3/22/2013

6. Rodzinny sekret.

Nie wiem, co we mnie wstąpiło, by napisać taki rozdział, tym bardziej, że nienawidzę śniegu, w ogóle zimy. Może dlatego, że za oknem jest ta mokra breja? Pojęcia nie mam, ale proszę Was, byście zrozumieli moją porytą psychikę.
Rozdział jak zwykle dedykowany jest Tobie, Dżela, mojej "siostrze" Natce oraz wszystkim znajomym, którym podoba się mój blog i to, co piszę. To właśnie wy wspieracie mnie w tym, co robię, wielkie arigto!!!
__________________


Wszędzie leżał biały puch. Cała Konoha obsypana była śniegiem, mieszkańcy powoli przygotowywali się do świąt, które miały być już w przyszłym tygodniu. 

Z lokali dochodziły najróżniejsze kolędy, w oknach, na drzwiach i podwórzach roiło się od świątecznych ozdób. Niestety, taki nastrój nie wszystkim się udzielał. Ja nie miałem czego świętować. Odkąd mój ojciec popełnił samobójstwo, w ogóle nie obchodziłem Wigilii, bo i dla kogo? Hanare nie było, wyjechała do swoich odnalezionych rodziców do Wioski Zamka, zresztą Naruto też gdzieś wywiało. Do Sakury też postanowiłem się nie wpraszać, ona ma swoją rodzinę, w dodatku niedawno urodził się jej brat, a Sasuke z pewnością znów chciał zostać sam. Chcąc nie chcąc, udałem się do najbliższego baru barbecue. Usiadłem przy stoliku i zacząłem przeglądać menu. Mój wzrok padł na pierwsze lepsze danie.
- Poproszę dużą porcję wieprzowiny na ostro. - powiedziałem, nie patrząc na kelnera.
Czekając na posiłek, zauważyłem chłopaka, siedzącego naprzeciwko i patrzącego się na mnie. Na oko miał jakieś 15 lat. Nie byłoby w nim nic szczególnego, gdyby nie to, że był bardzo podobny do mnie! Z wyjątkiem oczu, te były soczyście niebieskie. Gapiliśmy się na siebie w milczeniu. W końcu młody nie wytrzymał.
- Masz jakiś problem, staruszku? - zapytał gniewnie. 
Zdławiłem przekleństwo.
- Nie mam, ale za to chyba ty masz problem gówniarzu. Rodzice nie nauczyli cię szacunku do starszych, czy co?
Chłopak prychnął, po czym wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, do ust włożył papieros. Po chwili w całym lokalu obrzydliwie śmierdziało petami.  Młody nagle przysiadł się do mojego stolika, położył nogi na stole jakby nigdy nic, po czym chuchnął mi w twarz dymem. Nie wytrzymałem.
- Czy ty jesteś normalny? - zapytałem głośno - Chcesz puścić ten budynek z dymem?
- No i co z tego? Co ty możesz mi zrobić? - spojrzał na mnie drwiąco.
- Dużo, do cholery! - walnąłem w stół.
Do sali wszedł właściciel baru. Gdy zobaczył, że jeden ze stołów jest rozwalony, a ja stoję nad jego resztkami, wrzasnął:
- WYNOCHA!
Wydałem całe oszczędności. Przecież musiałem zapłacić za jedzenie i rozwalony stół. Po tym wyszedłem z lokalu. Zamierzałem wrócić do pustego domu, ale nie mogłem, bo gówniarz szedł za mną krok w krok i prowokował co chwila. Mimo wszystko chłopak zaintrygował mnie. Nie miał ochraniacza na czoło, człowiek w jego wieku powinien być co najmniej chuuninem, a ten... Do tego nigdy nie widziałem go w wiosce, dlatego postanowiłem pobawić się w policję.
- Skąd jesteś, młody? - zapytałem.
- A co cię to obchodzi, co? - warknął - Nie mam obowiązku ci odpowiadać!
Odwróciłem się do niego. Patrzył na mnie wyzywająco. W ustach znów miał papierosa.
- Zgaś to, bo śmierdzi. - powiedziałem - A po drugie, jak będziesz się tak odzywał to pogadamy inaczej. Z Hokage, a wtedy nie będzie dobrze.
- Nie zgaszę. - mruknął i zaciągnął się papierosem.
Wkurzyłem się. Podszedłem do niego, chwyciłem za ramię i siłą zaprowadziłem do Hokage.
Weszliśmy do budynku. Chłopak oczywiście się wyrywał, ale nie puściłem go. Wolną ręką zapukałem do drzwi gabinetu Trzeciego.
- Wejść. - usłyszeliśmy, po czym wszedłem z gówniarzem do pomieszczenia.
Hokage jak zwykle siedział za biurkiem i wypełniał jakieś papiery.
- Dobry wieczór, Kakashi. Co cię do mnie sprowadza? - przywitał się.
Przeniósł wzrok na mojego towarzysza. Przez chwilę nic się nie działo, ale po chwili jego oczy stały się nienaturalnie duże i zapytał głośno:
- So... Sora, to ty...?
- Cześć, dziadek. - powiedział
Walnąłem chłopaka po głowie.
- Zachowuj się. - mruknąłem - Nie masz prawa się tak odzywać do Czcigodnego, młody.
- Kakashi, spokojnie. Nie masz co się wściekać. Sora to mój dobry przyjaciel, uratowałem mu kiedyś życie, przywykłem do jego odzywek. - powiedział Trzeci.
Młody usiadł na krześle naprzeciw biurka i znów założył nogi na blat, zwalając papiery.
- Masz jakieś sake, dziadek? - spytał Sora, bawiąc się pędzelkiem do kanji.
- No mam... ale Sora, na litość boską, ty masz dopiero 15 lat, tobie nie wolno! - Hokage nie krył zaskoczenia.
- Oj tam, oj tam. - mruknął chłopak.
Trzeci wyciągnął z szafki butelkę trunku.
- Kakashi, napijesz się?
- Nie, dziękuję. - odparłem - Ja nie piję.
To prawda, nie piłem od tej durnej imprezy.
- Cienias.
Sora z każdą chwilą wzbudzał we mnie coraz większą niechęć. Stanąłem przy ścianie i wsłuchałem się w ich rozmowę.
- Co cię do mnie sprowadza do Konoha, Sora?
- Misja, ale nim się wkurzysz, dziadek - zaczął - nie przyszedłem tu, by zniszczyć Konohę.
- No dobrze, wierzę ci. A tak poza tym, jak mama. Trzyma się jakoś? - zapytał Trzeci.
Mógłbym przysiąc, że jak to powiedział, spojrzał na mnie.
Sora zawahał się przy odpowiedzi.
- Mama nie żyje. Zginęła w obronie Wioski Klucza, podczas rebelii. Umierając, przekazała mi, bym udał się do Konoha - gakure i odszukał swojego starszego brata, który jest tutejszym shinobi.
- Nie musiałeś długo szukać, już go znalazłeś. - powiedział Trzeci - Kakashi, podejdź do nas na chwilę.
Posłusznie stanąłem u boku Hokage.
- Kakashi, poznaj swojego młodszego brata, Sorę Hatake.
Osłupiałem. Sora jest moim bratem. O matko... A myślałem, że już nic gorszego nie mogło mnie spotkać. Myliłem się. Chłopaka też to zaskoczyło, nic nie mówił tylko raz po raz otwierał i zamykał usta.
- Zalewasz, dziadek! - powiedział głośno.
- Nie nie zalewam. Możesz wierzyć lub nie, ale Sakumo Hatake był również twoim ojcem.
- TEN Sakumo Hatake? Ten co zabił rodziców Sasoriego?
- Dokładnie ten sam.
- Super... - mruknął Sora.

***


Wróciliśmy do domu. Otworzyłem drzwi wejściowe i wszedłem do środka. Sora niepewnie rozejrzał się po wnętrzu, ale również przekroczył próg.

- Kakashi, to ty? - usłyszałem znajomy głos.
Hanare. Musiała przed chwilą wrócić, bo dwie godziny temu, gdy wychodziłem jeszcze jej nie było.
- Tak, to ja, ale ktoś ze mną jest. - odparłem.
Dziewczyna weszła do przedpokoju. Gdy zobaczyła Sorę, zapytała:
- Kto to jest?
Spojrzałem na chłopaka.
- Hanare... to jest mój młodszy brat, Sora.
Nie kryła zdziwienia. Sora spojrzał na Hanare pożądliwym wzrokiem. Nie spodobało mi się to. I to bardzo.
- To twoja laska, brat? Fajna.
Przewróciłem oczami.
- To nie jest moja "laska", tylko przyjaciółka. - mruknąłem.
- Taa, pewnie. - powiedział Sora i popędził na górę.
Trzasnęły drzwi.  Postanowiłem zostawić go w spokoju. Powinien przywyknąć do nowej sytuacji.
- Ale od kiedy masz... brata? - zapytała Hanare 
- Od 15 lat jak mniemam... Nigdy nie myślałem, że mam jeszcze kogoś bliskiego...
- A ja? - spojrzała mi prosto w oczy.
- Co ty?
- A ja się nie liczę?
Zastanowiłem się.
- Ty, Hanare... twoja sprawa to zupełnie co innego. Nie jesteś moją rodziną. - powiedziałem.
- Może i nie jestem, ale wiem, że jestem twoją przyjaciółką. - mruknęła - Czy się mylę?
Westchnąłem z rezygnacją.
- Nie, nie mylisz się. Jesteś...
Nie dokończyłem, bo drzwi wejściowe otworzyły się i do domu wpadł Naruto. Był z nim Iruka. Odkąd się pokłóciliśmy na imprezie, nie odzywaliśmy się do siebie.
- Zamknij drzwi, głąbie. - powiedziałem.
Blondyn posłusznie je zatrzasnął.
- Słuchaj, sensei... Ja i Iruka - sensei mamy mały problem...
Uniosłem brwi w niemm zdziwieniu.
- Jaki, Naruto? - zapytałem.
Zaczął kręcić młynka palcami.
- Zalałem sobie mieszkanie, Kakashi - sensei. Kibel się zapchał i woda z niego popłynęła prosto do mieszkania Iruki, rozwalając przy okazji całą toaletę... - mruknął chłopak.
Ja nie mogę... Znowu coś odwalił... Od zawsze wiedziałem, że pewnego dnia jego głupota sięgnie szczytu.  Nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać z tego powodu, dlatego jęknąłem cicho.
- Naruto, tylko nie mów, że mam ci ten kibel naprawić...
- Nie.
Odetchnąłem z ulgą.
- Chciałem się tylko zapytać, czy nie mógłbym u ciebie zamieszkać, tak tymczasowo.
Jasna cholera! Dlaczego!? Przecież ja nie mam miejsca, by pomieścić jeszcze dodatkową osobę!
- Sensei, proszę... - jęczał Naruto
Nie miałem wyjścia, musiałem go przyjąć.
- No dobra, przeżyję. Raz kozie śmierć. - mruknąłem z rezygnacją.
Chłopak zaczął skakać z radości.
- Hura!
Usłyszałem trzask drzwi. Po chwili na schodach pojawił się Sora.
- Czemu się tak drzecie? - zapytał - Pogrzało was, czy co? A poza tym, co to za gówniarz?
Zaraz się wścieknę, zaraz się wścieknę. Ile razy można to samo tłumaczyć?
- Naruto, to jest mój młodszy brat...
- CO? - wrzasnął blondyn.

4 komentarze:

  1. Hej,
    dopiero co zawitałam tutaj, i tak przeglądając ostatni rozdział opowiadanie bardzo mnie zainteresowało, i chciałabym przeczytać od początku, ale chwilowo się zawahałam, otóż pierwszy rozdział jaki widzę to rozdział 2 „Niespodziewane spotkanie”, i nie wiem czy od tego zacząć czytać, czy jednak jest coś wcześniej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiem trochę mi się pochrzaniło z tymi dwoma pierwszymi rozdziałami

    OdpowiedzUsuń
  3. ten młody mnie wkurwił co za gówniarz! i na dodatek brat Kakashiego szczena mi opadła a końcówka najlepsza z tym kiblem ja pierdziele
    czekam na kolejny rozdział
    już się nie mogę doczekać :)
    powodzenia i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no zmieniło się coś nie niecoś bardzo mi się podoba
    co do reszty bardzo zafascynowało mnie to że główny bohater odnalazł brata ale jednak z drugiej strony jest on chamski ale może się zmieni i ta scena z kiblem hahahaha o ja jego :D czekam z nie cierpliwością na resztę i życzę weny
    pozdrawiam Marta :)
    PS.. wpadnij do mnie http://ceipyzrks.blogspot.com/ <- zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako