5/26/2013

11. Nieoczekiwany powrót. Wybór.

Wiem, że strasznie krótki ten rozdział, ale naprawdę przepraszam, miałam masę pracy do zrobienia, a poza tym nie miałam pomysłu, co dalej napisać, więc jest jak jest. 
Dedykuję ten rozdział wszystkim, którzy czytają moje wypociny, i którym nie przeszkadza moja poryta psychika ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Oddałeś już raport, Kakashi? – zapytał mnie Trzeci, paląc jak zwykle swoją fajkę.
- Nie, Hokage – sama. – odparłem, patrząc na niego.
Starzec westchnął.
- To kiedy zamierzasz to zrobić?
- Najpóźniej jutro, Czcigodny.
- Mam nadzieję. – powiedział, wypuszczając z ust kłąb siwego dymu. – Nie zapominaj, że oprócz małżeństwa masz też inne obowiązki.
Przytaknąłem.
- Możesz odejść.
Zmierzałem już w stronę drzwi od gabinetu, już zamierzałem je otworzyć, gdy nieoczekiwanie dostałem nimi w twarz, a dokładnie w nos. Na dodatek tak mocno, że coś w nim chrupnęło. Natychmiast przez głowę przeszła mi jedna, jedyna myśl – złamanie. Ścisnąłem lekko nos. Zabolało, ale na szczęście nie był mocno uszkodzony. Skoro nie pojawiła się krew, to nie było tak źle.
Szukając sprawcy, przeniosłem wściekły wzrok na chuunina, stojącego przede mną, dyszącego od szybkiego biegu.
- Hokage – sama…! Przed chwilą… przed chwilą bramę wioski przekroczył…
- Kto taki? – przerwał mu Trzeci.
- Minato Namikaze, Czwarty Hokage i równocześnie ojciec Naruto Uzumakiego.
Na wzmiankę o nim przeszedł mnie niezdrowy, zimny dreszcz. Minato – sensei wrócił. Wrócił do wioski. No, ale… on zginął, do cholery! Przecież to chyba niemożliwe, by wstał z grobu… Chyba niemożliwe…
Potrząsnąłem głową, chcąc odgonić myśli. Nie mogłem jednak przestać o nim myśleć.
13 lat temu poświęcił się, by uratować syna i Konohagakure przed Dziewięcioogoniastym, a teraz pojawia się w wiosce. Nic już z tego nie rozumiałem, to wszystko było strasznie dziwne, anormalne.
Odwróciłem się do pozostałej dwójki.
- Czy to prawda…? – wykrztusiłem, siląc się na w miarę spokojny ton.
- Tak, Kakashi – sama. Czwarty właśnie tutaj zmierza.
Moje serce wydało tylko ciche bum – bum, po czym znieruchomiało. Tak bynajmniej mi się wydawało, ponieważ tętno miałem prawie niewyczuwalne, a twarz białą jak kreda. Musiałem użyć wszystkich sił, by nie osunąć się po ścianie.
Czekając na to, co nieuniknione, znów pogrążyłem się w rozmyślaniach. Co będzie, jak go zobaczę? Co będzie, jak ON mnie zobaczy? Czy mnie rozpozna, swojego byłego ucznia? Nie liczyłem na to.
W końcu Żółty Błysk się pojawił. Zerknąłem tylko na niego. Przez te wszystkie lata nic się nie zmienił, nawet ząb czasu go nie dotknął. Jego niebieskie oczy wciąż się śmiały, a blond włosy jak zwykle odstawały na wszystkie strony. Dokładnie w tym momencie pojąłem, że Naruto rzeczywiście jest do niego podobny.
Przeniósł swój wzrok na mnie. Uśmiech na jego twarzy momentalnie się powiększył.
- Kakashi, to ty!? – wykrzyknął.
- Ohayo, sensei… - wydusiłem z siebie, podchodząc do niego na trzęsących się jak osika nogach. Czułem, że za chwilę się przewrócę, to była tylko kwestia czasu.
- Nic się nie zmieniłeś. – powiedział, uśmiechając się.
- Ty też, sensei. Wyglądasz tak samo jak wcześniej… - powiedziałem.
Wybuchnął śmiechem.
- Nie przesadzaj, nie jestem już młodzieniaszkiem, a dowodem na to jest choćby to, że strzela mi w kościach.
- W naszym wieku to normalne, Minato. – wtrącił Trzeci.
Namikaze usiadł na krześle naprzeciwko biurka, po czym zaczął się na nim bujać.
Rany… nawet to mu nie przeszło…
Postanowiłem się ulotnić tak jak ten chuunin przed chwilą. Nie udało mi się to jednak. Czwarty kazał mi zostać. Zupełnie nie wiem po co.
- Zostań, ta rozmowa dotyczy również ciebie, Kakashi. – powiedział poważnie Minato, przestając się bujać.
Chcąc nie chcąc, musiałem go posłuchać, więc zostałem. Znów stanąłem pod ścianą. Powtórnie zagłębiłem się w myślach. Tak, wiem, powinienem przysłuchiwać się tej rozmowie, ale nie chciało mi się, a poza tym, jak na razie nie rozmawiali o niczym istotnym. Niestety, mój spokój nie trwał długo.
- Jak to nie chcesz objąć stanowiska Hokage, Minato!? – powiedział głośno Trzeci, przez co „wróciłem” do teraźniejszości.
- Muszę zająć się synem, jego edukacją, rozumiesz, Sarutobi? Nie mogę zostawić Naruto w takiej chwili, przecież jestem jego ojcem. – powiedział blondyn. – A poza tym sam możesz piastować to stanowisko, nie jesteś jeszcze taki stary.
- Ale jestem zmęczony. – odparł jego rozmówca.
- No to kto w takim razie będzie przywódcą wioski?– zapytał Namikaze
W następnej chwili obydwaj spojrzeli na mnie, a ja zacząłem się bronić.
- Na mnie nie patrzcie, ja się nie nadaję do tej roboty. – powiedziałem, chcąc jak zwykle się od czegoś wymigać.
- Nikt inny nie przychodzi nam na myśl, musisz się zgodzić. – powiedział Trzeci.
- Ale ja się naprawdę nie nadaję. – broniłem się zaciekle. – Jest jeszcze tylu innych kandydatów, jak na przykład Shikaku Nara lub…
- Dość, Kakashi. – przerwał mi Minato – sensei – Nie rozumiesz czegoś. Tylko TY możesz zostać Piątym i tylko ty masz moc, by zmienić Konohagakure.
Osłupiałem. Aż tak mnie postrzega? Jako jego następcę? Niemożliwe…
- Ale to trzeba uzgodnić z daimyo, starszyzną wioski… - zacząłem, wyliczając na palcach osoby, które były odpowiedzialne za wybór nowego Kage.
- Już się tym zająłem. – odparł Trzeci, uśmiechając się. – Od dzisiaj, od dnia 12 kwietnia, od godziny 13:45 jesteś oficjalnie Piątym Hokage Wioski Ukrytej w Liściu. A teraz włóż płaszcz i nakrycie głowy, po czym wyjdź do ludu, by go powitać jako nowy przywódca Konoha! – wręczył mi kapelusz.
Minato podszedł natomiast do szafy, otworzył ją i wyjął płaszcz z napisem „ Piąty Hokage”, wręczył mi go.
Założyłem „insygnia” władzy, stwierdzając, że pasują doskonale. Dziwnie się jednak w nich czułem. Jakoś tak obco, zupełnie, jakbym był kimś innym.
Potem w towarzystwie poprzednich Kage udałem się na dach biura, gdzie niedawno oświadczyłem się mojej żonie. Podszedłem do krawędzi i o mało co się nie przewróciłem.
Przed biurem, przed MOIM biurem zgromadziła się chyba cała wioska. Dostrzegłem nawet takie osoby jak Sora czy Sasuke. Nie to było jednak ważne. Nie to mnie zaskoczyło. Szokiem była dla mnie reakcja mieszkańców – głośne i gromkie wiwaty, a w oczach mojej ukochanej żony dostrzegłem nic innego, jak przeogromną dumę.
Hanare patrząc mi prosto w oczy, powiedziała coś czego nie usłyszałem, lecz również się nie spodziewałem:
- Dobrze się spisałeś, kochanie.
W tym momencie zrozumiałem, że objęcie tego stanowiska to była tylko kwestia czasu.



6 komentarzy:

  1. Aaaaaaaa mój Mintauś się pojawił *.*
    Mmmmm :D
    Hahahahaa Kakashi piątym Hokage ?
    Nie no jestem ciekawa jak się sprawdzi :)
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku zamierzałam coś z nim zrobić, nie spodziewałaś się takiego obrotu sprawy, co Hana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie :) Ciekawi mnie co z tego wyniknie :)

      Usuń
  3. i co z tego że krótki rozdział ale zaje.....
    kakashi jest w końcu hokage i na to liczyłam
    teraz ciekawe jak on to wszystko ogarnie??? xd

    OdpowiedzUsuń
  4. oj ogarnie, ogarnie. Już się o to postaramy ;)
    przecież Kakashi nie jest taki głupi na jakiego czasem wygląda, ale mniejsza o to.
    Bezlitosna jestem, wiem. Cały czas biednemu Hatake mieszam w życiu i go komplikuję, ale nieważne

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa! Minato! Kocham Cię za niego! Teraz nadrabiam zaległości, ale wiedz, że nie mogę się doczekać dalszego ciągu. W najbliższym czasie dalej będę się rzadko pojawiać, ale wiedz, że naprawdę żyję.

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako