4/01/2013

7. Skrywane uczucia i tajemnica.

Tak, zmieniłam wygląd bloga, poprzednie tło mi się znudziło, a po drugie miejscami był problem z rozczytaniem tekstu, więc teraz jest tak, jak jest i w najbliższym czasie obecny wygląd pozostanie... Powód zmiany jest prosty. Szukam szablonu, lecz do tej pory nigdzie nie mogłam znaleźć odpowiedniej strony. Na szczęście się udało. Trafiłam na Ministerstwo Szablonów. Teraz muszę tylko poczekać, aż Akuma zatwierdzi moje zamówienie.
No dobra, koniec z tym zanudzaniem, zapraszam do czytania najnowszego rozdziału!

Wasza Ayako


_____________________


- Co? - wrzasnął chłopak, patrząc raz na mnie raz na Sorę.
- Mówiłem ci już... To jest mój młodszy brat, Naruto... - mruknąłem.
Po tym nastała długa chwila milczenia. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć.
- Przecież ty nie masz rodzeństwa. - powiedział w końcu Iruka.
Spojrzałem na niego spode łba. Jak nie wie w czym rzecz, to niech się lepiej nie odzywa, do diabła.
- A co ty możesz wiedzieć o moim życiu, co? - warknąłem.
Umino na moment uniósł brwi, po czym je opuścił. Sora patrzył na mnie, ledwo ukrywając śmiech. Przeniosłem na niego wzrok.
- A ty do pokoju, już!
Prychnął tylko, ale po chwili już go nie było. Złapałem się za skronie i ścisnąłem je mocno. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień, za dużo. Bynajmniej dla mnie.
- Kakashi... - szepnęła Hanare.
Naruto poszedł do salonu. Na szczęście.
Ja natomiast poczłapałem do łazienki, dziewczyna weszła do pomieszczenia razem ze mną. Usiadłem na toalecie i schowałem twarz w dłoniach.
- To wszystko mnie przerasta... - jęknąłem - Byłem okłamywany przez cały czas, w dodatku przez rodzonego ojca...
Hanare przysiadła naprzeciwko mnie i położyła swoją głowę na moich kolanach. Nagle złapała mnie za rękę i odjęła ją od mojej twarzy. Miała smutne spojrzenie. Wyglądała tak, jakby za moment miała się rozpłakać. Nie chciałem na nią patrzeć, byłoby tylko gorzej.
- Przestań się smucić, Kakashi... - powiedziała cicho - Nie cieszysz się, że masz rodzeństwo...?
- Nie. Nie cieszę się. Może gdyby Sora był inny... ale tak... - westchnąłem - Ty masz rodzinę, co prawda dopiero co ją odnalazłaś, ale ją masz, do diaska! A co ja mam powiedzieć? Mam brata, który pali i pije! Kompletnie nie czuję pokrewieństwa... Mieliśmy co prawda wspólnego ojca, ale mimo tego i tak nie czuję się jego bratem...
- Przestań rozpaczać, to w niczym nie pomoże.
I wtedy to do mnie dotarło. Spojrzałem na Hanare i pojąłem, że... ją kocham. Tak, kochałem ją, ale byłem tak głupi i ślepy, że dopiero teraz to zauważyłem. Nie darzyłem ją jednak miłością za wygląd, lecz za charakter i za to, że zawsze przy mnie była, do tego uratowała mnie bóg jeden wie ile razy. To za to ją kochałem, za to, kim była.
- Hanare... - zacząłem - Kocham cię...
Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnąłem się do niej słabo.
- Ja nie żartuję. - powiedziałem - Naprawdę cię kocham, dziewczyno.
Zacząłem powoli ściągać maskę, zbliżając się do jej ust. Zarumieniła się.
- Nie wiedziałem, że jesteś taki przystojny... - szepnęła, dotykając dłonią mojego policzka. - Naprawdę nie miałam pojęcia...
Pocałowałem ją czule.
- No to teraz już wiesz.
Uśmiechnęła się. Usłyszałem pukanie do drzwi łazienki. Pukającym był Sora, poznałem go po głosie.
- Kakashi! Hanare! Wyjdźcie z łazienki, natychmiast! - krzyknął
- Jak chce ci się siku, to musisz trochę poczekać. - powiedziałem, przytulając dziewczynę.
- Nie o to chodzi! - uderzył w drzwi - Naruto dostał jakichś dziwnych drgawek i pluje krwią!
Momentalnie zerwałem się na nogi, zaciągnąłem maskę i otworzyłem jednym szarpnięciem drzwi.
Wybiegłem z pomieszczenia i pobiegłem do salonu.
Naruto leżał na podłodze i pluł krwią. Iruka (nie wyszedł z domu) próbował zatamować krwawienie, ale na niewiele się to zdało. Z chłopakiem było coraz gorzej, w każdej chwili mógł się wykrwawić.
Spojrzałem wilkiem na Sorę.
- To nie ja, przysięgam, że nic mu nie zrobiłem!
- To prawda, Kakashi. Sora nic nie zrobił. - powiedział Iruka - Chłopak nagle dostał drgawek, a chwilę temu nic nie wskazywało na to, że coś mu się stanie.
Podszedłem do nieprzytomnego blondyna, przyłożyłem mu dłoń do klatki piersiowej i uwolniłem czakrę. Po paru chwilach już wiedziałem, co mu się stało.
- Ma wylew wewnętrzny! - powiedziałem głośno - Trzeba go jak najszybciej zabrać do szpitala!
Podniosłem chłopaka i przyłożyłem mu zakrwawioną szmatkę do ust.
- Sora, pomożesz Iruce spakować najpotrzebniejsze rzeczy Naruto, a ty, Hanare, idziesz ze mną. - powiedziałem

Po paru minutach biegu Naruto już był pod obserwacją lekarzy. Jako jego wychowawca zostałem w poczekalni i czekałem na wyniki badań. Hanare oczywiście była ze mną. Trzymała mnie za rękę, opierając głowę na moim ramieniu.
- Wyjdzie z tego, Kakashi. Na pewno. - powiedziała.
- Mam nadzieję, przecież to nasz najbardziej oryginalny i nieprzewidywalny ninja. On musi wyzdrowieć, nie ma innej opcji, księżniczko.
Hanare spojrzała na mnie zdziwiona.
- Skąd to przezwisko?
Wzruszyłem ramionami.
- Może dlatego, że cię kocham? - odparłem
Pocałowałem miejsce na jej szyi, tuż pod uchem.
Szczypnęła mnie lekko.
- Nie tutaj, głuptasie. Jesteśmy w szpitalu, opanuj się. - syknęła
- Oj tam, oj tam. Co nam szkodzi... - mruknąłem
Odepchnęła mnie.
- A jak nas ktoś zobaczy? - uniosła brew w niemym pytaniu.
- Nawet jeśli tak, to co z tego! Na moje to cała wioska może się dowiedzieć o mojej miłości do ciebie.
Pokręciła powoli głową.
- Rany, aleś uparty...
Nagle usłyszałem śmiech. Jego śmiech. Gai. Gorzej chyba być nie mogło. Modliłem się, by mnie nie zauważył. Dziś nie miałem ochoty na jego dziecinne pojedynki. Niestety przeliczyłem się w swojej nadziei.
- No proszę, proszę, kogo moje cudne oczy widzą! - zawołał prosto z mostu - Czy to aby nie Kakashi Hatake, największy kawaler w Konoha?
- Witam, Gai. - odparłem chłodno.
Wyszczerzył zęby w swym głupkowatym uśmiechu i wsparł się pod boki. Jednak po chwili uśmiech znikł z jego twarzy.
- Ej, stary, co jest? - zapytał - Wyglądasz jakbyś miał za chwilę zwymiotować.
I zaraz to zrobię, o ile się stąd nie wyniesiesz, pomyślałem.
- Nic nie jest, odczep się. - powiedziałem.
- Znowu niedomagasz? - nie dawał za wygraną
Udałem, że tego nie słyszałem.
- Nie chcesz powiedzieć, to nie, trudno. Ale na pojedynek to chyba się skusisz, co?
- Nie. - odparłem krótko.
Odszedł, gdy zobaczył, że nie zwracam na niego najmniejszej uwagi.
Tym razem łatwo odpuścił.  Przytuliłem mocniej do siebie Hanare. Jęknęła. Coś ją zabolało.
Spojrzałem na nią z niepokojem. Uśmiechnęła się słabo. Coś było nie w porządku, czułem to.
- Co się stało? - zapytałem cicho.
- Nic.
- Jak nic? Przecież widzę. - powiedziałem - Nie ukrywaj, ja i tak się dowiem.
Podciągnęła bluzkę. Na lewym boku miała olbrzymiej wielkości siniak, który miał obrzydliwą fioletową barwę. Wyglądał na dość świeży. Przejechałem delikatnie po nim palcem. Hanare zadrżała.
- To nic, zniknie. - powiedziała
Westchnąłem. Co za uparta baba!
- Powiedz, kto ci to zrobił.
- Ojciec. - odparła.
Ojciec jej to zrobił! Za kogo ten człowiek się uważa, robiąc coś takiego!? Nie mogłem tego pojąć. Jaki rodzic bije swoje własne dziecko!? To jest chore!
- Podczas mojego pobytu Wiosce Zamka, mój ojciec... wielokrotnie próbował mnie zabić, a dziś rano prawie udało mu się to zrobić... Na szczęście uciekłam. - wyznała.
Po tym, co powiedziała, byłem w niezłym szoku.
- Ale... ale dlaczego? - zapytałem powoli.
Spuściła głowę.
- Ponieważ... jestem Jinchuuriki. Jinchuuriki Dwuogoniastego, Matatabi...

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. tło trochę się zlewa z czcionką ale rozdział jest okey ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością informuję, że nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award. Więcej znajdziesz na rodzina-namikaze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako