8/27/2014

31. "Zabiję cię..."

Zabiwszy miłość
Zasypiasz spokojnie
Zabiwszy złość,
Nie smucisz się.
Szlachetni chwalą
Uśmiercanie gniewu
- co ma słodki kwiat
Lecz korzeń trujący – bo zabijając go
Nie smucisz się.

~Budda Siakjamuni (Siddhartha Gautama)

Wyruszyli zaraz po tym, jak się spakowali. Nie mieli czasu do stracenia. Życie Yuki w każdej chwili mogło się zakończyć. Im dłuższa była zwłoka z ich strony, tym istniało większe podobieństwo, że nie zdążą na czas.
         Osobą, która najbardziej przeżywała tę sytuację był Naruto. Zawiódł swojego byłego sensei, a przecież obiecał mu, że będzie uważał na Yuki podczas tej i kolejnych misji. Chłopak był na siebie wściekły, bo po raz kolejny pozwolił, aby ktokolwiek z jego bliskich ucierpiał. Co jest ze mną nie tak, do cholery?, pomyślał. Coś z pewnością było, inaczej ochroniłby Yuki przed Akatsuki. Tym bardziej, że dziewczynka była dla niego jak siostra. Niestety. Nie mógł ochronić przed złem nawet jednej, jedynej osoby. Jak mam zostać Hokage, skoro nie potrafię obronić jednego przyjaciela?
         W tym samym momencie pojął, jaki był głupi, wierząc, że to on zostanie przywódcą wioski… Całe jego marzenie nie miało kompletnego sensu.
         Zastanawiał się, czy czasem nie dać sobie z tym wszystkim spokój. Kakashi był przecież młody – miał raptem trzydzieści jeden lat i doskonale przewodził wiosce. No więc dlaczego chciał mu to odebrać? Z zazdrości? Z zazdrości o to, że on sam nie został Hokage? Patrząc jednak na całą sytuację obiektywnie, to by było nie do pomyślenia, aby dwunastoletni dzieciak, i to w dodatku niezbyt inteligentny przewodził wiosce.
         Naruto uśmiechnął się smutno na wspomnienie dzieciństwa, które miał już od dawna za sobą. Praktycznie przestał być dzieckiem, kiedy skończył czternaście lat. Od tego czasu musiał być odpowiedzialny za swoje decyzje i czyny.

~*~

         Kakashi stał w pokoju swojego najmłodszego dziecka, przytulając do swej szerokiej klatki piersiowej niemowlę. Chłopczyk oparł główkę o obojczyk ojca, a jego powieki zamykały się powoli. Malutkie usta miał lekko rozchylone, a z prawego kącika wypływała strużka śliny. Po chwili Kazuki Hatake zamknął swoje ciemnobrązowe wielkie oczy. Głowa osunęła się na bok, kiedy wreszcie usnął.
         Srebrny Smok Konoha wyczuwając, że jego synek już śpi, podszedł do łóżeczka stojącego w drugim krańcu pokoju. Ułożył chłopca wygodnie, nakrył go niebieskim kocykiem z motywem bawiących się szczeniaków, a po chwili położył obok synka ulubioną maskotkę – małego białego niedźwiadka. Mężczyzna pochylił się, aby pogłaskać chłopca po srebrnych włosach. W momencie gdy to zrobił, usłyszał cichy głos swojej żony:
- Zasnął?
         Kakashi obrócił się. Ujrzał Hanare ubraną w lawendową w połowie prześwitującą koszulę nocną, która sięgała kobiecie do połowy uda. Czarne długie włosy miała zarzucone na lewe ramię. Hatake poczuł, że przyspiesza mu tętno. Mimo tego że byli małżeństwem od sześciu lat, z każdym kolejnym dniem kochał ją coraz bardziej.
- Tak, przed chwilą – odpowiedział równie cicho i podszedł do żony, po czym objął ją mocno. Oparł podbródek na jej głowie, ale po chwili zanurzył w czarnych puklach swoją twarz i zaczął wdychać niesamowity, słodki zapach włosów Hanare. – Kochanie… Tak sobie ostatnio myślałem… Może byśmy postarali się o kolejne dziecko?
         Kobieta zaśmiała się, a potem uniosła głowę i dotknęła z czułością policzka męża. Ten westchnął, czując kojący dotyk oraz to jak palce Hanare przesuwają się po jego napiętej i zmęczonej skórze.
- Martwisz się o Yuki – szepnęła, odkrywając niepokój Kakashi’ego, który skrył za tym pytaniem. Przytuliła się do Kakashi’ego, wsłuchując się w mocne bicie jego serca. I pomyśleć, że niedawno o mało co go nie straciła…
         Spojrzał na nią.
- Wiesz, skarbie, może się to wydawać dziwne, ale odkąd Yu wyruszyła na tę misję, mam jakieś dziwne i nie do końca jasne przeczucie – westchnął cicho. Przed Hanare nic się nie ukryło. – Mam na myśli to, że czuję, jakby coś… jakiś pasożyt rozrywał moje ciało od środka. Przez to mam wrażenie, że coś mi umyka. Kręci się na obrzeżach mojej świadomości, a kiedy próbuję to złapać, ucieka i muszę zaczynać wszystko od początku – w towarzystwie żony, wyszedł z pokoju synka. Kakashi zostawił uchylone drzwi na wypadek, gdyby Kazuki się obudził.
         Udali się wolnym krokiem w kierunku swojej sypialni. Kakashi przymknął drzwi, a kilka sekund później całował już żarliwie żonę. Kobieta objęła go w pasie i przyciągnęła go do siebie. Oboje stęsknili się za swoimi ciałami. W ostatnim czasie nie mieli chwili, aby się nawet przytulić.
         Skierowali się w stronę łóżka, na które opadli po chwili, wciąż ze sobą spleceni. Kakashi zaczął się pozbywać swojej czarnej koszulki z krótkim rękawkiem. Kiedy materiał wylądował na podłodze, Hanare zajęła się dolną partią jego ubrań. Niedługo później byli już nadzy, okryci kołdrą. Z każdą kolejną sekundą całowali się coraz namiętniej, aż w końcu nie wytrzymali i zajęli się swoimi ciałami.

~*~

         Dostrzegł w oddali bramy Konoha. Wioska była z każdą chwilą coraz bliżej, w związku z tym Naruto czuł coraz większy niepokój i strach. Jak miał powiedzieć Kakashi’emu, że jego córka została porwana? Chłopak potwornie się bał reakcji swojego byłego sensei. Przecież on sam traktował Yuki jak członka rodziny! Dla Kakashi’ego dziewczynka była oczkiem w głowie, a poza tym Hatake obiecał blondynowi opiekę nad Yuki tylko pod jednym warunkiem – miał nie dopuścić, by stała się jej jakakolwiek krzywda.
         Uzumaki zacisnął szczęki. Doprawdy jestem żałosny, pomyślał.
         Zerknął ukradkiem za siebie. Całej drużynie udzielał się jego strach i niepokój. Szczególnie Mizuko i Karasu byli najbardziej tym wszystkim przybici. W końcu chodziło tu o ich przyjaciółkę.
         Trwając w milczeniu, zbliżali się do Konoha.

~*~

         Izumo siedział w budce strażniczej, położywszy nogi na balustradzie i jadł dango. Lubił te słodkie, kolorowe kulki nadziane na patyk i oblane gęstym, tak samo słodkim syropem. Ostatnio, a dokładniej w chwilach niepokoju, pożerał je jedna za drugą. Już teraz, dwa tygodnie po tym, jak wyruszyła drużyna Naruto, czuł, że znacznie przytył. Policzki zrobiły się pulchne, a zamiast mocno zarysowanego brzucha, tworzył mu się teraz tak zwany „mięsień piwny”. Nie podobało mu się to, ale nie potrafił tego przerwać. Poza tym musiał przyznać przed samym sobą, że uzależnił się od słodyczy. Najgorsze było w tym wszystkim to, że w tym momencie, mimo wyrzutów sumienia, pakował do ust kolejną kulkę.
- Izumo, do cholery! – usłyszał głos swojego przyjaciela Kotetsu, który rzucił mu  wściekłe spojrzenie.
         Szatyn odwrócił się do niego i zapytał:
- Co się stało?
         Kotetsu zacisnął pięści.
- To się stało! – warknął, wskazując na dango. – W ostatnim czasie nic nie robisz, tylko żresz to świństwo! Co się z tobą, na bogów, dzieje?!
         Izumo uniósł ze zdziwieniem brwi.
- Nic. – odparł, a potem znów spróbował włożyć do ust słodką kulkę, jednak Kotestsu wytrącił mu ją z ręki. Dango spadło na podłogę z głośnym plaśnięciem.
- Jak to „nic”?! Staczasz się, Izumo! – krzyknął brunet, wymachując rękoma.
         Kamizuki wiedział, że przyjaciel nie da za wygraną. Westchnął z rezygnacją.
- Niepokoję się o drużynę siódmą, której przewodzi Naruto.
- A więc o to ci chodzi. Rozumiem… Ale nie tylko ty się niepokoisz. Czcigodny też ma jakieś dziwne przeczucia.
         Obaj umilkli i na nowo zaczęli wypatrywać potencjalne zagrożenia. Zamiast tego dostrzegli znajome blond włosy, które wyłoniły się z drzew. Tuż za Naruto pojawiły się czupryny kolejnych osób. Dwie czarne, jedna pomarańczowa. Jednak przecież była jeszcze jedna. Należąca do córki Czcigodnego. Jednak patrząc na przybyłych, wiedzieli już, co się stało.
         Naruto prześlizgnął wzrokiem po dwójce chūninów, mrucząc coś niewyraźnie, a potem skierował się wraz ze swoją drużyną do budynku mieszczącego gabinet Hokage. Izumo i Kotestsu przyglądali się chłopakowi, a przez ich umysły przelatywały niezliczone myśli.

~*~

         Ciemność, ból. Nic więcej nie czuła. Wiedziała tylko, że znajduje się w jakimś wilgotnym, zimnym miejscu, w którym intensywnie pachniało ziemią.
         Nie otwierała oczu. Nie chciała dostrzegać tego, jak blisko była śmierci. Wolała pozostać w błogiej nieświadomości. Jednak wtedy przychodził ON. Itachi Uchiha, ojciec Mizuko. Nie rozumiała tego, jak można było kochać takiego człowieka. Nie miała przyjaciółce za złe tego, że nienawidziła Uchihy, jednego ze swoich rodziców. Przecież nie widziała go nigdy na oczy, a poza tym młody mężczyzna się nią nie interesował. Yuki wiedziała, że czułaby to samo, gdyby była na jej miejscu.
         Nagle jej podbródka dotknęły czyjeś lodowate i szorstkie palce. Zacisnęła dłonie w pięści. Wszystko ją bolało, to był w ogóle Cu, że jeszcze żyła. Gdyby nie była jinchuuriki, najpewniej umarłaby po takich torturach, jakie przygotowali dla niej członkowie Akatsuki.
         Zakrzepła krew na twarzy, przedramionach i dłoniach przeszkadzała jej, ale Yuki nie mogła nic z tym zrobić. Była przywiązana do betonowego słupa, z którym stykały się jej plecy.
- Mów – usłyszała.
         Zacisnęła zęby. Nic nie powie, nawet, gdyby posiadła jakieś informacje. Nie zdradzi Konoha za żadne skarby. Będzie lojalna wiosce nawet za cenę własnego życia.
         Mówiła Itachi’emu i innym setki razy, że nic nie wie. Nie wierzyli jej. Jednym z powodów najpewniej było to, że była dzieckiem Srebrnego Smoka Konoha – Kakashi’ego Hatake.
         W tym samym momencie jej uwaga skupiła się na czymś zupełnie innym.
         Poczuła, że zalewa ją wrząca woda. Słyszała, jak skóra zaczyna pękać pod wpływem temperatury. Ból był nie do zniesienia, milczała jednak. Mimo tego, że z każdą chwilą była polewana kolejną ilością wrzątku, nie wydała z siebie żadnego dźwięku.

~*~

         Kakashi przeglądał właśnie dokumenty, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Wiedział, kto przyszedł. Mężczyzna poczuł radość w sercu. Za chwilę, za jedną, krótką chwilę przytuli córkę do piersi.
- Wejdź, Naruto – powiedział, nie podnosząc wzroku.
         Drzwi uchyliły się, po czym do pomieszczenia wszedł Uzumaki. Kakashi spojrzał na niego. Wzrok chłopaka uciekał w bok. Bał się spojrzeć na swojego byłego mistrza.
         Hatake podszedł do chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu. Otworzył usta, aby zapytać Naruto, co się stało.
         Blondyn opuścił głowę i powiedział cicho, uprzedzając tym samym Kakashi’ego.
- Sensei… - zamilkł na chwilę, by przełknąć wielką gulę, która utkwiła mu w gardle. – Zawiodłem cię, sensei… Nie ochroniłem Yuki tak, jak mi kazałeś… - chłopak poczuł, że ramię Hatake opadło.
- C-co masz na myśli, mówiąc, że „nie chroniłeś” jej dostatecznie? – serce mężczyzny załomotało o żebra.
- Ja… Yuki została porwana… Przez Torę i Akatsuki… Wysłałem ją na zwiad…
         Kakashi stał przez moment w całkowitym osłupieniu, po chwili jednak dłoń, która znajdowała się na ramieniu młodego jounina znalazła się na nosie Uzumakiego. Rozległ się chrzęst pękających kości.
         Hatake zatoczył się pod wpływem dostarczonych informacji i własnego ciężaru. Na szczęście odzyskał równowagę i zerknął na swoją zakrwawioną rękę. Kości palców miał mocno obite. Bolało go, ale się tym nie przejmował. Miał gdzieś, czy wsadzą mu ją w gips.
         Nie patrząc na Naruto, odezwał się martwym i jednocześnie wściekłym głosem:
- Daję ci pięć sekund na opuszczenie tego budynku…
         Zbliżał się powolnym krokiem w stronę Naruto, podwijając rękawy płaszcza i zwijając dłonie w pięści.
         Uzumaki stał tymczasem, czekając na kolejny cios Kakashi’ego. Mężczyzna po kilku sekundach znalazł się przy blondynie i uderzył go z całej siły w brzuch. Chlusnęła krew, która zabrudziła czysty płaszcz przywódcy Konoha. Młody jounin nie bronił się. Ręce zwisały mu luźno po bokach, a po podbródku ciekła jucha.
         Szarowłosy chwycił chłopaka za głowę, a potem wymierzył mu cios z kolana, wrzeszcząc:
- Ufałem ci, Naruto! Wierzyłem, że zostaniesz Hokage i zmienisz ten świat! – kolejny cios w żebra, który spowodował, że blondyn jęknął i upadł na podłogę.
         Kakashi wykorzystując to, usiadł na nim (bez skojarzeń proszę ==> przyp. autorki), blokując mu dłonią głowę. Mężczyźnie ciekły po twarzy łzy wściekłości.
- Zawiodłeś mnie, Naruto… - widząc, że chłopak ani myśli oddać cios, Hatake pod wpływem wciąż zgromadzonej w nim furii ułożył dłonie w pieczęci tworzące Raikiri. – Zabiję cię!
         Po chwili na prawej dłoni Kakashi’ego pojawiło się małe wyładowanie elektryczne, które ten wycelował wprost na serce chłopaka. Naruto spojrzał smutno na mężczyznę, którego w duchu nazywał ojcem. Złapał za przedramię mężczyzny obiema dłońmi i szarpnął mocno. Przecięcie Gromu znajdowało się w tej chwili może dwa, góra trzy centymetry od jego ciała. Temperatura Raikiri spowodowała, że ubranie chłopaka zaczęło się tlić. Po kilku sekundach koszulka została przepalona, a delikatne, jasne włoski na torsie chłopaka zwęgliły się. Skóra przybrała paskudny, czerwony odcień.
         Naruto wiedział, że ostatnią rzeczą, jaką zobaczy przed śmiercią, będzie wykrzywiona wściekłością zamaskowana twarz Kakashi’ego. Blondyn spojrzał w oczy mężczyźnie, który miał go za chwilę zabić. Szepnął cicho poprzez łzy, które zgromadziły się w jego soczyście niebieskich tęczówkach:
- Sensei… Wiem, że cię zawiodłem… Obiecałem ci, przysięgałem, że ochronię Yuki… Dlatego, sensei, mam do ciebie jedną, małą prośbę… Zabij mnie tak, abym nic nie poczuł… - po tych słowach uśmiechnął się słabo. Zamknął oczy. Czuł ciepło dochodzące z jego klatki piersiowej. Był gotowy na śmierć.

~*~

         Kakashi’emu trzęsła się ręka. Był jednak tak wściekły, że tego nie zauważał. Spoglądając na Naruto, przypomniał sobie, jak go wcześniej traktował. Jak bohatera, człowieka, który potrafi zjednywać sobie ludzi. Teraz jednak widział w nim nieudacznika i słabeusza.
         Nie to nim jednak wstrząsnęło. Nie miał pojęcia, co ma z tym wszystkim zrobić. Rozsądek podpowiadał mu, aby się uspokoił, serce zaś sugerowało by zabił chłopaka, który leżał pod nim i płakał.
         Nie myślał racjonalnie, wahał się. Jego dłoń tkwiła niebezpiecznie przy klatce piersiowej blondyna.
         W tym samym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się raptownie, a do środka wbiegł Sora w towarzystwie Sakury, którą trzymał za rękę oraz Minato. Namikaze podbiegł do Kakashi’ego, po czym chwycił go za barki i podniósł. Szarowłosy próbował się wyrwać, ale brat mężczyzny wymierzył cios w jego kark. Srebrny Smok zesztywniał, a potem osunął się na podłogę nieprzytomny.

~*~

- Przepraszam, że cię tak załatwiłem, Kakashi, ale inaczej byś go zabił – powiedział Sora, wpatrując się w swojego starszego brata, którego palce bandażowała w tej chwili Sakura.
- Nic się nie stało, dobrze zrobiłeś – Hatake nie patrzył na nikogo. Wzrok miał utkwiony w swoich poranionych dłoniach. – Do tej pory nie rozumiem, jak mogło mnie tak ponieść. Przecież nigdy…
- Kakashi, dość. Rozumiem cię bardzo dobrze – Minato przerwał Hatake. – Sam jestem ojcem, więc wiem, jak ci jest ciężko. Gdyby Yuki była moją córką, z pewnością też bym tak zareagował.
         Uniósł głowę i spojrzał z wdzięcznością na swojego byłego mistrza. Żałował tego, co zrobił. Nigdy aż tak nie stracił panowania nad sobą.
- Sensei – odezwała się Sakura. – Wymyśliłeś już sposób, w jaki uratujesz Yuki?
         Z początku Kakashi nie wiedział, że dziewczyna miała na myśli jego, jednak po chwili wyrwał się z otępienia i powiedział:
- Nie, a poza tym nie mogę opuścić wioski. Jeżeli inne nacje dowiedzą się, że moja córka została porwana przez Akatsuki, a ja udałem się jej na ratunek, będziemy mieli wojnę.
- Nie, jeśli zastąpię cię na jakiś czas – zasugerował Minato.
- Nie możesz. Nie chcę cię obarczać takimi obowiązkami – zaprzeczył Hatake.
- Nie gadaj głupot. Byłem Hokage dwadzieścia lat temu, ale nadal wiem, jak przewodzić wiosce, Kakashi. Zaopiekuję się Hanare i Kazukim oraz wioską pod twoją nieobecność. Gwarantuję, że nikt niepowołany nie dowie się, co zaszło, przysięgam.
- Dziękuję, sensei – słowa nie oddawały tego, co czuł. – Kiedy Sakura skończy mnie opatrywać, pakuję się i wyruszam. Im większa zwłoka, tym gorzej.
         Nie zauważył, jak Sakura posyła jednoznaczne spojrzenie Naruto, który siedział na sąsiednim łóżku. Po chwili uśmiechnęła się do niego i powiedziała głośno:
- Sensei, nie myślisz chyba, że puścimy cię samego. Zrobisz jeszcze coś głupiego. Ktoś musi cię pilnować. A poza tym Yuki nie jest dla nas obojętna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie podoba mi się ten rozdział. Wyszedł jakiś taki... wybrakowany, ale nie miałam pomysłu, co innego napisać. Nie chciałam już wymyślać niczego na siłę, bo to nie ma kompletnego sensu. Nie mam pomysłu na podsumowanie. Kicha. Ogólnie to chyba bierze mnie grypa, bo bez przerwy mi zimno. Do tego piję niezliczoną ilość płynów. Dwie butelki po dwa litry dziennie to minimum. Nie wiem, nie mam weny. Do napisania!
I komentujcie, do cholery, bo poszczuję was Kakashim, który w tej chwili siedzi obok i kiwa twierdzącą głową. Jeśli nie chcecie mu się narazić, radzę posłuchać (to nie jest groźba, tylko prośba).
Dziękuję.
A tu macie takiego angry Kakashi'ego:


Chociaż to to jeszcze jest nic. Hatake ogarnęła furia stulecia.

12 komentarzy:

  1. Witaj Rani :)
    Więc najpierw przejdę do wyglądu szablon jest piękny, ale trochę trudno się czyta bo tekst nie chce przesunąć się na dół co wybijało mnie z rytmu i trudniej było skupić mi się na tekście. Nie chce żeby było ci z tego powodu przykro, ale dopiero po paru kliknięciach i wg coś się ruszyło.
    Teraz co do rozdziału to Cudny <3
    Szkoda mi Yuki i Naruto. Nie miałam pojęcia, że Kakashi aż tak wyjdzie z równowagi on o mały włos go nie zabił ;oo
    Właśnie co teraz? wyjedzie zostawi wioskę, a jeśli jego zastępca sobie nie poradzi na ,jak Naruto i wybuchnie wojna co wtedy? Lecz z drugiej strony jedzie pomóc swojemu dziecku i zapowiada się ciekawa podróż gdyż nie jedzie sam. Nie wiem co napisać fajny rozdział tylko czekać na NN :)
    Pozdrawiam dużo weny i powodzenia
    Bella <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc witam!
      Mnie też się podoba szablon, i wiem też, że troszeczkę ciężko się czyta, ponieważ ten suwak w notce niezbyt dobrze działa. Sama próbowałam go kilka razy przesunąć, aż się udało.
      Dziękuję, że podobał Ci się rozdział, ponieważ ja nie jestem z niego zadowolona. Nie podoba mi się końcówka - ostatnie kilka zdań jest po prostu do kitu. Pisane na szybko, ot co.
      Co do Kakashi'ego, to on zazwyczaj się tak nie denerwuje, podejrzewam jednak, że jeśli chodziłoby o jego dziecko (którego w anime nie ma) rozniósłby w pył wioskę.
      Co do Minato, to sobie poradzi. Chyba niezbyt uważnie czytałaś ;P Namikaze sam powiedział Hatake, że był Hokage, więc sobie poradzi, a poza tym Kakashi o tym doskonale wie.
      Podsumowując, nie podoba mi się ten rozdział.

      Usuń
    2. Zamiast stale powtarzać, że rozdział ci się nie podoba wreszcie być coś z tym zrobiła. ;)
      Możliwe, a nawet całkiem prawdopodobne, że coś nie doczytałam lub źle zrozumiałam jednak to z boku mi to nie umożliwiało, a komentarz miał całkiem inne przesłanie.
      Pzr. Bell.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie działa mi to do przewijania :< Myślałam, że to tylko wczoraj coś mi się zacięło, ale dzisiaj wchodzę i też mi nie działa. ;c Szablon śliczny, ale nie wiem jak to przewinąć, bo nie idzie ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ja też mam z tym niemały kłopot, jednak trzeba dobrze wycelować, tylko tyle i aby nic się nie działo, trzeba mieć cały czas wciśnięty ten suwak.

      Usuń
    2. Ooo, udało mi się przewijać na krawędzi touchpada. <3 Nie wiem czemu nie jesteś zadowolona z rozdziału. Mi się bardzo podobał. Świetnie opisałaś uczucia Kakashiego, choć jego wielki wybuch jakoś mi do niego nie pasował. Chociaż nie powinnam porównywać go do Kakashiego z anime, bo w końcu tutaj jest ojcem. Bardzo żal mi Yuki, bo niemal w każdym rozdziale coś się jej przytrafia. Do teraz pamiętam "maseczkę" xD Mam nadzieję, że będzie cała i zdrowa i ani myśl zrobić jej coś złego! Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Mnie bardzo, ale to naprawdę bardzo podobał się rozdział poprzedni. Co do wybuchu Kakashi'ego, to wątpię, by pozostał obojętny w takiej bądź co bądź, poważnej sprawie.
      Yuki bez przerwy się coś przytrafia, ponieważ jest główną bohaterką, a w opowieści nie może być bez przerwy sielankowo, lubię, jak coś się dzieje.
      Pamiętasz "maseczkę", powiadasz? Przyznam, że ja kompletnie o niej zapomniałam.
      Co do tego, to jeszcze się okaże.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Komentuje, komentuje ^^ hehe... Tobie może się nie podoba, ale mi baaaaardzooooo~ emmmmm... Co mam więcej napisać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się nie podoba, ale jak Tobie tak, to nic nie nie mam do tego. :D

      Usuń
  5. przeczytałam już jakiś czas temu, ale nie miałam jak skomentować, a dziś nie mam na to specjalnych sił. w każdym razie chcę, być wiedziała, że to zrobiłam.
    rozdział ok, mi również brakowało Yuki, ciekawa jestem co się z nią dzieje. moooooim skromnym zdaniem, Kakashi trochę za ostro potraktował Naruto, ale gdy tak pomyślę obiektywnie, to nie powinnam się wypowiadać, bo rodzić jest w stanie zabić za swoje dziecko.
    mam nadzieję, że Kakashiemu uda się na czas.
    buziaków moc Rani :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna Maya... To w takim razie dlaczego to zrobiłaś? Przecież mogłam poczekać ten tydzień czy dwa dłużej na Twój komentarz. Przynajmniej nie byłabyś zmęczona, chociaż co ja tam wiem.
      Oj dzieje się, dzieje.
      Tak, zdarzały się przypadki, w których rodzic zabijał za własne dziecko. I tu właśnie Kakashi prawie by to zrobił, jednak jeśli wziąć pod uwagę to, że w przeszłości o mało nie stracił żony i dziecka (spojler) to jest to całkowicie zrozumiałe.
      Co do tego, to się przekonasz. Nie zamierzam nic zdradzać.
      Buziaków :*

      Usuń

Reklama

CREATED BY
Mayako