2/03/2014

23. Rywalizacja i jej przykre konsekwencje.



~ miesiąc później ~


  Szłam z uśmiechem na ustach w stronę szkoły, obok mnie dreptał Bisuke. Pies uznał, że będzie mnie odprowadzał do szkoły. Ale powodem mojego zadowolenia było to, że ojciec zmienił mojej klasie nauczyciela, mimo tego, że nie przepadał zbytnio za Iruką.

  Nagle poczułam, jak ktoś wskoczył mi na plecy i zakrył oczy. Uśmiechnęłam się.

- Zgadnij, kto? – usłyszałam dobrze znany mi wesoły głos.

- Mizuko, wiem, że to ty. – odparłam – A teraz zejdź ze mnie. – dodałam ze śmiechem.

  Odwróciłam się. Moja przyjaciółka stała, trzymając ręce za plecami i uśmiechając się. Odwzajemniłam to.

  Ubrana była w czarną bluzkę z krótkim rękawkiem i granatowe rybaczki. Na nogach miała sandały, a czarne, błyszczące włosy upięte niebieską chustą, która podkreślała jej jasne oczy i bladą twarz.

- Idziemy? – zapytałam.

- Aż tak ci się spieszy? – odpowiedziała pytaniem, po czym skrzywiła się, a ja dałam jej kuksańca w ramię.

- Nie przesadzaj, będzie fajnie. – pociągnęłam ją w kierunku szkoły, której budynek majaczył w oddali.

- Tak, pewnie… - mruknęła – Od kiedy to szkoła jest fajna? – udałam, że tego nie słyszałam. Moja przyjaciółka z niechęcią powlokła się za mną. – Jeszcze dziś ten głupi sprawdzian z taijutsu…

  Zatrzymałam się raptownie.

- Jaki znów sprawdzian? – nie miałam o nim żadnego pojęcia – Czemu ja nic o tym nie wiem? – zerknęłam na moją przyjaciółkę. Zrobiła minę niewiniątka.

- Yuki… Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć… - zaczęła robić młynka palcami. Nie byłam jednak na nią wściekła. Nie mogłabym się denerwować na swoją przyjaciółkę.

- Nieważne. Jakoś sobie poradzę. – machnęłam ręką.

- Chyba, że powiesz, że nie było cię w szkole i o niczym nie wiedziałaś. – podsunęła Mizuko.

  Spojrzałam na nią.

- Nie myślisz, że Iruka-sensei to kupi, co?

 Z wahaniem pokręciła głową.

- No właśnie, a teraz przestań się martwić i chodźmy, bo zaraz się spóźnimy.

Po tych słowach pobiegłyśmy pędem przed siebie.



~*~



 Słońce grzało niemiłosiernie w głowę, a ja i Mizuko stałyśmy na planie treningowej, czekając na rozpoczęcie sprawdzianu. W głębi duszy miałam nadzieję, że Iruka-sensei da mi spokój i pozwoli czytać książkę pod drzewem. W tym momencie nie mogłam wiedzieć, jak bardzo się myliłam.

  Westchnęłam cicho.

  Ani ja, ani moja przyjaciółka nie wiedziałyśmy, która z nas pójdzie na pierwszy ogień. A zresztą, czy to ważne?

  Gdy tak o tym wszystkim myślałam, kątem oka dostrzegłam spojrzenie Yamady. Zerknęłam na nią, a ona odwróciła wzrok, udając, że mi się nie przyglądała. Nie rozumiałam, o co jej chodzi. Co jej takiego zrobiłam, że mnie nienawidziła? Przecież to ona potknęła się o moje nogi!

  W tej samej chwili pojawił się Iruka-sensei, który nie bawiąc się w formalności, zaczął sprawdzać obecność. Gdy wyczytał moje nazwisko, posłał mi drwiący uśmiech. Przełknęłam ślinę. Wiedziałam już, na co się zanosi.

- Yuki, możesz tu na chwilę podejść? – zapytał, cały czas się uśmiechając.

  Odepchnęłam się od drzewa, o które się oparłam i podeszłam do nauczyciela.

- Doskonale wiem, że nie było cię w szkole przez ostatni miesiąc, ponieważ byłaś chora. – tę wersję rozpowszechnił mój ojciec. Jak tłumaczył, to wszystko było dla mojego bezpieczeństwa. Byłam mu za to wdzięczna.

  Iruka przeciągnął śniadą dłonią po twarzy.

- Ale może dałabyś radę zaliczyć dzisiejszy sprawdzian z taijutsu?

 Nim zdążyłam ugryźć się w język, wypaliłam:

- Oczywiście, sensei.

  Mężczyzna uśmiechnął się.

- W takim razie… - zaczął. – Yamada Suko, wystąp.

Nie, nie, nie! Idiotka! Miałam ochotę walnąć głową o drzewo. Dlaczego zawsze muszę coś palnąć? Westchnęłam głęboko i wyprostowałam się. Co mi tam, jedno życie. Widziałam drwiący uśmiech Yamady. Bardzo była zadowolona z obrotu sprawy. Podeszła do mnie i powiedziała na tyle cicho, bym usłyszała:

- Już po tobie, Hatake. – uśmiechnęła się ironicznie.

- Nie jestem taka pewna. – mruknęłam z obojętną miną.

Wyprostowałam się. Nie pozwolę, by Suko wygrała ten pojedynek.

- Na mój znak, zaczynajcie! – krzyknął Iruka – Teraz! – jednak już go nie słyszałam. Teraz liczyła się tylko moja walka z Yamadą. Odgłosy otoczenia docierały do mnie jak przez jakąś błonę, nie słyszałam wyraźnie dopingu Mizuko. Uśmiechnęłam się. Yamada nie wiedziała, na co się zanosi, ale ruszyła na mnie, od razu wyprowadzając cios, który miał trafić mnie w biodro. Zrobiłam zręczny unik i trafiłam koleżankę z kantu dłoni w brzuch. Jęknęła, ale dalej się uśmiechała. Ponownie mnie zaatakowała, ale zablokowałam ją i za pomocą dźwigni przerzuciłam przez ramię. Do moich uszu dotarł przeciągły jęk. Yamada leżała na plecach, dysząc ciężko. Ja nawet nie miałam przyspieszonego oddechu. Pochyliłam się ku niej i mruknęłam:

- Wstajesz, czy się poddajesz?

Yamada burknęła coś w odpowiedzi i jednym szybkim ruchem podniosła się z ziemi. Walka jeszcze się nie skończyła. Dziewczynka skakała wokół mnie, usiłując trafić. Była szybka, ale nie dla mnie. Ja widziałam jej ruchy w zwolnionym tempie, ona nie mogła zablokować moich błyskawicznych ciosów. Po chwili strużka krwi płynęła jej po podbródku.

- Cz… czemu jesteś taka… taka szybka? – zapytała szeptem, trzymając się za prawy bok. Z bólu zmrużyła oczy.

- Zapomniałaś, że mój ojciec to Srebrny Smok? – takie przezwisko miał mój ojciec.

- Ale nie jesteś nim, nie możesz… - wyjąkała.

- Mogę. – opuściłam ręce. To i tak nie miało już żadnego sensu. Wygrałam, ale…

- Na co jeszcze czekasz, zadaj mi cios. – podsunęłam.

- Zablokujesz. To pułapka. – odparła Yamada.

- Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. – uśmiechnęłam się do niej chytrze.

Dziewczynka wysunęła przed siebie rękę, trafiając w klatkę piersiową. Widziałam tylko zadowolony uśmiech Yamady, po czym rozległo się ciche PUF! i zniknęłam w kłębie dymu.

- Klon!? – moi koledzy i koleżanki z klasy nie mogli wyjść z podziwu. Yamada została pokonana przez klona. Uśmiechnęła się i zeskoczyłam z drzewa tuż za dziewczynką.

Wszyscy na mnie spojrzeli. Kątem oka zauważyłam, jak Iruka-sensei kiwa głową.

Błyskawicznie zjawiłam się przy Hamadzie i wykręciłam jej prawą rękę oraz założyłam ponownie dźwignię.

- Zabiję cię. – usłyszałam koło swojego ucha głos Yamady – Przysięgam, że cię zabiję.

- Powodzenia. – mruknęłam. Nie zanosiło się na to, by Yamada kiedykolwiek pozbawiła mnie życia.

  Po sprawdzianie podszedł do mnie Iruka-sensei. Powiedział, że ja i Mizuko dostałyśmy najlepsze oceny. Miałam to przekazać przyjaciółce, ponieważ została zwolniona. Miała dzisiaj w szpitalu jakieś badania. Uśmiechnęłam się. Może ten dzień nie będzie taki zły, jak myślałam. Nie miałam jednak pojęcia, że będę musiała uciec ze szkoły.



~*~



 Siedziałam na ławce, jedząc onigiri i czytając książkę, którą kupił mi wujek Minato z okazji wstąpienia do Akademii. Właśnie dotarłam do bardzo ciekawego momentu, w którym główna bohaterka dowiaduje się, że musi zabić swojego najlepszego przyjaciela, kiedy znikąd pojawiła się przy mnie Yamada wraz ze swoim towarzystwem, Shunem i Akiko. Czarne, zimne spojrzenie Hayashi przewiercało mnie na wylot. Dziewczyna uśmiechała się, pokazując swoje malutkie, ostre ząbki. Była lekko przerażająca ze swoją bladą twarzą, czarnymi prostymi włosami i uśmiechem psychopaty.

- No, no, kogo my tu mamy. – powiedziała znudzonym głosem Yamada, przeciągając pretensjonalnie sylaby. – Hatake Yuki. A powiedz mi, moja droga, gdzie jest twój ochroniarz, bo nie widzę go tutaj.

Niechętnie podniosłam wzrok znad książki. Dlaczego Yamada nie może dać mi świętego spokoju? Wkurzała mnie.

- O co ci znów chodzi? Jaki masz problem? – zapytałam, odkładając książkę.

- Nie widzę nigdzie Mizuko. Gdzie ona poszła? – Yamada pochyliła się ku mnie.

- Nie twoja sprawa, gdzie poszła moja przyjaciółka. – warknęłam.

- Przyjaciółka? A nie ochroniarz? Przecież ty musisz mieć niańkę, inaczej sobie nie poradzisz… - przewróciła oczami.

- Po co mi ochroniarz, umiem się bić. – odparłam. Nie wiedziałam, po jakie licho weszłam w dyskusję z nią. Nie była warta mojej osoby.

- Właśnie pokazałaś na boisku, jak niskie posiadasz umiejętności.

- Chyba mówisz o sobie, to nie ja dostałam w twarz i to w dodatku od młodszej osoby. – zaśmiałam się. Bawiła mnie ta sytuacja.

Zauważyłam, że Yamada zarumieniła się, ale po chwili odzyskała butę.

- Nie chciało mi się bić, to dlatego. – powiedziała szybko, patrząc gdziekolwiek, tylko nie na mnie.

- Tak, jasne. Przyznaj się, że przegrałaś, to będzie spokój. – wzruszyłam ramionami, wstałam i już zamierzałam odejść, kiedy coś mokrego i lepkiego wylądowało na mojej głowie oraz bluzce. Po twarzy spływała mi jakaś dziwna maź.

- Powinnaś jeść coś bardziej odpowiedniego dla ciebie, Hatake. Na przykład odpadki ze śmieci.

Zacisnęłam zęby i pięści. Nie pozwolę się tak traktować.

- Mścisz się, bo nie potrafisz przegrywać, Yamada. Powinnaś się tego nauczyć. – zgarnęłam swoją książkę, która też była zapaskudzona i z wysoko uniesionym nosem odeszłam, nie zwracając uwagi na śmiech moich kolegów z klasy, którzy wchodząc po schodach, zakrywali nos i usta, by uniknąć smrodu.



~*~



Mimo tego, co zrobiła Yamada, byłam jakoś dziwnie spokojna.

Zmierzałam w stronę biura Hokage. Na samą myśl o ojcu, uśmiech cisnął mi się na usta. Nie zwracałam uwagi na to, że ludzie oglądają się za mną, szepcząc: Czy to córka Czcigodnego? Tak, ale jak ona wygląda… Jakby tarzała się w śmieciach. Co za smród!, itp. Pobiegłam prosto przed siebie. Kwaśny odór śmieci unosił się za mną gęstą zielono – brunatną chmurą. Po chwili stałam już przed budynkiem Hokage. Strażnicy widząc mnie, nie chcieli mnie wpuścić, bo myśleli, że jestem jakimś żebrakiem, który zacznie ich prosić o pieniądze. Gdy powiedziałam im, kim jestem, zrobili zdziwioną minę i wybąkali:

- Przepraszamy, Yuki – sama.

Uśmiechnęłam się do nich ciepło i pobiegłam na górę wprost do gabinetu mojego ojca.



~Kakashi~





Właśnie zamierzałem podpisać kolejną umowę, kiedy do mojego gabinetu zapukał strażnik. Nie czekając na potwierdzenie, otworzył drzwi i powiedział:

- Czcigodny, pańska córka przyszła się z panem zobaczyć.

Uniosłem brwi.

- Przecież Yuki jest w Akademii! – powiedziałem, odkładając pędzelek do kanji i odsuwając się od biurka.

- Informuję, że właśnie stamtąd wraca, Hokage – sama.

Przejechałem dłonią po włosach i spojrzałem na zegar. Yuki miała w tej chwili lekcje, jak ona mogła się znaleźć koło mojego biura. No tak. Znów się coś stało i jak mniemam, moja córka znów stała się ofiarą.

- Wpuść ją, Makoto. – powiedziałem z rezygnacją.

Po chwili ujrzałem moją córkę, a raczej brudną dziewczynkę, która do złudzenia przypominała ją.

- Cześć, tato. – powiedziała, wchodząc do gabinetu i zamykając za sobą drzwi.

- Yu- Yuki? – wykrztusiłem. W głowie nie mieściło mi się to, jak ona wygląda. – Co się znowu stało?

- Oj nic, tylko koleżanka z klasy obrzuciła mnie śmieciami, to wszystko. – powiedziała to takim tonem, jakby nic się nie stało, a przecież to ona a nie ja była cała w śmieciach.

- Kto i dlaczego? – zapytałem niskim głosem. Jak można kogoś obrzucić śmieciami. Jestem Hokage, a nie miałem pojęcia, co dzieje się pod moim nosem.

- Oj, nikt ważny. – machnęła ręką, dając mi znać, żebym dalej nie pytał.

- Powiedz. – głos miałem stanowczy.

- Suko Yamada, ma czerwone włosy, jest wredna i cały czas się mnie czepia. – Yuki zmiękła.

- Policzę się z nią, tylko chodźmy do domu, musisz się umyć. – powiedziałem i wstałem z krzesła. Wziąłem Yuki za rączkę, nie zwracając uwagi na to, że była brudna. To nie było w tej chwili ważne.

- A co z pracą, tatusiu, musisz pracować. – zaprotestowała.

- Te dokumenty mogą poczekać jeszcze jeden dzień, nic się nie stanie. – mruknąłem i wyszliśmy z gabinetu.



~Yuki~



Gdy tylko ojciec i ja wyszliśmy z biura, pożałowałam, że do niego przyszłam. Przecież to był mój problem i sama sobie z nim poradzę! Pytanie tylko jak? Nie miałam żadnego pomysłu.

Marudziłam, żeby pozwolił mi iść się wykąpać w rzece, ale ojciec się uparł, że załatwi to raz na zawsze. Bałam się trochę jego reakcji, bo wiedziałam, że jest gotowy zabić po to, bym była szczęśliwa. Był w końcu moim ojcem, to chyba normalne, że tak reagował. Jednak nigdy nie widziałam go tak wściekłego, nawet po tej aferze z Ebisu. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie.

Po paru minutach byliśmy już w domu. Na szczęście nikogo nie było, bo nie wiem, jakbym zniosła lamenty matki. W tym momencie ucieszyłam się, że mam brata, którym bez przerwy trzeba się zajmować. Dzięki, Kazuki, uratowałeś mi życie.

Podreptałam do łazienki, by się umyć, a ojciec w tym czasie łyknął porządny kieliszek sake, co znaczyło, że to wszystko bardzo wyprowadziło go z równowagi.

Gdy byłam już czysta i pachnąca, założyłam czyste buty, ojciec wziął mnie na barana i pędem pobiegł w kierunku rezydencji klanu Yamada. W tym momencie nie wiedziałam jeszcze, na co się zanosi, bo gdybym wiedziała, nigdy nie dałabym się sprowokować Hamadzie i jej rodzinie, którzy jak słyszałam (oczywiście od Mizuko) potrafili być bardzo nieprzyjemni. Przełknęłam ślinę, czując, że serce niedługo wyskoczy mi z piersi ze strachu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
JEEEEEEEEEEEEEEEEENY!!! Ja się wykończę... Miałam straszne problemy z tym rozdziałem, dlatego tak długo go nie było. Powinien być wczoraj, ale... No właśnie, a ja znów próbuję się wykręcić, jednak tym razem, to nie była moja wina (a może jednak?), brak internetu dał o sobie znać, ale teraz informuję, że ŻYJĘ, NIE ZGINĘŁAM i NIE ZAMIERZAM robić tego w najbliższej przyszłości. Pewnie wszyscy myśleliście, że zakończyłam to wszystko, ale do końca jeszcze xxx rozdziałów (sama nawet nie wiem, ile ich będzie, grunt że dużo).
Ferie! Tak, informuję, że od dnia 3.02. 2014 roku oficjalnie w kujawsko-pomorskim rozpoczęły się ferie, które bardzo mi się przydadzą, trzeba w końcu odpocząć od szkoły, choć to tylko dwa tygodnie :( ale byle do wakacji :D
I jak wam się podoba mój nowy szablon? Mi bardzo :D Miałam zaciesz jeszcze przez tydzień, odkąd go wstawiłam. Ale nic, ja tam liczę na Waszą opinię, proszę ładnie o komentarze, które dają mi chęć na pisanie tej jakże nieogarniętej historii i powodują, że poprawia mi się humor, i mam zaciesz na całe godziny. Tak więc komentujcie, (anonimowi czytelnicy też mogą) i do napisania.
PS Szykuję dla was kolejną niespodziankę, ale nie będę zdradzać (Hana i Akari, siedźcie cicho, bo pourywam wam głowy :D).


5 komentarzy:

  1. Uuuu Kakashi się wkurzył. Yamadowie bójcie się. No ja czekam czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zdradzać, co się dalej wydarzy, kombinuj i zachodź w głowę :D

      Usuń
  2. Ooo... Zaczyna się dziać :) Już im współczuje... Chociaż nie, należy się im :P Wielbię małą Yuki, jest taka opanowana i zdolna i ogólnie cudowana, ale nie mogłoby być inaczej z taką rodzinką :D Czekam na next i liczę, że pojawi się szybko, bo ostatnio mam troszeczkę wolnego czasu, więc czytam i czytam i czytam XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że czytasz, ale nie wiem, kiedy będzie następny rozdział, nawet go jeszcze nie zaczęłam, bo w tej chwili mam w zanadrzu kolejną niespodziankę, ale nie zdradzę, co to będzie ;)

      Usuń
  3. mi szablon się podoba jest zadzebisty i ma zostać! kumalski ?! heh a co do rozdziału to jest baaaardzooo faaaajny, uroczy np. jak Kakashi bardzo kocha swoją córkę i śmieszny z tymui śmieciami <3 <3 a jeśli chodzi o niespodziankę to trochę się boję nie wiem czego...powodzonka przy następnym/ Nat.

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako