Naruto. Momentalnie
poczuła wdzięczność dla młodego shinobi. Naruto rzeczywiście potrafił zmieniać
ludzi. Uśmiechnęła się mimowolnie. Uzumaki stanowił idealny przykład
jinchuuriki, który nie był żądnym krwi potworem. Poczuła przebłysk nadziei dla
siebie. Może jednak nie była skazana na klęskę?
~*~
Przez całą podróż na nikogo się nie natknęli,
co lekko niepokoiło Naruto, który zalecił im ostrożność. Yuki schowała pod
koszulką kunai na wszelki wypadek, lecz niepotrzebnie. Nikt ich nie zaatakował,
a przecież poruszali się rzadko uczęszczanym szlakiem i szansa na bycie
zaatakowanym znacznie wzrosła. Mimo tego nic się nie stało. Co prawda spotkali
kilkoro handlarzy herbatą bądź innymi naturalnymi dobrami, ale nic poza tym.
Po kilku godzinach zrobili postój. Zatrzymali
się w małej wiosce. Naruto wynajął dwa pokoje: jeden dwuosobowy i jeden
trzyosobowy.
Yuki położyła swój ciężki plecak na jednym z
dwóch łóżek i odetchnęła głęboko. Rozmasowała sobie obolałe ramiona i pokręciła
głową, odzywając się do Mizuko, która leżała z szeroko rozłożonymi nogami i
rękami pod głową i patrzącą się w szary sufit:
-
W końcu trochę odpoczniemy. Nie wydaje ci się, Mizuko, że Naruto-sensei trochę
przesadza?
Uchiha poderwała się i spojrzała pytająco na
przyjaciółkę.
-
Przesadza? W czym niby?
-
Wyruszyliśmy dziesięć po ósmej rano, teraz jest wpół do dziewiątej wieczorem.
Nie zatrzymywaliśmy się przez dwanaście godzin. Zwykły shinobi padłby trupem po
tylu godzinach biegu – Yuki usiadła na swoim łóżku, otworzyła plecak i wyjęła
ostatnią kanapkę oraz onigiri, jakie jej zostały. Odwinęła folię aluminiową, w
którą zawinięty był chleb, po czym ugryzła spory kęs.
-
Naruto jest jinchuuriki, Yuki. Tak samo jak ty. Słyszałam, że jesteście o wiele
bardziej wytrzymali niż my, szaraczki. I chyba to prawda – po tym, gdy to
powiedziała, ziewnęła głośno i potarła oczy. – Po was nawet nie widać
najmniejszych oznak zmęczenia. Chciałabym być taka jak wy. Wytrzymała.
-
To wcale nie jest nic fajnego, Mizuko. Jako jinchuuriki musisz mieć wciąż oczy
dookoła głowy, bo na każdym kroku ktoś może cię zabić. Tacy shinobi jak ja są
traktowani zarówno jako broń i zagrożenie. Do tego w każdej chwili mogę stracić
panowanie nad własnym umysłem i ciałem. A potem co? Obudzę się kilka godzin
później i pierwsze, co zobaczę, to twoje zwłoki na podłodze – szarowłosa
straciła nagle apetyt. Zawinęła niedojedzoną kanapkę w folię i położyła ją na
stoliku obok łóżka. – Tak wygląda życie jinchuuriki, Mizuko. Po tym, co ci
powiedziałam, nadal chcesz nim zostać?
-
Nie – odparła bez wahania, poprawiając sobie poduszkę. – Ale masz przecież
ojca, który zawsze będzie gotowy cię chronić. Matka tak samo.
-
Naruto przez trzynaście lat sądził, że jest sierotą, wszyscy tak myśleli, nawet
mój ojciec, a przecież był uczniem Minato. Moi rodzice też by nie żyli, gdyby
nie trzeci Hokage, który zapieczętował w sobie małą część czakry demona. Gdyby
sprawy potoczyły się inaczej, byłabym sierotą.
Nastąpiła cisza, którą żadna z nich nie mogła
bądź nie chciała przerwać. Życząc sobie spokojnej nocy, wślizgnęły się pod
kołdrę i wkrótce zasnęły.
~*~
Na miejsce dotarli szybciej niż się
spodziewali, bo po zaledwie pięciu dniach. Kraj Storczyków był pięknym państwem
otoczonym przez dżunglę, w której roiło się od kolorowych owadów i ptaków.
Drzewa, równie niezwykłe, co zwierzęta, oplatały niezliczone ilości piękne
storczyki. Niektóre kwiaty były tak ogromne, że przerastały człowieka. Jeszcze
inne wyglądały jak drapieżne owady, które tylko czekają, by pochwycić swoją
ofiarę. Kilka z nich miało niespotykane kolory. W ciemnym lesie świeciły
delikatnie, a to za sprawą bioluminescencji. Przez to las był niezwykłym
miejscem. Co jakiś czas słychać było donośne odgłosy małp, które skryte w
koronach tropikalnych drzew, przypatrywały się ukradkiem nieznajomym.
Wszyscy rozglądali się z zachwytem po
okolicy, ale nie Mizuko. Ona nienawidziła takich miejsc, gdzie roiło się od
różnego rodzaju robactwa i niebezpiecznych roślin. Uchiha raz po raz spoglądała
pod nogi, by czasem, oczywiście niechcący, nie nadepnąć na jakiegoś pająka lub
węża. Podczas gdy ona i jej drużyna przedzierała się przez gąszcz, kilkakrotnie
strącała z siebie kolorowe, wijące się gąsienice, czy równie nieprzyjemne,
krocionogi. Bezkręgowce te z pewnością zawierały w sobie silny jad, a
czarnowłosa dziewczynka nie chciała zostać przez któregoś z nich ukąszona.
Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie, po jakiś
trzech godzinach przedzierania się przez dżunglę, ujrzała białą plamę
świadczącą o tym, że za chwilę wydostaną się z nieprzyjaznego lasu. Po kilku
minutach wyszli na zieloną polanę, na której stały gęsto rozstawione domki na
palach z dachami pokrytymi liśćmi banana i palm. Kątem oka widziała, jak
ciemnoskóre dzieci przyglądały się jej ukradkiem, nie wiedząc, czy nie stanowi
zagrożenia.
Dziewczynka rozejrzała się. Z zaskoczeniem
odkryła, że wszyscy mieszkańcy wioski są niscy, lekko umięśnieni i czarnowłosi.
Zauważyła, że jedna z kobiet, i to wcale nie młoda, na oko prawie
osiemdziesięcioletnia staruszka z ostrym, zakrzywionym nożem w sękatej dłoni
podchodzi do jednego z drzew, na którym wyrósł storczyk o barwie lilii, wspina
się na nie, jakby wciąż była młoda, ucina kwiat na odpowiedniej wysokości, po
czym zeskakuje zręcznie na ziemię.
Gdyby była w wieku tej kobiety z pewnością
nie byłaby w stanie stanąć na krzesło, a co dopiero wejść na ponad
trzydziestometrowe drzewo. Pokręciła głową z podziwu dla mieszkańców.
W tym samym momencie ujrzała mężczyznę w
średnim wieku, który zmierzał w ich kierunku. Równie jak pozostali mieszkańcy
wioski miał czarne włosy i oczy. Ubrany był w koszulę z krótkim rękawem i
krótkie spodenki. Na stopach miał sandały. Mizuko patrząc na niego, poczuła
gorąco. Znajdowała się w lesie deszczowym, więc wilgoć obecna w powietrzu
wsiąkała w jej ubranie i włosy, ale to przejmująca duchota dawała się jej we
znaki. Miała wrażenie, że coś ściska jej płuca, przez co nie mogła normalnie
oddychać.
-
Jesteście shinobi z Konoha, jak przypuszczam! – powiedział głośno tubylec,
uśmiechając się do Naruto i pozostałych. – Chodźcie za mną! – ponaglił ich
ręką, a oni powlekli się za nim.
Mężczyzna zaprowadził drużynę siódmą do
jednego z większych domów w wiosce. Wspięli się po bambusowej drabince i po
chwili znaleźli się w środku. Dom miał tylko dwa pomieszczenia, nie licząc
łazienki. Na ciemnych ścianach wisiały drewniane kolorowe maski plemienne.
Gdzieniegdzie w bambusowych ścianach były okna bez szyb, przez które bez
przerwy wlatywały muszki i inne owady. Przy lodówce stała młoda piękna kobieta
o długich, lśniących ciemnobrązowych włosach. Nie miała tak ciemnej skóry jak
mężczyzna im towarzyszący – jej miała odcień kawy z mlekiem. Wielkie
czekoladowe oczy patrzyły na nich.
-
Poznajcie moją żonę Anani – odwrócił się do kobiety i dodał coś w obcym języku,
którego żaden z shinobi Konoha nigdy nie słyszał. – Ja mam na imię Aaran i
jestem przywódcą tego plemienia. Jak wiecie, przestępca imieniem Tora, napada
na naszą wioskę i kradnie cały dochód ze sprzedaży storczyków. Jeżeli się to
nie zmieni, wioska upadnie. Pomożecie nam? – zapytał z nadzieją w czarnych
oczach.
-
Po to tu jesteśmy. – odpowiedział Naruto, uśmiechając się do niego. – Dzisiaj
wieczorem zamierzamy podjąć odpowiednie kroki, lecz najpierw musimy odpocząć.
-
Tak, racja. Konoha przecież wcale nie leży tak blisko. Anani zaraz przygotuje
posiłek, a my tymczasem porozmawiamy.
~*~
Yuki słuchała uważnie tego, co mówił Aaran.
Wiedziała, że informacje, które podaje z pewnością pomogą im w wykonaniu
zadania. Do tej pory ona i pozostali dowiedzieli się, że Tora jest dobrze
uzbrojony i posiada co najmniej dwudziestu pomocników, a jego kryjówka znajduje
się jakieś dwa kilometry w linii prostej od wioski. Były to dwa magazyny, w
których suszyły się płatki storczyków, które miały zostać przerobione na olejki
i perfumy. To tam właśnie przebywał Tora.
W momencie, gdy Anani przyniosła tace pełne
owoców i warzyw oraz jakiegoś mięsa, którego nikt nie raczył tknąć w obawie, że
zawiera jakieś toksyny, zjedli skromną kolację, a Aaran przygotował im posłania
na podłodze, gdzie shinobi umościli się wygodnie i położyli, by odpocząć z parę
godzin, nim podejmą jakiekolwiek działania.
~*~
Gdy nadeszła noc, shinobi Konoha zerwali się
z posłań i zaczęli przygotowywać się wykonania zadania. Yuki schowała dwa
kunaie w miejscach, gdzie będzie mogła swobodnie je wyciągnąć w razie walki. Do
kabury na lewym udzie wrzuciła shurikeny, po czym założyła buty i zeskoczyła na
wciąż ciepłą ziemię przed chatą. Podbiegła do Naruto, a po chwili cała drużyna
zagłębiła się w dżunglę.
Szli ścieżką, która została wydeptana
najpewniej przez Torę i jego pomocników. Pobiegli przed siebie i po kilku
minutach dotarli do magazynów, w których trzymano suszone płatki storczyków. W
drewnianych budynkach nie paliło się światło, ale shinobi Konoha dla
bezpieczeństwa ukryli się w krzakach, mając nadzieję, że Tora za chwilę się
pojawi. Siedzieli, ukryci wśród tropikalnych roślin, obserwując, czy nic się
nie dzieje.
Yuki wysunęła się naprzód, ale Naruto złapał
ją za kołnierz i zmusił do wycofania się, szepcząc:
- Oni gdzieś tu mogą być,
nie wystawiaj się niepotrzebnie na widok, Yuki.
Ta spojrzała na niego z wyrzutem i odparła:
- Ale przecież nikogo nie
ma.
- Mogą się czaić w
krzakach po drugiej stronie. Najpewniej obserwują, czy w pobliżu nie kręci się
nikt, kto byłby w stanie im przeszkodzić – dodał Uzumaki, mrużąc oczy i
spoglądając na zarysy magazynów.
- Sensei, Yuki ma chyba
rację. Ile można czekać? – zapytał Shun, przysuwając się ostrożnie do blondyna,
który odwrócił się i posłał mu niezbyt przyjazne spojrzenie.
- Tyle, ile trzeba, a
teraz bądźcie cicho, bo chyba coś słyszałem…
Nagle wszyscy umilkli. Rzeczywiście. Od
przeciwległej do nich strony buszu dało się słyszeć cichy szelest liści. Po
kilku sekundach na polanę wypadł mężczyzna. Poruszał się szybko i bardzo cicho.
Wkrótce shinobi usłyszeli skrzypnięcie otwieranych, a potem zamykanych drzwi
jednego z magazynów.
- Yuki, w tym momencie
możesz się wykazać swoją szybkością – powiedział cicho Naruto. – Sprawdź, czy
to rzeczywiście Tora, a potem wróć i zdaj mi relację.
Szarowłosa wysunęła się naprzód, w zębach
trzymała kunai. Bezszelestnie sunęła po ziemi, raz po raz zmieniając kierunek.
Robiła to po to, aby wrogowie jej nie zauważyli. Po niedługim czasie stanęła
przy ścianie magazynu i oparła się o nią plecami. Stawiała szybkie, drobne
kroki i zanim ktokolwiek się spostrzegł, zniknęła we wnętrzu magazynu. Naruto
odetchnął z ulgą, po czym obserwował dalej.
~*~
Yuki ogarnęła ciemność. Nic nie widziała.
Czuła tylko obecność Tory i kogoś jeszcze. Nie wiedziała tylko, kogo. Ostrożnie
przestąpiła krok naprzód, obawiając się, ze deski pod jej stopami zaskrzypią.
To się jednak nie stało. Yuki odetchnęła w duchu i przeszła kolejnych parę
kroków, aż do momentu, w którym wielki regał z ułożonymi starannie płatkami
storczyków nie zastąpił jej drogi. Nie mogła go wyminąć, obok niego stał
kolejny regał, a dalej kolejny. Stanowiły całkiem przyzwoitą przeszkodę, ale nie
dla niej. Dziewczynka zgromadziła czakrę w stopach, równocześnie wymierzając
kąt i siłę, z jaką musiała się odbić od podłogi, aby wylądować na belce tuż nad
regałem. Skoczyła i… zahaczyła palcami o sam skraj belki. Źle wymierzyła
odległość. Podciągnęła się i usiadła na belce, dysząc ciężko, lecz po chwili
umilkła, ponieważ usłyszała znajomy głos. Światła w magazynie nagle się
włączyły, a ona musiała wycofać się do cienia, aby wróg jej nie zauważył. Głos
przybliżał się i towarzyszył mu kolejny. Tego głosu nie znała. Niewątpliwie
należał do mężczyzny. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się dwójka ludzi.
Jeden z nich, znacznie wyższy od drugiego, ubrany był w czarny płaszcz, na
którym wymalowane były czerwone chmury. Na głowie miał słomkowy kapelusz. Po
chwili go zdjął, a Yuki o mały włos nie krzyknęła. To był Itachi Uchiha. W
takim razie, kto był tym drugim? Dziewczynka przesunęła się kawałek, ponieważ
nie widziała go zbyt dobrze. Poruszał się szybko i nerwowo gestykulował.
Zmrużyła oczy, chcąc dostrzec rysy twarzy mężczyzny ukryte pod czarną,
drewnianą maską. W tym samym momencie ją olśniło. Rozpoznała tę postawę, ten
wzrost, ten sposób poruszania się. Przestępcą o imieniu Tora okazał się nikt
inny, jak przywódca wioski – Aaran.
Zaczęła się cicho wycofywać, ale zatrzymał ją
głęboki głos Uchihy, mówiący:
-
Nie mówiłeś, że kogoś przyprowadzisz, Tora. Nigdy bym nie przypuszczał, że
zdradzisz Akatsuki…
-
Oczywiście, że nie zdradziłem! Jakże bym mógł, panie Itachi – Aaran wykonał
nerwowy gest dłonią. – Skąd to przypuszczenie?
-
Stąd, że na belce za tobą czai się shinobi, obserwujący naszą rozmowę – dodał
Uchiha, a po chwili rozpłynął się.
Yuki wyczuła go, ale zdecydowanie za późno.
Zdążyła poczuć na swoim gardle dotyk metalu. Odwróciła powoli głowę,
przełykając ślinę. Za nią, w przysiadzie, przykładający jej sztylet do gardła,
znajdował się Itachi. Spoglądał na nią obojętnym wzrokiem.
-
Te włosy i oczy… Jesteś pomiotem Hatake, prawda? Cudownego przywódcy
Konoha-gakure… - odezwał się cicho, jednak wyraźnie słyszała jego głos.
-
Nie obrażaj mojego ojca – syknęła Yuki, próbując odsunąć rękę Uchihy od swojej
szyi. Na próżno. Mężczyzna był za silny.
Błyskawicznie pochwycił dziewczynkę i
zasłonił jej usta dłonią.
-
Nie krzycz, nikt cię nie usłyszy – powiedział jej cicho do ucha, po czym, razem
z nią, sfrunął na dół, aby stanąć przed Aaranem, który na jej widok zdjął maskę
i uśmiechnął się.
Itachi postawił dziewczynkę na podłodze, przy
okazji trzymając ją za nadgarstki tak, by nie mogła uciec. Przywódca wioski
przyjrzał się jej uważnie, a potem zaśmiał się.
-
Nie myślałem, że przyślą tu takiego gówniarza. Co ty możesz, dzieciaku, zrobić,
co? Obaj jesteśmy silniejsi od ciebie, dziewczynko. Nie uda ci się stąd uciec.
Zaprowadzili ją do innego pomieszczenia, po
czym przywiązali do krzesła. Yuki patrzyła na nich wojowniczo, ale w głębi
ducha była przerażona. Co oni jej zrobią? Zabiją ją? Z pewnością, ale nie od
razu. Musieli wyciągnąć od niej informacje.
Zacisnęła powieki, gdy zbliżył się do niej
Itachi, odsłaniający sharingana. Wiedziała, że nie może patrzeć mu w oczy.
-
Jesteś nieźle wyszkolona, dzieciaku, ale niewystarczająco, by postawić opór
Mangekyō Sharinganowi.
Czuła, że jej wola powoli zostaje łamana.
Próbowała na nowo zacisnąć powieki, ale te jej nie słuchały. Powoli unosiły
się, a po chwili Yuki została wciągnięta do mrocznego wymiaru Uchihy.
Ujrzała czerwony księżyc w pełni i takie same
chmury sunące po niebie. Dziewczynka znajdowała się na centralnym placu wioski,
ale Konoha… Konoha stanowiła tylko gruz i nic poza tym. Słyszała jęki
torturowanych mieszkańców wioski. Jej stopy dotykały lepkiego od krwi betonu.
Odwróciła się powoli, a potem wrzasnęła. Do latarni, teraz niebezpiecznie
chyboczącej się, przywiązani zostali jej przyjaciele i rodzina. Martwi. Wszyscy
patrzyli na nią szklistym wzrokiem, a ich sine twarze wywoływały u niej
mdłości. Nagle usłyszała za sobą niski głos:
-
Twoje najgorsze obawy mogą się wkrótce spełnić, Yuki Hatake, chyba że pozwolisz
Akatsuki wyciągnąć z ciebie demona.
Wiedziała, że to Itachi do niej przemawia.
Zacisnęła dłonie w pięści i krzyknęła głosno:
-
Nie pozwolę, byś skrzywdził moją rodzinę i przyjaciół! Możesz mnie sobie wziąć,
ale zostaw ich w spokoju!
Iluzja rozwiała się, a Yuki z powrotem
znalazła się w pomieszczeniu, wciąż przywiązana do krzesła. Nie zwróciła uwagi
na to, że podnoszą ją czyjeś ręce, bo i tak pochłonęła ją nieprzenikniona
ciemność.
~*~
Naruto niepokoił się. Yuki wyszła na zwiad
dwie godziny temu i nadal nie wróciła. Młody chłopak siedział tak jeszcze przez
parę minut, ale wkrótce nie wytrzymał i zerwał się na nogi, po czym
poinstruował drużynę, by zaczęli szukać Yuki. Rozdzieli się na dwie grupy.
Jedna poszła sprawdzić mniejszy magazyn, druga większy. Przeczesali również
teren wokół nich, a potem wrócili zrezygnowani do miejsca, skąd mieli
zaatakować. Shun jednak nie posłuchał swojego nauczyciela. Dobrze zrobił,
ponieważ znalazł list. Chłopiec przeczytał go szybko, a po chwili popędził w
kierunku swojej drużyny, wrzeszcząc:
-
Sensei! Yuki… Yuki została porwana!
Z początku nie wiedzieli, czy Yasuda sobie z
nich nie żartuje, jednak gdy Naruto odebrał od niego list, wszyscy przyjęli
straszną prawdę.
- Natychmiast wracamy do Konoha. Musimy
zorganizować misję ratunkową dla Yuki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobrze, jestem. Cóż... Oto początek nowej serii, mam nadzieję, że lepszej i będzie większe zainteresowanie komentującymi... Smutno mi, jak widzę taką mizerną ilość komentarzy, które nijak nie mają się do wyświetleń. No nic, kończę podsumowanie. Dedykacja dla tych osób, co zwykle, nie chce mi się pisać, dla kogo, bo jest ich zbyt dużo :D Wybaczcie mi moje lenistwo.
Przepraszam za spoiler w razie, gdyby ktoś nie był na bieżąco z mangą.
Uwielbiam, jak on się śmieje, jest w tedy taki słodki.
PS Kakashi, zawsze będziesz najlepszy. A Sasuke niech się wypcha, skoro zazdrości :P
Kakaś jest najzajebistszy *^* nie czytam mangi ale widziałam kilka spojlerów przez co mam kolejny powód do urwanie jaj Saskowi ^^ BĘDZIE RZEŹ!!! MUHAHAHAHAHAHA!!!!!! A teraz czas na moje ulubione punkciki ^^ :
OdpowiedzUsuń- Kakaś taki dobry tatuś TT^TT
- Kraj Storczyków ^^ jej~ ^0^
- Itaś */~\* Moja bestia */q\*
- DLACZEGO??!! DLACZEGO PORWALI YUKI??!! ONA JEST TAKA MŁODA!!!!!
To tyle punkcików ^^ też uwielbiam śmiech Kakasia ^^ nie mogę się doczekać ciągu dalszego ^^ papapa :*
Oj tak, jest świetny (i słodki przy okazji). Też nie znoszę Sasuke, on jest jakiś taki... wybrakowany to nie jest odpowiednie słowo. Zadufany w sobie. Chyba tak. Nigdy go nie lubiłam, tak samo Sakury. Nie podoba mi się, jak traktuje Naruto, który przecież jest w niej zakochany.
UsuńA teraz czas na podsumowanie punkcików ^^
● Kakaś to nie jest dobry tatuś, tylko świetny tatuś ^^
● Kraj Storczyków - dziękuję mojemu kochanemu, zdychającemu kwiatuszkowi. To właśnie on mnie natchnął.
● Itachi - Łasiczka :) też jest super =D
● Porwali Yuki dlatego, że:
1. Jest jinchuuriki.
2. Odkryła tożsamoś Tory.
3. Lubię ją zadręczać ;)
Oj, ten jego śmiech... Jest taki... o rany, brak słów.
PS Nie wiem, kiedy będzie ciąg dlaszy, Wena, którą nazwałam Jem, poszła się gwizdać.
Papa ;*
DOTARŁAM.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Minori, Kakashi jest bardzo słodki w roli ojczulka, podoba mi się to. :)
Zakochałam się w opisie tego lasu, dżungli. Przeszłabym się do takiego miejsca, chociaż na widok pająka prawie mdleję a wyobrażam sobie te giganty na drzewach. Błech. xD
Chyba już mówiłam, że Naruto jako kapitan drużyny również mi się podoba. :)
Pomysł całej tej magicznej wioski bardzo mnie urzekł i nie spodziewałam się za cholerę, że przywódca wioski może okazać się takim dziadem.
Od początku miałam dziwne przeczucie, że spotkam w tym tekście albo Deidarę albo Itachiego. Potem już tylko modliłam się o to, że reszta drużyny siódmej wpadnie na pomoc, ale niestety tak nie było. Ale nie narzekam, bo w ten sposób rozpoczął się kolejny ciekawy wątek. :3
Buuuuziak :*
No wiesz, ta dżungla to nagle przyszła. Spojrzałam na mojego storczyka i bach! - jest dżungla, jest pomysł.
UsuńA ja bym nie poszła, nie lubię tej wilgoci, robactwa, małp...
Pająki? Nic mi o nich nie wspominaj, jak je widzę, to od razu sobie wyobrażam, że po mnie łażą. Ohyda.
Tak, mówiłaś już, jak ci się podoba Naruto w roli jounina ^^
Pomysł na wioskę - dziękuję wam Papuasi! Nowa Gwinea zawsze spoko. I cóż... wiem, nikt się tego nie spodziewał.
Tak, Kakashi jest bardzo alodki w roli ojca *^*.
Poczekaj do następnego rozdziału, będzie się działo ;)
Kocham Kakashiego, uwielbiam Kakashiego <3 Kolejny rozdział, który przywołuje wspomnienia z początków "Naruto". Przez to tak miło się go czyta, tym bardziej przez fakt, że to nowe pokolenie bohaterów. Choć wcześniej nie wyobrażałabym sobie Hatake jak ojca to w Twoim opowiadaniu bardzo mu ta rola pasuje. Czekam na ciąg dalszy i przepraszam, że czytam z opóźnieniem. :*
OdpowiedzUsuńNo cóż. Byłam zmuszona go trochę "zmiękczyć" do tej roli. W sumie to ja też z początku nie moglam wyobrazić go sobie w roli ojca, ale stwierdziłam, że nie może do końca życia pozostać sam.
UsuńI nie przepraszaj. :*
Właśnie w mandze trochę denerwuje mnie fakt, że Kishimoto bardzo rzadko zmienia "dobre charaktery". Jak już tworzy postać, to uporczywie trzyma się schematu. Z jednej strony to dobrze ( np. upartość Naruto), lecz z drugiej to czasami mógłby pokazać w swojej mandze takie uczucia. Skupia się na samotności, a mało ukazuje tej dobrej miłości pomiędzy dziećmi, a rodzicami. A jeśli ukazuje, to jedyne jako wspomnienie. Kurczę, nie wiem jak to ująć... Ale w mandze brakuje mi czegoś, co jest w Twoim opowiadaniu.
UsuńMniej więcej domyślam się, o co Ci chodzi. Może masz na myśli to, że przez takie uczucia jak miłość, radość, szczęście moje opowiadanie jest, no nie wiem, bardziej prawdziwe, bardziej realne? Może o to Ci chodzi?
UsuńNo właśnie! Jest takie prawdziwe. Nie ma tego odczucia "Kurde, w normalnym życiu by tak nie było.", tylko jak się czyta to można się wczuć, tak jakby bohaterowie byli Twoimi przyjaciółmi. :)
UsuńTak prawdę mówiąc, to nimi są. Żałuję jednak, że nie ma ich w prawdziwym świecie, ponieważ z pewnością zrobiliby porządek z pewnymi osobami.
UsuńPowiało grozą... Lepiej nie narażać się Rani xD
UsuńOj, masz rację, lepiej nie, bo można tego bardzo pożałować. Jednak jeśli nikt mi się nie narazi, nie podpadnie w jakiś hańbiący dla mnie bynajmniej sposób, to nie ma się czego bać.
UsuńWitam świetne opowiadanie czekam na NEXT POZDRAWIAM i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://mdwolaac.blogspot.com/
Już weszłam i zostawiłam komentarz :D
UsuńWow, fantastic blog layout! How long have you been blogging for?
OdpowiedzUsuńyou make blogginjg look easy. The overall look of your website
iss magnificent, let alone the content!
my website - Arthur Falcone