3/16/2013

5. Wymazane wspomnienia.


No więc, ten rozdział znów chcę zadedykować Dżeli i jeszcze jednej osobie - Natce, które są jedynymi osobami, które wspierają mnie w moich wypocinach i, którym podoba się to, co piszę. I na dodatek jeszcze to, że matka zabrania pisać bloga, ale ja i tak będę robić to, co kocham, nawet jeżeli innym to nie pasuje. Ale jakby tego było mało, ludzie z mojej klasy zaczęli mnie hejtować. Niestety nie będę taka i nie dam im wygrać.
Arigato gozaimasu!
_________________________

Obudziłem się w jakimś dziwnym, nieznanym mi miejscu. Przez zamknięte powieki prześwitywało białe światło, a po mojej prawej stronie pikała jakaś dziwaczna aparatura. Ciągle było słychać to wkurzające " pik - pik - pik ". Oprócz tego coś boleśnie ciągnęło mnie w prawej ręce, dokładnie w łokciu. Powoli otworzyłem oko. Obok mnie na łóżku siedziała jakaś młoda kobieta, która płacząc, trzymała mnie za dłoń. Nie miałem pojęcia, kim ona jest. Nie rozpoznawałem jej wcale.

Poruszyłem się lekko. Dziewczyna drgnęła, podniosła na mnie wzrok i spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Kakashi, obudziłeś się... - powiedziała cicho - Nareszcie...
Popatrzyłem jej prosto w oczy. Za cholerę nie rozpoznawałem tej kobiety.
- Skąd... skąd znasz moje imię...? - zapytałem ją, próbując usiąść.
Zabolały mnie plecy. Opierając się o poduszkę, wyczułem pod skórą zimny pręt, który przyczepiony był do mojego kręgosłupa. Zdziwiło mnie w nim jedno - był nadzwyczaj giętki.
- Kakashi, co jest? Nie poznajesz mnie? - spytała mnie kobieta, głaszcząc po dłoni. Miałem nie małą ochotę ją zabrać, ale... nie mogłem, nawet nie wiadomo, dlaczego.
- Po raz pierwszy cię widzę na oczy, dziewczyno. - wyznałem
Spojrzała na mnie z przerażeniem. Chyba myślała, że żartuję, ale nie żartowałem.
- Nabijasz się ze mnie, prawda? - zapytała
- Nie. Naprawdę cię nie znam. Nigdy cię nie widziałem. - byłem poważny, jak zwykle zresztą. 
Nagle drzwi od sali się otwarły i do pomieszczenia wszedł lekarz oddziałowy. Na głowie miał opaskę z symbolem Kraju Wiatru. Czyli znajdowałem się w szpitalu w Suna - gakure, a nie w Konoha.
- Dzień dobry. Widzę, że się pan obudził. - powiedział - Jak się pan czuje?
- Mogło być lepiej, łupie mnie w plecach. - wymamrotałem niezadowolony. Nienawidziłem szpitali, lekarzy i całego tego medycznego odoru.
- To zrozumiałe. Miał pan ciężki uraz kręgosłupa, do tego stracił pan dużo krwi. - powiedział lekarz.
- A co z tym prętem w moich plecach? Wyjmiecie go? - spojrzałem na neurologa - I czy będę mógł prowadzić żywot shinobi?
Odchrząknął.
- Jeżeli rana pooperacyjna dalej będzie się tak dobrze goić, to nie widzę przeciwwskazań, panie Hatake.
Mężczyzna podszedł do mojego łóżka, karząc dziewczynie się odsunąć, a najlepiej w ogóle   wyjść za drzwi. Lekarz powiedział, bym przekręcił się na plecy. Oczywiście zrobiłem to, ale z niemałym trudem. Neurolog podwinął mi szpitalną koszulę, po czym zaczął badać mi plecy. Sprawdzał pręt i moją ranę z różnych stron i różnymi metodami - za pomocą czakry i dłoni.
- Przepraszam - zacząłem - kim była ta dziewczyna?
- To Hanare, ona tu pana przyprowadził, po tym, co się stało na tej misji. - powiedział
A więc tak ma na imię moja wybawicielka. Hanare.
- A czemu pan o nią pyta? - zapytał - Nie pamięta jej pan, czy co?
- Ano, nie pamiętam. I nie tylko jej, ale tej rzekomej misji też nie. - odparłem - Panie doktorze, czy to możliwe, bym stracił pamięć?
Odpowiedział po dosyć długiej chwili milczenia.
- Badania nic nie wykazały. Miał pan, co prawda, panie Hatake, uraz głowy, ale on nie był na tyle poważny, by pojawiła się częściowa amnezja. Nie wiem, czemu tak się zdarzyło...
Straciłem pamięć, a przynajmniej jej część. Super. Pamiętałem jednak całe swoje życie, nie posiadałem jednak wspomnień dotyczących tej kobiety. 
Mimo wszystko jednak czułem... coś. Nie wiedziałem tylko, co.
Niespodziewanie do sali wpadł jakiś blond włosy chłopak i dziewczyna o niespotykanym kolorze włosów, bo różowym.
- Kakashi - sensei! Ocknąłeś się! - wrzasnął
Neurolog tylko na niego zerknął, by po chwili coś wpisać do mojej karty.
- Zapiszę panu leki uśmierzające ból w plecach, potem zobaczymy, co da się zrobić.
Wyszedł nawet na mnie nie zerkając.
- Jak się czujesz, sensei? - zapytała dziewczyna
Już miałem odpowiedzieć na jej pytanie, ale uprzedziła mnie Hanare, stojąc w drzwiach.
- Wasz nauczyciel stracił pamięć. Nie pamięta ani mnie, ani was, dzieciaki.
Blondyn wlazł na łóżko, złapał mnie za koszulę i potrząsnął mocno.
- Naprawdę nas nie pamiętasz!? - wrzasnął
- Nie, a teraz zejdź ze mnie z łaski swojej.
Naprawdę ich nie pamiętałem. Całej trójki.
I wkurzało mnie to.
***



- W końcu wolny! - westchnąłem, rozciągając się.

Wracałem do Konoha, szczęśliwy jak nigdy. Hanare i pozostała dwójka byli jacyś tacy osowiali. To trwało już tydzień. Czasami denerwowało mnie to, że są tacy ponurzy. Powinni cieszyć się z tego, że w ogóle przeżyłem, ale cóż, większą tragedią chyba było to, że straciłem pamięć. Hanare co jakiś czas przyglądała mi się ukradkiem. To właśnie ona była najbardziej przygaszona z całego towarzystwa. Podszedłem do niej, chcąc powiedzieć jej, by się tak nie martwiła.
- Hanare - powiedziałem - możesz mi powiedzieć, jak się poznaliśmy?
Przełknęła głośno ślinę.
- Uratowałeś mnie, gdy byłam mała. Szukałam domu, ale się zgubiłam. To właśnie wtedy cię spotkałam. Trzynaście lat później znów się spotkaliśmy, ale... były niesprzyjające okoliczności. - powiedziała, patrząc w ziemię. - Chciałam, byś mnie zabił, jednak tego nie zrobiłeś, jak widać. Ale pewnego dnia uratowałam ci życie. I to wtedy przysięgłam sobie, że będę cię chronić przed wszystkim, co złe. Dlatego obwiniam się o twój wypadek, Kakashi.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. To jej wyznanie, szczególnie dwa ostatni zdania, zapadły mi w pamięć. Obwiniała się o to, że miałem strzaskany kręgosłup! I jeszcze ta zasrana amnezja! Cholera by to wzięła! Dlaczego to musiało paść na mnie? No, ale na kogoś musiało.
- Hanare, przestań, dobrze? To nie jest twoja wina, że się rozwaliłem. To moja wina, bo nie przewidziałem tego, co... co się stanie na tej misji. To ja miałem rozwalone plecy, nie ty. I to ja mam amnezję, Hanare. - powiedziałem
Spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Kakashi... - powiedziała cicho - przypomniałeś coś sobie...?
- Niestety nie. - mruknąłem - W ogóle to wątpię w to, że wróci mi pamięć.
Spojrzałem na dzieciaki. Sakura znów ochrzaniała blondyna i biła go po głowie. Po chwili na jej czubku był pokaźny guz. Chciało mi się śmiać na ich widok. No, ale co się dziwić, przecież to tylko dzieci.
Nagle poczułem ciepło, rozchodzące się po całym ciele, a to dlatego, że Hanare przytuliła się do mnie.
- Przysięgam. - powiedziała - Wróci ci pamięć, obiecuję ci to...
- Hanare...


***

Minęły już trzy miesiące od mojego powrotu do domu. Przez cały ten czas cierpiałem na zanik pamięci. Miałem co prawda jakieś przebłyski, ale nie można było tego nazwać wspomnieniami. Te " przebłyski " trwały krótko, zazwyczaj tylko sekundę lub dwie. Było to wkurzające, bo pojawiały się w najmniej spodziewanych.

- Kakashi, wróciłam! - powiedziała Hanare, zamykając drzwi wejściowe.
Weszła do pokoju i od razu padła na kanapę obok mnie.
- Jestem wykończona... - mruknęła
Spojrzałem na nią znad czytanej książki.
- To było aż tak źle? - zapytałem, odkładając " Eldorado "
- Lepiej... nie pytaj. - powiedziała - Te maluchy z Akademii to jakieś debile! Sczególnie ten cały Konohamaru... Myślałam, że go uduszę własnymi rękoma!
- Nie przejmuj się nim. On i jego spółka tacy już po prostu są. Musisz przywyknąć i tyle. Gdybym ja się o wszystko wkurzał, to byłbym tym kim jestem? Oczywiście, że nie!
Nastała chwila milczenia.
- Jestem głodna. - mruknęła Hanare, przeciągając się.
- Zaraz coś przyrządzę. - powiedziałem, wstając.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Od kiedy umiesz gotować? - zapytała
- Od jakiegoś czasu. - odparłem, uśmiechając się.
Poszedłem do kuchni i zacząłem szperać w szafkach. Hanare usiadła przy stole z pałeczkami w dłoniach. Zaśmiałem się mimowolnie.
- No co? Jeść mi się chce. - popatrzyła mi w oczy.
Po pół godzinie zaczęło smakowicie pachnieć. Postawiłem przed dziewczyną talerz z parującym jedzeniem.
Spojrzała na posiłek z powątpiewaniem. 
- To na pewno jest zdatne do spożycia? - zapytała.
- Za kogo ty mnie masz, za jakiegoś truciciela, czy co/
Nie odpowiedziała mi, zaczęła jeść.
- Masz tego więcej?
Jeszcze pięć minut temu kręciła nosem, a teraz prosi o dokładkę.
- Mam, ale jak się najadłaś, to nie wiem...
- Do czego zmierzasz? - przerwała mi.
- Jak zjesz, staniesz się gruba, po prostu przybędzie ci tu i ówdzie... Gruba Hanare... Jakoś mi to nie pasuje, wiesz?
Odsunęła od siebie talerz.
- W takim razie już nic nie zjem. Nigdy. - odparła - Głodówka na maksa.
Przewróciłem oczami.
- A potem zostanie z ciebie worek kości, umrzesz, a na twoim miejscu pojawi się ociekające szlamem, odrażające zombie, które nie będzie ani trochę podobne do Hanare, którą znam. - powiedziałem - Blee...
Zacząłem się do niej zbliżać, udając truposza.
- Mózgi, dajcie mózgi... Chcę mózgów.... - warczałem
Dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Czegoś ty się naoglądał w dzieciństwie... A poza tym chyba masz nierówno pod sufitem.
- Trochę mam.

***


Pogoda była zbyt piękna jak na koniec listopada. Świeciło słońce, ćwierkały ptaki. W powietrzu nie czuło się zbliżającej zimy.

Tego dnia siedziałem na ławce w parku i jak zwykle czytałem swoją ulubioną książkę. Od dwóch minut nie przewracałem kartek, a to dlatego, że cały czas rozmyślałem nad moją amnezją. Lekarze mówili, że na pewno odzyskam pamięć i wszystkie wspomnienia dotyczące Hanare i dzieciaków powrócą. Ale to było ich zdanie. Według mnie nie zanosiło się na poprawę mojej psychiki.
To wtedy usłyszałem.
- ... i naprawdę jest mi przykro z tego powodu, Kurenai. Nie powinnam była cię w to mieszać, ale ja już nie daję rady, rozumiesz?
- Spokojnie, Hanare. Wszystko się ułoży, jestem tego pewna. W końcu Kakashi sobie przypomni. Facet mający taką głowę jak on, miałby mieć amnezję do końca życia? Nie wydaje mi się. Głowa do góry, Hanare! Nie możesz się poddawać, oboje nie możecie. - powiedziała Yuuhi.
- Mam czasami wrażenie, że on nie chce sobie przypomnieć... - powiedziała dziewczyna płaczliwym głosem - I tak, jak mówiłam wcześniej, to moja wina. To ja nieumyślnie spowodowałam ten wypadek...
- Przestań! To nie przez ciebie ma zanik pamięci. Kakashi pewnie ci to powtarzał i to nie raz.
- Tak, powtarzał...
Umilkły na parę minut.
- Coś do niego czujesz, prawda? - zapytała Kurenai - Mnie możesz powiedzieć, nikomu nie powiem, możesz być tego pewna.
- No... Czuję. I to chyba nie jest zauroczenie. Ja się chyba w nim zakochałam... - powiedziała Hanare - Ale boję się mu to powiedzieć, po pierwsze nie w takich okolicznościach, a poza tym wyśmiałby mnie.
- Wątpię w to. - powiedziałem, stojąc za nimi.
Właśnie w tym momencie wszystko, dokładnie wszystko mi się przypomniało. Moja pierwsza poważna misja z dzieciakami, pierwszy przypadkowy pocałunek z Hanare, to jak uratowała mnie przed śmiercią. Po prostu wszystko.
Kobiety odwróciły się powoli.
Hanare spojrzała na mnie zlękniona.
- Kakashi.... Słyszałeś wszystko?
- Tak, - odparłem krótko.
- I... I nie jesteś zły? - zapytała cicho Hanare.
- Nie, nie jestem.
Popatrzyły na mnie zdziwione.
- Na sto procent nie jestem zły. - uśmiechnąłem się do nich.
Hanare lekko uniosła kąciki ust.
Pożegnaliśmy się z Kurenai. Na odchodnym mruknęła jeszcze.
- Jak coś jej zrobisz, to się policzymy, pamiętaj, Kakashi.
- Nie tknę jej nawet małym palcem.
Kobieta zniknęła, uprzednio patrząc mi w oczy.
- Hanare... - zacząłem - Ty... Ty naprawdę się... no wiesz, zakochałaś?
Nie patrzyła na mnie, może bała się mojej reakcji? A nie powinna była. Nagle się zarumieniła. I to bardzo, a a czoło wystąpiły jej kropelki potu.
- A po co ci to wiedzieć, Kakashi? - zapytała nadzwyczaj twardo - No po co? Przecież masz mnie i moje uczucia głęboko w dupie! Mam ci powiedzieć prawdę tylko po to, byś się ze mnie śmiał?
- Przestań, doskonale wiesz, że tak nie jest! - powiedziałem głośno - Nie mam cię gdzieś i nigdy nie miałem!
Zatrzymała się i odwróciła do mnie. Jej oczy ciskały błyskawice.
- Tak, pewnie. - prychnęła - Nie zaprzeczysz, gdy powiem, że ta sytuacja strasznie cię bawi. Myślisz, że nie widzę, jak cie to wszystko śmieszy? Twoje oczy mówią same za siebie, więc przestań oszukiwać mnie i siebie z resztą też!
- Nieprawda. - warknąłem - Hanare, to ty siebie oszukujesz, mówiąc takie słowa.
Podszedłem do niej. Nadal była na mnie wściekła. 
Patrzyła mi prosto w oczy.
Miała taki wyraz twarzy, jakby miała ochotę mnie zabić.
Nigdy nie widziałem jej tak wściekłej, nawet podczas tej durnej misji - pułapki w Kraju Wiatru.
- Nadal mi nie wierzysz, prawda? Nadal myślisz, że cię oszukuję. - powiedziałem łagodnie, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
Nie odtrąciła jej. W ogóle nic nie zrobiła, by pokazać jak bardzo mną gardzi.
- W takim razie udowodnij, że się mylę w stosunku do ciebie. - powiedziała cicho.
Objąłem ją delikatnie jedną ręką, drugą natomiast wziąłem ją pod brodę, pochyliłem się i pocałowałem czule.
Hanare zadrżała, lecz nie odsunęła się.
- Kocham cię... - powiedziała, wtulając się we mnie. - Słyszysz? Kocham cię najmocniej na świecie, Kakashi...
- Wiem, Hanare. - uśmiechnąłem się, patrząc w zachodzące słońce. - I cieszę się, że akurat trafiło na ciebie.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział !
    Musze szczerze pogratulować ci pomysłu na bloga. Pozwoliłem sobie ocenić twojego bloga w mój własny sposób:
    4/5 za "ułożenie" i wygodę czytania
    3/3 za fleksje i gramatykę
    4/4 za motyw i bohaterów
    uzyskałaś ogólnie 11/12 punktów. GRATULACJE !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg thx wielkie wreszcie komuś się podobają moje wypociny

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooh jak słodko aż sie wzruszylam na końcu <3 a jeszcze wcześniej to się śmiałam normalnie że aż popłakałam się np: gruba hanare
    padłam! ty to masz głowe do takich rzeczy.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. no no no nieźle się u nich zapowiada <3

    OdpowiedzUsuń
  5. zombiee beka z tego ,ale wciągnełam się jak nie wiem co. Twój blog to czarna dziura jak już zaczniesz to nic cię nie oderwie

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako