Wiem, że strasznie krótki ten rozdział, ale naprawdę przepraszam, miałam masę pracy do zrobienia, a poza tym nie miałam pomysłu, co dalej napisać, więc jest jak jest.
Dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy czytają moje wypociny, i którym nie przeszkadza moja poryta psychika ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Oddałeś już raport,
Kakashi? – zapytał mnie Trzeci, paląc jak zwykle swoją fajkę.
- Nie, Hokage – sama. –
odparłem, patrząc na niego.
Starzec westchnął.
- To kiedy zamierzasz to
zrobić?
- Najpóźniej jutro,
Czcigodny.
- Mam nadzieję. –
powiedział, wypuszczając z ust kłąb siwego dymu. – Nie zapominaj, że oprócz małżeństwa
masz też inne obowiązki.
Przytaknąłem.
- Możesz odejść.
Zmierzałem już w stronę
drzwi od gabinetu, już zamierzałem je otworzyć, gdy nieoczekiwanie dostałem
nimi w twarz, a dokładnie w nos. Na dodatek tak mocno, że coś w nim chrupnęło.
Natychmiast przez głowę przeszła mi jedna, jedyna myśl – złamanie. Ścisnąłem
lekko nos. Zabolało, ale na szczęście nie był mocno uszkodzony. Skoro nie
pojawiła się krew, to nie było tak źle.
Szukając sprawcy,
przeniosłem wściekły wzrok na chuunina, stojącego przede mną, dyszącego od
szybkiego biegu.
- Hokage – sama…! Przed
chwilą… przed chwilą bramę wioski przekroczył…
- Kto taki? – przerwał mu
Trzeci.
- Minato Namikaze, Czwarty
Hokage i równocześnie ojciec Naruto Uzumakiego.
Na wzmiankę o nim przeszedł mnie niezdrowy, zimny dreszcz. Minato – sensei wrócił. Wrócił
do wioski. No, ale… on zginął, do cholery! Przecież to chyba niemożliwe, by
wstał z grobu… Chyba niemożliwe…
Potrząsnąłem głową, chcąc
odgonić myśli. Nie mogłem jednak przestać o nim myśleć.
13 lat temu poświęcił się,
by uratować syna i Konohagakure przed Dziewięcioogoniastym, a teraz pojawia się w wiosce. Nic już z tego nie
rozumiałem, to wszystko było strasznie dziwne, anormalne.
Odwróciłem się do pozostałej
dwójki.
- Czy to prawda…? –
wykrztusiłem, siląc się na w miarę spokojny ton.
- Tak, Kakashi – sama.
Czwarty właśnie tutaj zmierza.
Moje serce wydało tylko
ciche bum – bum, po czym znieruchomiało. Tak bynajmniej mi się wydawało,
ponieważ tętno miałem prawie niewyczuwalne, a twarz białą jak kreda. Musiałem
użyć wszystkich sił, by nie osunąć się po ścianie.
Czekając na to, co
nieuniknione, znów pogrążyłem się w rozmyślaniach. Co będzie, jak go zobaczę?
Co będzie, jak ON mnie zobaczy? Czy mnie rozpozna, swojego byłego ucznia? Nie
liczyłem na to.
W końcu Żółty Błysk się
pojawił. Zerknąłem tylko na niego. Przez te wszystkie lata nic się nie zmienił,
nawet ząb czasu go nie dotknął. Jego niebieskie oczy wciąż się śmiały, a blond
włosy jak zwykle odstawały na wszystkie strony. Dokładnie w tym momencie
pojąłem, że Naruto rzeczywiście jest do niego podobny.
Przeniósł swój wzrok na
mnie. Uśmiech na jego twarzy momentalnie się powiększył.
- Kakashi, to ty!? – wykrzyknął.
- Ohayo, sensei… -
wydusiłem z siebie, podchodząc do niego na trzęsących się jak osika nogach. Czułem,
że za chwilę się przewrócę, to była tylko kwestia czasu.
- Nic się nie zmieniłeś. –
powiedział, uśmiechając się.
- Ty też, sensei.
Wyglądasz tak samo jak wcześniej… - powiedziałem.
Wybuchnął śmiechem.
- Nie przesadzaj, nie
jestem już młodzieniaszkiem, a dowodem na to jest choćby to, że strzela mi w
kościach.
- W naszym wieku to
normalne, Minato. – wtrącił Trzeci.
Namikaze usiadł na krześle
naprzeciwko biurka, po czym zaczął się na nim bujać.
Rany… nawet to mu nie
przeszło…
Postanowiłem się ulotnić
tak jak ten chuunin przed chwilą. Nie udało mi się to jednak. Czwarty kazał mi
zostać. Zupełnie nie wiem po co.
- Zostań, ta rozmowa
dotyczy również ciebie, Kakashi. – powiedział poważnie Minato, przestając się
bujać.
Chcąc nie chcąc, musiałem
go posłuchać, więc zostałem. Znów stanąłem pod ścianą. Powtórnie zagłębiłem się
w myślach. Tak, wiem, powinienem przysłuchiwać się tej rozmowie, ale nie
chciało mi się, a poza tym, jak na razie nie rozmawiali o niczym istotnym. Niestety,
mój spokój nie trwał długo.
- Jak to nie chcesz objąć
stanowiska Hokage, Minato!? – powiedział głośno Trzeci, przez co „wróciłem” do teraźniejszości.
- Muszę zająć się synem,
jego edukacją, rozumiesz, Sarutobi? Nie mogę zostawić Naruto w takiej chwili,
przecież jestem jego ojcem. – powiedział blondyn. – A poza tym sam możesz
piastować to stanowisko, nie jesteś jeszcze taki stary.
- Ale jestem zmęczony. –
odparł jego rozmówca.
- No to kto w takim razie
będzie przywódcą wioski?– zapytał Namikaze
W następnej chwili obydwaj
spojrzeli na mnie, a ja zacząłem się bronić.
- Na mnie nie patrzcie, ja
się nie nadaję do tej roboty. – powiedziałem, chcąc jak zwykle się od czegoś
wymigać.
- Nikt inny nie przychodzi
nam na myśl, musisz się zgodzić. – powiedział Trzeci.
- Ale ja się naprawdę nie
nadaję. – broniłem się zaciekle. – Jest jeszcze tylu innych kandydatów, jak na
przykład Shikaku Nara lub…
- Dość, Kakashi. –
przerwał mi Minato – sensei – Nie rozumiesz czegoś. Tylko TY możesz zostać
Piątym i tylko ty masz moc, by zmienić Konohagakure.
Osłupiałem. Aż tak mnie
postrzega? Jako jego następcę? Niemożliwe…
- Ale to trzeba uzgodnić z
daimyo, starszyzną wioski… - zacząłem, wyliczając na palcach osoby, które były
odpowiedzialne za wybór nowego Kage.
- Już się tym zająłem. –
odparł Trzeci, uśmiechając się. – Od dzisiaj, od dnia 12 kwietnia, od godziny
13:45 jesteś oficjalnie Piątym Hokage Wioski Ukrytej w Liściu. A teraz włóż płaszcz i
nakrycie głowy, po czym wyjdź do ludu, by go powitać jako nowy przywódca
Konoha! – wręczył mi kapelusz.
Minato podszedł natomiast
do szafy, otworzył ją i wyjął płaszcz z napisem „ Piąty Hokage”, wręczył mi
go.
Założyłem „insygnia”
władzy, stwierdzając, że pasują doskonale. Dziwnie się jednak w nich czułem. Jakoś
tak obco, zupełnie, jakbym był kimś innym.
Potem w towarzystwie poprzednich
Kage udałem się na dach biura, gdzie niedawno oświadczyłem się mojej żonie. Podszedłem
do krawędzi i o mało co się nie przewróciłem.
Przed biurem, przed MOIM
biurem zgromadziła się chyba cała wioska. Dostrzegłem nawet takie osoby jak
Sora czy Sasuke. Nie to było jednak ważne. Nie to mnie zaskoczyło. Szokiem była
dla mnie reakcja mieszkańców – głośne i gromkie wiwaty, a w oczach mojej
ukochanej żony dostrzegłem nic innego, jak przeogromną dumę.
Hanare patrząc mi prosto w
oczy, powiedziała coś czego nie usłyszałem, lecz również się nie spodziewałem:
- Dobrze się spisałeś,
kochanie.
W tym momencie
zrozumiałem, że objęcie tego stanowiska to była tylko kwestia czasu.
Aaaaaaaa mój Mintauś się pojawił *.*
OdpowiedzUsuńMmmmm :D
Hahahahaa Kakashi piątym Hokage ?
Nie no jestem ciekawa jak się sprawdzi :)
Czekam na następny ;)
Od początku zamierzałam coś z nim zrobić, nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy, co Hana?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie :) Ciekawi mnie co z tego wyniknie :)
Usuńi co z tego że krótki rozdział ale zaje.....
OdpowiedzUsuńkakashi jest w końcu hokage i na to liczyłam
teraz ciekawe jak on to wszystko ogarnie??? xd
oj ogarnie, ogarnie. Już się o to postaramy ;)
OdpowiedzUsuńprzecież Kakashi nie jest taki głupi na jakiego czasem wygląda, ale mniejsza o to.
Bezlitosna jestem, wiem. Cały czas biednemu Hatake mieszam w życiu i go komplikuję, ale nieważne
Aaaa! Minato! Kocham Cię za niego! Teraz nadrabiam zaległości, ale wiedz, że nie mogę się doczekać dalszego ciągu. W najbliższym czasie dalej będę się rzadko pojawiać, ale wiedz, że naprawdę żyję.
OdpowiedzUsuń