6/18/2014

27. Sprawiedliwy wyrok. Cz. II.



- Macie go znaleźć i przyprowadzić. Eizo Yamada nie mógł uciec daleko. Jeśli będzie się stawiał, wiecie, co macie robić – powiedziałem, kartkując dokumenty mężczyzny. Do tej pory nie mogłem uwierzyć w jego zdradę. Co prawda próbował mnie obalić, ale nigdy bym się nie spodziewał, że zdradzi Konoha. Przecież tu był jego dom! Nie wiedziałem tylko, co nim kierowało, jaki miał powód, by zdradzić Wioskę. Zmarszczyłem brwi, usiłując do tego dojść.
- Czcigodny? – usłyszałem cichy głos. Podniosłem głowę i ujrzałem Yugao Uzuki. Maskę ANBU trzymała w prawej dłoni. Na plecach przewieszoną miała katanę. Miała dziwne spojrzenie. Od śmierci Hayate nie mogła się pozbierać.
- Tak, Yugao? – zapytałem. Oczy miała podkrążone i puste.
- Ja… ja wiem, że nie powinnam, ale… - zarumieniła się nieznacznie – chciałam ci podziękować, Kakashi… Hokage – sama… Za to, że, że mnie wspierałeś po śmierci Hayate…
- Yugao… - kobieta spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się delikatnie. – Nie dziękuj za coś takiego. To był mój obowiązek jako… twojego przełożonego.
  Ukłoniła się nisko, podeszła do drzwi, chwytając za klamkę, by je otworzyć i wyjść, ale zatrzymałem ją.
- Jak się miewa Hideyoshi?
- Mały? Świetnie, niedługo będzie zdawał do Akademii – odparła wesoło, by po chwili posmutnieć. – Jest do niego bardzo podobny, nie tylko z wyglądu…
  Po tych słowach pożegnała się i wyszła z gabinetu, a ja znów zostałem sam.


  Niedługo później wyszedłem z biura i udałem się do szpitala. Przekroczyłem próg budynku i skierowałem się w stronę schodów, prowadzących na wyższe piętra. Yuki leżała w Sali nr 212. Stanąłem przed drzwiami, po czym je otworzyłem. Okno w pomieszczeniu było otwarte, a moja córka leżała na łóżku, przykryta kołdrą, pogrążona w głębokim śnie. Głowę miała obandażowaną. W prawą dłoń miała wbity wenflon, który doprowadzał kroplówkę. Popatrzyłem smutno na dziewczynkę. Oddychała spokojnie i miarowo. Przysunąłem krzesełko do jej łóżka. Usiadłem na nim i pogłaskałem Yuki po głowie. Była tak blada, że żyłki na jej twarzy utworzyły zieloną siateczkę.
- Yuki… - szepnąłem, chwytając ją za dłoń. W tym samym momencie jej palce drgnęły i dziewczynka jęknęła cicho. Po chwili uniosła powieki.
- Tata…? – szepnęła. Poczułem, że łza spływa mi po policzku. Zamrugałem szybko, by odpędzić od siebie wzruszenie. Dziewczynka szerzej otworzyła oczy, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Gdzie ja jestem? Co się stało? – zapytała, patrząc na mnie sennie.
- W szpitalu, Yu. Sakura cię tu przyniosła. Zostałaś pobita przez twoją koleżankę z klasy, pamiętasz? – uśmiechnąłem się niej słabo.
  Pokiwała głową i prawie natychmiast tego pożałowała. Syknęła z bólu, który przeszył jej głowę.
- Au…
- Nie ruszaj się zbytnio, jesteś osłabiona. – mimo wszystko demoniczna siła mojej córki po raz kolejny mnie zaskoczyła.
Dziewczynka przygryzła wargę, równocześnie odwracając wzrok.
- Tatusiu… muszę ci coś powiedzieć… - powiedziała cicho. – Śniło mi się coś strasznego…
  W tym samym momencie drzwi od sali szpitalnej otworzyły się i do pomieszczenia wbiegł Makoto. Miał bardzo przejętą minę. Mężczyzna podparł się pod boki, dysząc ciężko. Co jak co, ale nie był już taki młody, niedługo skończy sześćdziesiąt lat, choć na to nie wygląda.
- Hokage – sama… Oddział ANBU znalazł Eizo Yamadę na obrzeżach wioski…
  Yuki spojrzała na mnie smutno. Uśmiechnąłem się do niej, po czym wstałem i pocałowałem dziewczynkę w czoło.
- Niedługo wrócę, skarbie. – odparłem, by po chwili wyjść z sali.
 

~ Yuki ~

  Nie zdążyłam powiedzieć ojcu, co mi się śniło. Miałam wiele koszmarów, jednak nigdy takich jak ten. W głowie po raz kolejny pojawiły mi się przykre obrazy.
Odłamki skał osuwały się po zboczach gór, u stóp których stałam. W uszach słyszałam przeraźliwe krzyki mordowanych ludzi. Nad moją głową co chwila przelatywały stada kruków, kraczących przeraźliwie. Zmusiłam się, by zrobić krok w przód. Tam mordowali moich przyjaciół! Wiedziałam o tym aż za dobrze. Wykonałam kolejny krok, a potem kolejny i kolejny, aż w końcu biegłam przed siebie. Nagle w mojej dłoni pojawiła się błyskawica, która przeobraziła się w giętki pejcz. Poczułam niewiarygodną siłę. Mój wzrok wyostrzył się, zęby wydłużyły , paznokcie zmieniły w ostre kocie pazury. Otoczyła mnie chmura pulsującej demonicznej czakry.W tym samym momencie coś chrupnęło głośno. Wiedziałam, że wyrósł mi ogon. Od bardzo dawna nie przyjęłam powłoki Dwuogoniastego, więc początkowy dyskomfort nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia. Z mojego gardła wydobyło się ciche warknięcie. Wykrzywiłam wargi w drapieżnym uśmiechu i przyspieszyłam. Ludzki krzyk stał się wyraźniejszy. W oddali ujrzałam walczących shinobi. W tym samym momencie poczułam szarpnięcie w okolicach serca. Coś było nie tak. Przyspieszyłam bardziej. To, co zobaczyłam, spowodowało, że osunęłam się na kolana. Świetlisty bicz zniknął, jak również demoniczna powłoka, która mnie otoczyła. Jakieś trzydzieści metrów ode mnie był stos ciał martwych ninja. Na samym szczycie leżał mój ojciec, matka, czarnowłosy, przystojny chłopak, który nawet z tej odległości wydawał mi się znajomy, Naruto, Minato, a nawet mój brat. Wszyscy martwi. Zmusiłam się do wstania z ziemi. Na drżących nogach podeszłam do skupiska trupów. Krew tych wszystkich ludzi wciąż kapała na ziemię. Wkrótce u moich stóp powstała wielka kałuża czerwonej, gęstej, życiodajnej substancji. Nie mogłam na to patrzeć. Zamknęłam oczy, dłonie zacisnęłam w pięści, po czym wrzasnęłam przeraźliwie.
  Nie miałam pojęcia, co to było. Wiedziałam tylko, że coś niedobrego. Mogłam się tylko domyślać, że doszło do krwawej bitwy, z której tylko ja wyszłam żywa. Nie, nie mogłam na to pozwolić. Nie mogłam pozwolić, by zginęli moi bliscy. Nie wiedziałam tylko, co mam robić. Ten sen był bardzo niejasny. Wydawało mi się jednak, że miał coś wspólnego z tą przepowiednią, którą niedawno usłyszałam.

~ Kakashi ~

  Usiadłem na starym metalowym krześle przeżartym rdzą, łokcie oparłem na drewnianym dębowym stole, który znajdował się w pokoju przesłuchań. Przyglądałem się obojętnym wzrokiem, jak do pomieszczenia dwóch shinobi z oddziału ANBU wprowadza Eizo Yamadę, skutego kajdankami, które ograniczały przepływ czakry. Mężczyzna spojrzał na mnie z nienawiścią, po czym splunął w moim kierunku. Ślina wylądowała tuż obok mojej prawej dłoni. Yamada usiadł ciężko na krześle naprzeciwko mnie i warknął:
- No, no, dorwałeś mnie, Czcigodny Hokage – ostatnie słowa wypowiedział z drwiną – Tylko wiesz, że nic na mnie nie masz? – uśmiechnął się ironicznie, unosząc brew.
  Pochyliłem się ku niemu i odezwałem na tyle cicho, by nikt oprócz niego nie usłyszał:
- Tak się składa, że mam. A teraz odpowiesz na moje pytania, zrozumiałeś?
  Po raz kolejny splunął. Tym razem dostałem w twarz. Wytarłem szybko ślinę ręką i odchyliłem na krześle. Nie bawiąc się we wstępy, od razu zadałem pierwsze pytanie.
- Co cię łączy z Akatsuki?
  Mężczyzna milczał. Spojrzał się w sufit i zagwizdał cicho.
- Myślisz, że ci powiem, Kakashi? – zaakcentował moje imię – Nic nie możesz mi zrobić, wiesz o tym.
- Nie dyskutuj, tylko odpowiadaj, człowieku. – traciłem już powoli cierpliwość. – Co cię łączy z Akatsuki, a dokładniej z osobą o imieniu Tobi?
  Eizo zaśmiał się ochryple, by po chwili wyszczerzyć do mnie zęby.
- Pieprz się.
  Ręka jednego z ANBU zacisnęła się na jego szyi. Mężczyzna zaczął się dusić. Jego twarz przybrała barwę pomidora. Zaczął wymachiwać rękoma.
- Puść go. – nakazałem shinobi. Ten usunął się w cień, lecz cały czas był w pogotowiu.
- To, co teraz się dzieje, to tylko przedsmak tego, co cię czeka, jeśli nie powiesz prawdy, Yamada – warknąłem.
- Nie mam ci nic do powiedzenia, sukinsynie – syknął.
  To przeszlochanie naprawdę nie miało już sensu. Trzeba było zastosować inne metody, mniej humanitarne. W inny sposób nie da się wyciągnąć z Eizo informacji. Skinąłem głową ku strażnikowi. Ten podszedł, chwycił mężczyznę i wyprowadził go z pomieszczenia. Jeżeli Inoichi i Ibiki nie dadzą sobie z tym rady, to nie dowiemy się prawdy na temat jego konszachtów z Akatsuki i motywów zdradzenia wioski. Odetchnąłem głęboko, po czym wyszedłem. Dźwięk moich kroków odbijał się echem od kamiennych ścian. Wyszedłem na zewnątrz i odetchnąłem świeżym powietrzem. Po chwili usiadłem na ławce nieopodal i wyciągnąłem z kieszeni książkę. Trzeba było jakoś sobie umilić czas, prawda? Wciąż nie dokończyłem tej, którą dostałem od Minato. Powoli zgłębiałem się w lekturę, aż w końcu zatraciłem się w niej. Nic dziwnego, że nawet nie zauważyłem, jak Inoichi odezwał się w mojej głowie:
- Wyjawił wszystko. Okazało się, że kontaktował się z Akatsuki już od dziesięciu lat. Wyznał też, że zamierzał cię obalić, Czcigodny i przejąć twoje stanowisko, a z Konoha zrobić niezależne państwo. Powiedział też, ze niejednokrotnie próbował cię zabić, jednak zawsze ktoś mu przeszkodził.
- Inoichi, wiesz, co należy robić z takimi ludźmi. Zbierz oddział ANBU i spotkamy się za pół godziny w Sali Egzekucji na obrzeżach Konoha. Pamiętaj, że nikt nie może was zobaczyć, szczególnie ci z klanu Yamada, rozumiesz?
- Hai, Czcigodny. – mężczyzna wycofał się z mojego umysłu, natomiast ja schowałem książkę do kieszeni, a potem odszedłem powolnym krokiem w stronę mojego gabinetu. Po piętnastu minutach byłem na miejscu. Na szczęście nikogo nie spotkałem na swojej drodze. Otworzyłem drzwi od mojego biura i podszedłem do ściany. Nacisnąłem drewniany panel, a ten po chwili odsunął się, ukazując błyszczącą katanę, z granatową rękojeścią i tubą w kształcie liścia. Chwyciłem miecz, by po chwili wywinąć nim młynka. Akurat Kama był taki, że będąc zamkniętym, nie tracił nic ze swojej zatrważającej ostrości. Schowałem katanę za płaszcz i wyszedłem z gabinetu. I tak się pewnie spóźnię. Znowu. Przyspieszyłem kroku, a po chwili pobiegłem przed siebie. Udałem się na skróty. Po kilku minutach przekroczyłem bramę Konoha. Wbiegłem w gęsty las otaczający wioskę. Rozglądałem się dookoła, by nie pominąć znaku świadczącego o bliskości miejsca egzekucji Eizo Yamady. Na widok krzywej sosny, uśmiechnąłem się. Do celu jeszcze tylko sto metrów, które przebiegłem w mgnieniu oka, by po chwili stanąć przed kamiennym wejściem do pieczary, w której znajdowała się Sala Egzekucji. Wykonałem kilka pieczęci, a drzwi rozsunęły się przede mną, nie wydając żadnego dźwięku. Wszedłem do środka. Wejście zasunęło się za mną, a ja pogrążyłem się w całkowitej ciemności. Po chwili jednak pochodnie, które były wetknięte w ściany, zapaliły się. W przytłumionym świetle ujrzałem klęczącego Eizo Yamadę. Otoczony był dwoma oddziałami ANBU. Wyjąłem zza płaszcza miecz, który zalśnił w blasku ognia. Podszedłem w kierunku więźnia i stanąłem nad nim. Yamada spojrzał na mnie ze złością.
- Zemszczę się kiedyś za to, zobaczysz, Kakashi – warknął.
  Nie zwróciłem uwagi na jego słowa.
- Yamada Eizo, członek klanu Yamada, herbu Kwitnącego Jaskra, syn Hiro i Kin, ojciec dwójki dzieci, Sachiro i Suko, mąż Emi, za zdradę wioski, spiskowanie z Akatsuki oraz wyjawienie tajnych informacji na temat Konoha, zostaje skazany na śmierć poprzez ścięcie głowy. Czy oskarżony chce wygłosić ostatnie słowo? – odezwałem się, patrząc obojętnym wzrokiem na mężczyznę, który klęczał przede mną.
- Tak, już ci to mówiłem. Pieprz się.
  Uniosłem miecz, zrobiłem zamach, a po chwili głowa Yamady wylądowała na kamiennej posadzce. Ciało upadło z hukiem, a krew, która wylewała się z przerwanych tętnic, tworzyła misterny wzór. Wytarłem miecz o swoje spodnie, po czym rzekłem:
- Zniszczcie ciało tego zdrajcy. Niech Konoha wie, że ktoś taki jak Eizo Yamada nigdy nie istniał. Zróbcie wszystko, by mieszkańcy nie dowiedzieli się prawdy.
- HAI, CZCIGODNY!!! – głos moich towarzyszy rozniósł się echem po jaskini. Schowałem miecz i podszedłem do drzwi, by odsunąć zasuwę. Nagle czyjeś ręce znalazły się obok moich. Odwróciłem głowę i ujrzałem Inoichi’ego, który uśmiechał się do mnie. Kamienne wrota rozstąpiły się, a my wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się z powrotem w stronę wioski.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Namęczyłam się, nie przeczę. Rozdział powinien być wcześniej, ale ta szkoła, walka z nauczycielami... Szkoda gadać. Całe szczęście, że jutro jest już wolne i będę mogła się wyspać :D Rozdział kiepski (jak każdy zresztą), ale to tylko moje zdanie. Dedykacja jak zwykle dla: Natki, Akari, Dżeli, Hany, SweetheartLittle, Mayi, Blanki i pozostałych (oprócz hejterów, ci mogą się wypchać =P).
 
Nie mogłam się powstrzymać, to jest takie słodkie *.*


Czy tylko ja uważam, że Kakashi jest strasznie seksowny?

8 komentarzy:

  1. Bosze.. Rani :D Ty to jo xd
    Dziewczyno piszesz rewelacyjnie i nie zaprzeczaj temu. Widziałam wiele opowiadań, które w rzeczywistości były beznadziejne. Więc do rzeczy. Widzę, że atmosfera napięta. Wiem, że Yamada zdradził, ale musiał go zabijać? Czytając tą część przeszyły mnie ciary bo jeszcze sobie to wyobraziłam masakra, ale nie wiem najwidoczniej jak tak miało być to trudno nie będę się kłócić. A możesz mi powiedzieć co z Yuki? O_o co jej się dzieje co to niby za psychopatyczne sny? Czy to naprawdę się wydarzy straci wszystkich przecież to nie możliwe to nie może być prawda nie może tak być. NIE NIE !!! JA SIĘ Z TYM NIE ZGADZAM. Wczułam się za bardzo pisz to szybciej bo nie wytrzymam.
    Czekam z niecierpliwością na next
    dziękuję za dedykację :*
    Twoja najlepsza frend Blanka xdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiesz, że ja i tak będę zaprzeczać, chodź ja też czytałam wiele opowiadań osób, które w ogóle nie powinny brać się za pisanie, bo zwyczajnie im to nie wychodzi, ale cóż zrobić, niektórzy są przekonani o własnej wielkości. I tak, Hatake musiał zabić Yamadę, w końcu to była zdrada, a za zdradę jest kara śmierci. A z Yuki to... Dobrze wiesz, że to moja poryta psychika, stąd ten sen. Nie zamierzam Ci spoilerować, jednak uprzedzam, że zanim to wszystko się wyjaśni, to minie trochę, no może więcej niż trochę, czasu. I wiem też, że się z tym nie zgadzasz, co widzę po capslocku ;). I specjalnie na twoją prośbę postaram się dzisiaj wstawić rozdział. A poza tym nie dziękuj za dedykację, zasłużyłaś :D

      Usuń
  2. A ja nie mam nic przeciwko smierci Yamady, ze względu na to, że sama pewnie bym się tego podjęła. Oczywiście uważając ten problem za bardziej osobisty - czyli krzywda mojego dziecka. Ale zdrajca zdrajcą pozostanie.
    Kakashi jest świetny w roli ojca. :) Wyprzytulałabym Yuki, gdyby wpadła mi w ręce a sen? Uhuhuuu, miazga. Nie mogę się doczekać, aż bardziej nas wgłębisz w jego sens. :) No i nie ukrywam, że mam nadzieję, iż mała w pełni wróci do zdrowia.
    A tak w ogóle, bardzo lubię Kakashiego w roli Hokage. ;)
    I TAK! JEST NIESAMOWICIE SEKSOWNY! z mega niecierpliwością czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, Maya się wkurzyła. Ale nie dziwię Ci się, sama też bym tak zrobiła. Tak, zdrajca, zdrajcą pozostanie, nic dodać, nic ująć. I wiem, że jest świetny w roli ojca. Tak, każdy chce wyprzytulać Yuki, ale nie dziwię się, bo po pierwsze - jest strasznie słodka, zdjęcie w zakładce bohaterowie nie odzwierciedla tej słodyczy, po drugie - jest córką Kakashi'ego, po trzecie jest niesamowicie zdolna, mimo demonicznej czakry, po czwarte - jeszcze nie pokazała, co tak naprawdę potrafi. A co do jej zdrowia, to dowiesz się w kolejnym rozdziale. I tak, jak też uwielbiam Kakashi'ego w tej roli. No i przede wszystkim cieszę się, że też uważasz, że jest niesamowicie seksowny ;)

      Usuń
  3. Ha należy się Yamadzie chociaż mógł dostać lepszą karę, co tak słabo? hehe nie no żart ścięcie głowy to i tak nieźle dobrze mu tak xD
    niom Kakashi jest seksowny zgadzam się z tym ;* a i dzięki za dedyk
    /Nat ( ^ 3 ^ )

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam milion blogów do nadrobienia :D Nie uważam, żeby rozdział był kiepski. Moim zdaniem był dobry, a nawet lepiej niż dobry. Trochę chaotyczna moim zdaniem jest ta zmiana perspektyw "oczami Kakashiego" "Oczami Yuki" itp, ale to dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do takiego stylu. Tylko u Ciebie zauważyłam i nie to, że jest zły, ale ciężko mi przywyknąć. Świetny opis snu, sama niedawno pisałam motyw snu, akurat do następnego rozdziału i wiem, że nie jest to łatwe. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dziękuję za dedykację :*

      Usuń
    2. A ja i tak będę twierdzić, że jest kiepski (och, ta samoocena, jeśli chodzi o pisanie). A ja jakoś nie mogę przywyknąć do trzeciej osoby, nie to, że nie umiem tak pisać, tylko jak przedstawiam perspektywy bohaterów, lepiej się w nich wczuwam, pisząc w ten sposób. Mogę sobie to wszystko lepiej wyobrazić. I dziękuję za to, że pochwaliłaś mój pomysł na sen, bo mnie on się kompletnie nie podoba, mogłam to lepiej wymyślić. I tam, masz rację, nie jest to łatwe. A co do rozdziału, to może dziś się pojawi.

      Usuń

Reklama

CREATED BY
Mayako