Zeszli na dziedziniec przed Akademią, gdzie kobieta
(nazywała się Anko Mitarashi i naprawdę miała coś z głową, tak jak podejrzewała
drużyna siódma), która kazała stawić się geninom, miała objaśnić zasady
drugiego etapu testu.
Yuki,
Mizuko, Karasu i Shun stanęli w pewnej odległości od starszej kunoichi, po czym
zaczęli wsłuchiwać się w to, co miała do przekazania.
—
Zanim drugi etap się rozpocznie, rozdam wam zgody. – powiedziała, podchodząc do
każdego z osobna i wręczając mu kartkę papieru oraz ołówek.
Yuki
przyjrzała się formularzowi. Miała złe przeczucia. Domyślała się, że drugi etap
nie będzie tak prosty jak poprzedni i najpewniej będą musieli ryzykować życie,
aby go zdać.
—
A po co są te zgody? – usłyszała chłopięcy głos. Shinobi z obcej wioski
podniósł rękę i zadał pytanie. – Dlaczego mamy je podpisać?
Kobieta
westchnęła i zakręciła kunai’em na palcu.
—
Na tym etapie giną ludzie, a mówiąc szczerze, stają się żarciem dla
drapieżników. Gdyby nie te zgody, ja bym została pociągnięta do
odpowiedzialności za waszą, dość prawdopodobną śmierć, rozumiecie? – odparła.
Szarowłosa
natychmiast zrozumiała, co chciała przekazać kunoichi. Te świstki, które
trzymali w dłoniach były jednocześnie przepustką do zdobycia rangi chūnnina,
ale też świadectwem tego, że miało się na uwadze własny zgon.
Przygryzła
wargę, zaczynając się wahać, jednak dopiero teraz, w momencie kiedy jedną
trzecią testu miała już za sobą.
A może ojciec miał rację, pomyślała, może faktycznie nie jestem na to gotowa?
Zważyła w dłoni ołówek. Nie mogła
się teraz wycofać. Co najmniej połowa z tych ludzi zginie, a ona mogła się
znaleźć wśród nich. Na samą myśl o śmierci chciało jej się płakać. Nie dość, że
pół roku temu jej się to przydarzyło, a teraz sytuacja mogła się powtórzyć. Nie
chciała umierać, bardzo nie chciała, ale co będzie, jeżeli trafi na przeciwnika
na tyle silnego, że nie będzie miała wyjścia, tylko dać się zabić?
Potrząsnęła
głową, mrugając powiekami. Taki był żywot shinobi – na każdym kroku wiązał się
z ryzykiem.
Odetchnęła
i podpisała zgodę. Nie mogła stchórzyć.
Wstała,
po czym oddała formularz egzaminatorce. Po niej zrobiła to reszta drużyny.
Kiedy
wszyscy oddali, kunoichi ponownie się odezwała:
— Skoro
wszyscy oddali formularze, możemy przejść do właściwej części egzaminu. W
związku z tym udamy się w pewne miejsce, a mianowicie... do Lasu Śmierci.
Szarowłosej
nic to nie mówiło, mimo tego, razem z pozostałymi shinobi, udała się w docelowe
miejsce.
~*~
Zatrzymali
się przed dżunglą odgrodzoną wysokim płotem. Tuż obok głównego wejścia stała
mała budka, w której siedziała dwójka chūnninów.
Drużyna
siódma ustawiła się w kolejce. Jakieś dziesięć minut później nastała kolej
teamu Yuki. Cała czwórka weszła do środka, gdzie shinobi sprawdzili ich dane
osobowe, po czym wręczyli biały zwój młodej Uchiha oraz dodali, że mają
skierować się do wejścia numer trzy.
Dzieciaki
podziękowały, a potem odeszły, rozmawiając po drodze.
– Jak myślicie,
czy w trzecim egzaminie też będziemy musieli walczyć? – zapytał Karasu, kopiąc kamyk leżący na drodze.
Mizuko
prychnęła.
-
Najpierw musimy zdać drugą część. Dopiero potem
będziemy myśleć, co dalej – powiedziała.
Zatrzymali
się przed bramą, obok której stał młody, ciemnowłosy mężczyzna, trzymający w
dłoni klucze.
Chūnnin
zerknął na zegarek, po czym podszedł do bramki i wetknął klucz w zamek. Rozległ
się trzask. Spojrzał na czwórkę geninów i powiedział:
– Start!
Shinobi
na dźwięk gwizdka pobiegli przed siebie, jednak
po tym, jak przebiegli jakiś kilometr, ponownie się zatrzymali. Za sobą
usłyszeli trzask. Yuki błyskawicznie się odwróciła, rzucając w krzaki shuriken.
Rozległ się ludzki jęk. Po chwili z chaszczy wyszła Suko i jej drużyna. — Aki i Sado. Yamada trzymała się za lewe
ramię, w które przed chwilą utkwiła broń. Krew ściekała dziewczynce po ręce.
–
Co wy tu robicie? — zapytała, podchodząc do pozostałej czwórki.
– Co wy tu robicie? — odpowiedział
pytaniem Shun. — Jeżeli chcecie nam zabrać zwój, to życzę powodzenia – dodał.
Spojrzeli po sobie. Cały ich plan
wziął w łeb. Od początku planowali, że zaatakują drużynę siódmą, jednak dopiero
teraz zdali sobie sprawę, że nie są w stanie jej pokonać.
– Nie, no co wy! My? Nie... –
mruknęła Yamada, uśmiechając się fałszywie, po czym pociągnęła pozostałych
członków za rękawy, i tym samym zniknęła z powrotem w lesie.
Yuki i jej drużyna wpatrywali się
przez chwilę w gąszcz przed sobą. Wiedzieli, że drużyna numer dziewięć będzie
próbowała odebrać im zwój, ale nie spodziewali się, że na ich widok stchórzą i
po prostu uciekną, tak jak to miało miejsce przed chwilą.
Stali tak jeszcze przez kilkanaście
sekund, a później pobiegli przed siebie. Skakali po konarach drzew, rozglądając
się w poszukiwaniu potencjalnych przeciwników. Nikt ich nie atakował, co było bardzo
podejrzane. Szybko doszli do wniosku, że wrogowie ich obserwują, czekając na
to, aż się zmęczą albo uznali, że nie są warci odebrania zwoju.
W pewnym momencie Yuki zauważyła
małą polanę. Musieli ustalić, co zrobić w razie, gdyby się rozdzielili i po
jakimś czasie ponownie mieli się spotkać.
Szarowłosa usiadła na ziemi,
czekając na to, aż przyłączą się do niej przyjaciele. Gdy to się stało,
westchnęła i wyjęła z plecaka kunai, którym zaczęła kręcić na palcu.
– Musimy wymyślić coś w wypadku rozdzielenia
się. Jakiś odzew albo coś podobnego – odezwała się. — Proponuję coś takiego – w
tym momencie zagwizdała cicho, równocześnie podając melodię. Doskonale
wiedziała, że najlepszym wyjściem będzie trzymanie się razem. W ten sposób zwiększą
swoje szanse na zdanie egzaminu, a co najważniejsze, na przeżycie. Przeczuwała
jednak, że wkrótce będą musieli się rozstać.
Kiwnęli głowami na znak zgody. Cała
trójka nie miała nic przeciwko pomysłowi Yuki. Sami by nie wpadli na coś
takiego. Shun nie miał głowy do myślenia, Karasu był wystraszony, a Mizuko
bolała głowa.
W tej samej chwili ziemia zadrżała.
Czwórka geninów poderwała się na nogi, trzymając w pogotowiu sztylety.
Podłoże rozstąpiło się, a ze
szczeliny zaczęły wychodzić olbrzymie dżdżownice z przyssawkami po bokach
ciała. Yuki myślała, że to dżdżownice, dopóki jeden z robaków nie skoczył na
nią (co u normalnych pierścienic nie powinno mieć miejsca) i wbiło maleńkie,
ostre ząbki w skórę na jej lewym ramieniu.
Jęknęła. Pijawka wytwarzała substancję
powodującą ból i osłabienie mięśni, przez co kunai, który trzymała wypadł jej z
ręki. Przed oczami pojawiły jej się kolorowe plamy. Poczuła, że ugryzione
miejsce zaczyna puchnąć. Kolana się pod nią ugięły. Zrozumiała, że pijawka
oprócz krwi wysysa także jej czakrę.
Zerknęła na boki. Spostrzegła, że
jej przyjaciele leżą na ziemi, próbując oderwać szkodniki od swoich ciał.
Drżącą ręką wyjęła shuriken i wbiła
go w pijawkę. Rozległ się pisk, a po chwili robak odpadł. Po ręce dziewczynki
ciekła krew.
Zataczając się, podeszła do swoich
przyjaciół i tak jak poprzednio, pozbyła się natrętów.
Yuki przestało szumieć w głowie.
Pomogła reszcie swojej drużyny usiąść, a sama zaczęła dalej pozbywać się pijawek. Na szczęście ze
szczeliny nie wydobywało się ich więcej. Odetchnęła z ulgą, siadając obok
pozostałych.
Jej rana już się zagoiła i Yuki
poniekąd poczuła się już normalnie. Mizuko, Karasu i Shun byli bladzi i mieli
cienie pod oczami.
Uchiha wyjęła z kabury na udzie małe
pudełeczko wypełnione kolorowymi pigułkami. Wyciągnęła z niego cztery
niebieskie i czerwone, po czym rozdała je przyjaciołom.
Karasu spojrzał na nie z
powątpieniem i zapytał:
— Co to jest?
— Pigułki prowiantowe. Odnowią nasze
zapasy krwi i czakry – powiedziała i połknęła obie naraz.
— A czy to jest bezpieczne? –
odezwał się Shun. – Mam jakieś złe przeczucia.
Uchiha westchnęła.
— W umiarkowanych ilościach tak, a
poza tym nie otrułabym was – odparła, podnosząc głos.
Pomarańczowowwłosy chłopiec wzruszył
ramionami i połknął kulki.
Siedzieli w milczeniu jeszcze przez
dziesięć minut, upewniając się, że dżdżownice ponownie nie zaatakują. Kiedy
zrozumieli, że nic im nie grozi, Yuki wstała.
— Nie chcę nic mówić, ale musimy
ruszać – odezwała się, otrzepując pupę z piasku.
Po chwili podnieśli się pozostali
członkowie drużyny siódmej.
Jeszcze raz zerknęli w dół, z
którego kilkanaście minut wcześniej wyszły robaki, a potem cała czwórka
wskoczyła na drzewo i zniknęła w zaroślach.
~*~
Biegli, rozglądając się w
poszukiwaniu przeciwników. Jak na ironię, nikogo nie było w pobliżu. Zupełnie
tak, jakby wszyscy wyparowali. A przecież to był pierwszy dzień pięciodniowego
egzaminu. Powinno być słychać odgłosy walk i krzyki shinobi, a tymczasem do
uszu czwórki geninów docierały jedynie ćwierkanie ptaków i cykanie świerszczy w
zaroślach.
Jak tak dalej pójdzie, obleją
egzamin.
Przyspieszyli.
W tym samym momencie Yuki usłyszała
znajomy głos. Oceniła, że wrogi shinobi znajduje się od nich w odległości
zaledwie pół kilometra. Jako jinchuuriki miała bardzo wyczulony słuch.
Nakazała przyjaciołom, by podążyli
za nią, po czym skręciła gwałtownie na północny zachód.
Po jakiś trzydziestu sekundach
zeskoczyła z drzewa i schowała się w krzakach. Przed nią, oddalona o jakieś
piętnaście, góra dwadzieścia metrów siedziała oparta o kamień ta sama
dziewczyna, która przyczepiła się do niej podczas pierwszego testu. Obok niej
stała dwójka chłopaków. Na oko mogli mieć 13—14 lat. Jeden z nich był dość
niski i chudy jak na swój wiek. Drugi natomiast miał dobrze ponad metr
osiemdzisiąt wzrostu. Ramię chłopaka było grubości tułowia Yuki.
— Mam nadzieję, że pułapka
zastawiona na tę małą zadziałała, Mikoto. Wydawała się dość silna jak na genina
– odezwał się chudzielec.
Dziewczyna prychnęła.
— Te pijawki stworzone są po to, aby
wysysać czakrę i krew. Wątpliwe, żeby ona i jej drużyna przeżyli. Nie po to
zużyłam jedną trzecią czakry, aby się nam wymknęli. Niedługo pójdę tam i
zabiorę im zwój.
— A skąd wiesz, że mają Zwój Nieba?
– odparł osiłek, zakładając ręce na szerokiej piersi.
— Nie wiem! Ale tak czuję.
Wtedy Yuki poczuła, że nie może
dłużej czekać. Ta dziewczyna próbowała ją zabić! A zresztą nie tylko ją.
Wyszła z krzaków, mówiąc:
— Tak myślałam, że to ty.
Starsza poderwała się na nogi,
wyjmując z kabury na udzie kunai, który po chwili rzuciła w stronę Yuki. Ta
uchyliła się zręcznie, przez co sztylet wbił się w drzewo znajdujące się za
dziewczynką.
Szarowłosa podeszła wolnym,
spokojnym krokiem do trójki geninów. Od samego początku wiedziała, że ta
drużyna będzie chciała ją wyeliminować, ale nie spodziewała się, że Hatake nie
da się tak po prostu załatwić.
Yuki nie pragnęła z nimi walczyć.
Miała nadzieję, że jednak nakłoni shinobi Piasku do oddania im zwoju bez walki.
Nie miała jednak pojęcia, jaki zwój posiadają.
― Jakim cudem… To niemożliwe… ―
wyjąkała Mikoto.
― Nie wiesz czegoś o mnie i mojej
drużynie – odparła Yuki, posyłając przeciwniczce ironiczny uśmiech. – Nie damy
się od tak zabić. Nie na darmo nasz sensei dopuścił mnie i moich przyjaciół do
tego egzaminu.
Mikoto wyjęła kolejny kunai z
zamiarem ponownego zaatakowania dziewczynki.
W tym samym momencie obie usłyszały
krzyk – to Mizuko, Karasu i Shun rzucili się na jednego z chłopaków i w tej
chwili dwoje z nich przyciskało chudzielca do ziemi. Osiłek stał obok,
zdezorientowany, a młody Hyūga trzymał go na dystans, ostrzegając, że jak zrobi
choć jeden podejrzany ruch, to zaatakuje. Wielkolud wzruszył tylko ramionami i
usiadł pod drzewem, po czym założył ręce za głowę i zamknął oczy.
― Co ty wyprawiasz, Hiroto? –
wrzasnęła Mikoto, zerkając na kolegę z drużyny.
― Nie chcę brać w tym udziału.
Wiesz, że się na to nie pisałem… ― mruknął.
Z powrotem przeniosła wzrok na Yuki,
zaciskając zęby. Zakręciła sztyletem na palcu i powiedziała:
― Ty mała… Nie bądź taka pewna
siebie, bo cię to zgubi!
Nagle zniknęła, by za chwilę pojawić
się za szarowłosą. Wymierzyła kunai w tętnicę szyjną dziewczynki. Yuki jednak
przeczuwała, co się zdarzy, więc uchyliła się, kładąc dłonie na ziemi i wykonując
kopnięcie w miejsce, gdzie powinien znajdować się wróg. Trafiła w powietrze.
Mikoto była zadziwiająco szybka, jak na osobę, która była pozbawiona prawie
połowy czakry. A może kłamała?,
pomyślała Hatake, rozglądając się w poszukiwaniu starszej dziewczyny. Tuż przed
jej oczami mignął cień. Odskoczyła zwinnie. Szarowłosa nie mogła jej trafić.
Wyglądało to zupełnie tak, jakby celowała powietrze, a nie ciało. Dlaczego nie mogę jej trafić? W ogóle nie
potrafię odczytać ruchów Mikoto…
Poczuła
kopnięcie w brzuch. Upadła na ziemię i chwyciła się za żołądek. Kilka sekund
później wstała i na nowo zaatakowała Mikoto. Tym razem jednak ją drasnęła,
ponieważ na jej kunai’u została krew. Yuki nie miała pojęcia, dlaczego tak się
stało. Do głowy przyszło jej to, że może dziewczyna się na moment
zdekoncentrowała.
Mikoto nagle się zatrzymała.
Ściskała skaleczoną rękę, po której spływała cienka strużka krwi.
― Czemu…? – zapytała. – Dlaczego nie
dajesz mi się zabić?! – wrzasnęła.
Znów zniknęła, a szarowłosa ponownie
znalazła się na ziemi. Tym razem dostała w lewy bok. Ciemna koszulka zaczęła
nasiąkać krwią. Podwijając ją, spostrzegła na swoim ciele malutkie, czarne
napisy, które po chwili rozjarzyły się czerwienią.
Zdążyła zauważyć, jak Mikoto
wykonuje szereg skomplikowanych pieczęci, a potem nastąpił wybuch, który
przesłonił cały widok.
― Yuki! – krzyknęła Mizuko,
wpatrując się w ogromny lej, który powstał po eksplozji. Nigdzie jednak nie
było widać szarowłosej. Zupełnie tak, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
W tej samej chwili ziemia pod Mikoto
zaczęła pękać i kilka sekund później z dziury wyskoczyła Yuki. Dziewczynka
otrzepała się z ziemi.
― Całkiem nieźle – powiedziała. –
Gdybyś wahała się odrobinę krócej, to… tak, załatwiłabyś mnie. Na szczęście
zdążyłam. Pewnie zachodzisz w głowę, jakim cudem udało mi się przeżyć. Po
prostu przyzwyczaiłam się do twoich ruchów. Już mnie nie zaskoczysz –
uśmiechnęła się i ruszyła na Mikoto.
Wykonała kopnięcie z półobrotu, tym
samym trafiając przeciwniczkę. Starsza dziewczyna dostała w splot słoneczny,
przez co straciła całe powietrze zgromadzone w płucach. Podniosła się jednak i
odezwała się:
― Oddaj zwój… – po podbródku
ściekała jej krew.
Yuki zaśmiała się.
― Mówiłam ci to. Ja się nigdy nie
poddam.
Znów kopnęła Mikoto, przez co ta
odbiła się od drzewa. Jak na ironię miała dużo chęci walki i wciąż, mimo
obrażeń, nadal próbowała walczyć z Yuki.
― Nie powinnaś mnie trafiać… Nie
możesz… – jęknęła brązowowłosa.
― Widocznie mogę, skoro tak jest – w
tym momencie poczuła lekkie ukłucie bólu tuż za oczami. Nie miała bladego
pojęcia, co się z nią dzieje. Nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś takiego.
Nagle, tak samo szybko jak ból się pojawił, znikł, a wzrok Yuki zamazał się.
Z przestrachem spojrzała na swoich
przyjaciół. I właśnie wtedy zrozumiała, co się stało. Zmienił się obraz, który
widziała. Już nie dostrzegała zewnętrznej powłoki ciała tylko… buzującą
wewnątrz czakrę. Spostrzegła, że energia jej przyjaciół buzuje jednostajnie,
podczas gdy czakra przeciwniczki stopniowo wycisza się.
Niemożliwe,
pomyślała. Przecież ja nie…
Wtedy
Mizuko zawołała:
― Yuki! Aktywowałaś sharingana!
***
Od autorki:
Gomene! Nie chciałam, aby trwało to tak długo, ale w ostatnim czasie nie mam weny na tego bloga. Nie, chwila. Wenę mam, tylko że jak zaczynam pisać rozdział, to za jakiś czas mi się odechciewa. Od dawna zabierałam się za to, żeby dokończyć notkę, ale ciągle coś mi przeszkadzało - albo szkoła, albo złe samopoczucie, albo lenistwo. Na szczęście mam już upragnione wakacje. Rozdziały odkąd pamiętam pojawiały się nieregularnie. Ale nie mam pojęcia, jak to będzie od września. Czeka mnie ostatnia klasa liceum, w związku z czym 90% swojego wolnego czasu zamierzam poświęcić na naukę, jeżeli chcę się dostać na moją upragnioną medycynę. Nie zamierzam jednak porzucać bloga. Po prostu rozdziały będą się (jeszcze) rzadziej ukazywać. Teraz jednak nie zamierzam o tym myśleć. Zamierzam pisać przez całe wakacje. Może uda mi się napisać kilka notek w przód.
Co do rozdziału. Jak sami widzicie, nie jest zbyt długi. A ciekawy to już w ogóle. Nie miałam pojęcia, jak to wszystko ująć, żeby miało ręce i nogi, więc dlatego powstało takie coś. No właśnie. Bo to jest coś. I to kolejne wielkie przepraszam.
Nie obiecuję, że do końca lipca pojawi się kolejna część historii, ale postaram się ją jak najszybciej napisać.
Seksowna bestia z tego pana Hatake *.* |
Nooo, duzo nieustajacej akcji. :3 Nie woem dlaczego, ale lubi czytac o tescie a chuunina. Ludzie czasem maja ciekawe pomysly. XD
OdpowiedzUsuńTylko ten Sharingan u Yuki... Nie wiem co o nim myslec.
Rani, śłońce Ty moje! Zmień nazwę gadżetu przy profilu google+ bo wyświetla Ci się Mayako! xD
UsuńOhayoo! Przypadkowo trafiłam na Twojego bloga i od razu mnie zainteresował. Po pierwsze Kakashi to również moja ulubiona postać z "Naruto", po drugie podoba mi się styl prowadzenia przez Ciebie historii. Dopiero zaczęłam, ale wszystko nadrobię :).
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział
PS Jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie na wasurenagusa-kakashka.blogspot.com. Jest to historia związana oczywiście z Kakashi'm.
PS2 Dodaje do linków <3
Yuki aktywowala sharingana a to koniec ! Bardzo szkoda ze nie ma juz rozdzialow.Bardzo mi sie podobalo.
OdpowiedzUsuń