8/09/2013

17. Nowy jinchuuriki. Cz. II.

Prawie się popłakałam, pisząc ten rozdział. Jak przeczytacie, dowiecie się, dlaczego.
Dedykacja jak zwykle dla Dżeli, Hany, Natki i jeszcze jednej osoby - Marty.
_____________________________________________________

Obudził mnie odgłos czyichś kroków. Otworzyłem leniwie oko i rozejrzałem się. W sali poporodowej był tłum ludzi. Minato, Naruto, Sakura, Kurenai jak i oczywiście nieodżałowany Asuma Sarutobi. Spostrzegłem też swojego głupiutkiego braciszka, Sorę. Właśnie usiłował zapalić papierosa. Powstrzymała go jednak Sakura, uderzając go w ramię.

- Bakayaro! - powiedziała głośno - Nie przy dziecku! Wyjdź, kretynie na zewnątrz!
Chłopak tylko wzruszył ramionami, po czym pstryknął zapalniczką i papieros zajarzył się delikatnym ognikiem.
- Rany, nic jej się przecież nie stanie... - mruknął, przewracając oczami. - To tylko zwykła fajka...
Znów go uderzyła. Sora spojrzał na nią wilkiem, burknął coś pod nosem, zapewne jakieś soczyste przekleństwo i wyszedł z pomieszczenia. Przeciągnąłem się.
- Nasz śpioch się obudził. - usłyszałem.
Odwróciłem głowę. Spojrzałem załzawionymi oczami na Hanare, która trzymała na rękach nasze maleństwo.
- Jak długo...? - zapytałem nieprzytomnie. Od tego cholernego fotela bolał mnie kark.
- Raptem trzy godziny. - odparła.
A więc to dlatego byłem taki zmęczony. Nie dość, że niewygodnie to jeszcze te niewyspanie. Przejechałem dłonią po twarzy. Wstałem powoli z fotela. Zatrzeszczały mi stawy. Chyba się starzeję, pomyślałem.
- Przepraszam na moment... - mruknąłem, udając się do łazienki. Zamknąłem za sobą drzwi od pomieszczenia sanitarnego. Stanąłem przed umywalką i odetchnąłem głęboko. Spojrzałem w lustro. Podkrążone oczy z wielkimi workami, do tego jeszcze poszarzała skóra i te rozczochrane włosy. Nie żebym coś sugerował, one zawsze były w artystycznym nieładzie. Odkręciłem wodę. Lodowaty strumień lał się z kranu jakby nigdy nic. Zanurzyłem twarz. Woda otrzeźwiła mnie trochę. Nagle usłyszałem skrzypnięcie. Odwróciłem się. Za mną stała Hanare przyglądająca mi się z niepokojem. Podeszła do mnie cicho.
- Kakashi, kochanie, dobrze się czujesz? - zapytała miękko.
Przymknąłem oczy.
- Tak... Wszystko w porządku. Jestem tylko trochę zmęczony, skarbie. To wszystko. - odparłem, gdy przyłożyła mi swoją ciepłą dłoń do policzka.
Przygryzła wargę.
- To przez Yuki. Mała nie dała ci spać. - dotknęła mojego czoła.
Przewróciłem oczami.
- Głuptasku, oczywiście, że nie! Jak możesz obwiniać to niewinne dziecko? - spojrzałem na nią. - Po prostu źle sypiam, nie martw się.
Przytuliła się do mnie, a ja objąłem ją, opierając brodę na jej głowie. Wdychałem cudowny zapach jej włosów. Niespodziewanie oderwała się ode mnie.
- Może powiem wszystkim by sobie poszli, co? Odpoczniesz...
Pokręciłem głową.
- Nie możesz ot tak ich wypraszać, to nieetyczne. - odparłem. - Wytrzymam jakoś.
Objęliśmy się, a po chwili wyszliśmy z łazienki.
- A tak poza tym, nie powinnaś wstawać, jesteś osłabiona. - powiedziałem żonie na ucho.
- Nie bardziej od ciebie, mój kochany. - szepnęła.
Może i to była prawda, ale nie chciałem, by Hanare się przemęczała. Przecież dwanaście godzin temu urodziła dziecko!
Wróciliśmy do sali. Minato trzymał na rękach naszą małą Yuki. Tak samo jak pozostali zachwycał się nią. Najlepsza w tym wszystkim była Sakura, która raz po raz wzdychała do naszej córeczki. Pokazywała jej różne miny. Dziewczyna była z tego powodu strasznie zadowolona.
- Kakashi - sensei! Kakashi - sensei! - krzyknął Naruto - A wiesz co? Wiesz, co ci powiem?
- No, dawaj! - odparłem niechętnie.
- Yuki jest podobna do ciebie, ma ten sam wyraz twarzy. - powiedział już nieco ciszej, ale i tak za głośno.
- To jeszcze o niczym nie świadczy. - odparłem.
- Ale ona jest taka śliczna... - westchnęła Sakura.
Uśmiechnąłem się. W końcu to moja córka, musi być śliczna - tu spojrzenie padło na Hanare, która się zarumieniła.
- Na mnie nie patrz, malutka odziedziczyła po mnie tylko płeć, nic więcej. - odparła.
Chciałem jej już coś powiedzieć na ten temat, ale stwierdziłem, że nie ma sensu się kłócić.
Usiadłem zrezygnowany na łóżku. Było takie miękkie i wygodne. Idealne do spania. Poczułem, że oczy powoli mi się zamykają.
- My już pójdziemy. - oznajmił Minato, kładąc Yuki do łóżeczka - Kakashi jest zmęczony, ty Hanare pewnie też, nie mówiąc już o waszej córce. Naruto, Sakura, zbieramy się.
- Ale... Ale ja się nie pożegnałam z Yuki. - powiedziała cicho.
- No właśnie! Na śmierć zapomniałem. - mówiąc to, Naruto podszedł do łóżeczka, wziął Yuki za rączkę i potrząsnął delikatnie - Na razie, młoda!
Sakura połaskotała dziewczynkę w piętę, na co ta zaczęła wierzgać nóżkami, po czym wyszła z pokoju. Asuma i Kurenai także się z nami pożegnali. Po chwili zostaliśmy sami.
Opadłem ciężko na łóżko. Hanare położyła się obok mnie i przytuliła. Wkrótce zasnąłem na czymś o wiele wygodniejszym niż fotel.

~*~


Ocknąłem się wieczorem. Rozejrzałem się. Yuki smacznie spała, a Hanare nie było. Może poszła do toalety? Spojrzałem na swoją malutką córeczkę. Chyba mogę na chwilę zostawić ją samą? Wstałem z łóżka i poprawiłem kocyk Yuki. Nie chciałem, by zmarzła.

- Tatuś za chwilę wróci. - powiedziałem i pocałowałem ją w czółko.
Wyszedłem z pomieszczenia. Udałem się do łazienki. Otworzyłem cicho drzwi. Światło było włączone, podłoga zalana wodą i czymś o brudnoczerwonym odcieniu. W powietrzu wyczułem silny zapach, a raczej smród krwi.
- Hanare? Jesteś tu? - mój głos poniósł się po pomieszczeniu.
W tym samym momencie ujrzałem moją żonę leżącą w kałuży własnej posoki. Była chorobliwie blada, a na dodatek nieprzytomna. Przysiadłem obok niej. Oparłem jej głowę na swoim kolanie. Sprawdziłem tętno. Było prawie niewyczuwalne. Hanare umierała. Podniosłem ją delikatnie, uważając, by nie pogorszyć sytuacji. Jej głowa opadła mi bezwładnie na ramię. Spojrzałem na nią ze strachem. Jeżeli ją stracę...
- Wytrzymaj, kochanie... - szepnąłem.
Z żoną w ramionach wypadłem z łazienki i popędziłem do pokoju pielęgniarek. Gdy zobaczyły nieprzytomną Hanare od razu zawołały Tsunade, która na nasze szczęście była w szpitalu. Kobieta z poważną miną spojrzała na mnie.
- Co się stało? - zapytała twardo.
Westchnąłem. W gardle czułem ogromną gulę, a do oczu cisnęły mi się łzy.
- Sam nie wiem. - zacząłem - Obudziłem się, Hanare nie było. Pomyślałem, że poszła do łazienki. No i sam tam poszedłem. No i zobaczyłem ją całą w kałuży krwi, nieprzytomną.
Tsunade przygryzła wargę, głęboko się nad czymś zastanawiając.
- Czyli to nie przez szok poporodowy... - powiedziała, po czym spojrzała na mnie - Musieliśmy coś przegapić, Kakashi, a teraz połóż ją na łóżku. Tylko delikatnie! - dodała. Ułożyłem nieprzytomną Hanare tak, jak kazała Tsunade. Ślimacza Księżniczka odchyliła połę piżamy. Naszym oczom ukazał się do połowy otwarta pieczęć podtrzymująca Nibiego. Ugięły się pode mną kolana. Nie, byłem pewien, że wszystko zrobiłem jak należy. To niemożliwe, żeby pieczęć się otworzyła, prawda? Tym bardziej tak sama z siebie. Chyba, że to wszystko było spowodowane osłabieniem po urodzeniu Yuki.
- Na ostry dyżur z nią! - krzyknęła blondynka do pielęgniarek. - A ty, Kakashi, zajmij się swoją córką!
- Kiedy ja... Hanare... - jęknąłem. Jak mogłem ją zostawić w takiej chwili? Nie mogłem! Była moją żoną!
- Zajmij się dzieckiem, baranie! Yuki potrzebuje teraz ojca! A teraz zjeżdżaj! - mówiąc to, odepchnęła mnie. - Wierz mi, nie chcesz tego oglądać... Dam ci znać, jak coś będzie wiadome.
Po chwili już ich nie było, a ja stałem jak głupi na środku korytarza. Może faktycznie byłem kretynem? Odwróciłem się i udałem do sali, w której leżała Yuki. Tsunade ma rację, teraz muszę zaopiekować się córką. Spała sobie smacznie, niczym się nie przejmując. Położyłem się obok na łóżku. Westchnąłem cicho, wpatrując się w jej spokojną twarzyczkę. Zakwiliła przez sen. Podniosłem się i pogłaskałem ją po szarej czuprynce.
- Cichutko... Cii... - powiedziałem cicho. Była taka malutka, drobniutka, krucha. Taka bezbronna, całkowicie zależna ode mnie i Hanare. Hanare... Na samą myśl o niej łzy zaczęły spływać mi po policzkach. 
Wkrótce Yuki się obudziła, oczywiście dlatego, że była głodna. Przygotowałem mleko, nakarmiłem ją. Trochę się z nią pobawiłem, ale nie miałem nastroju do tego typu rozrywek. Moja żona, matka mojego dziecka umierała na sąsiednim oddziale, a ja robiłem z siebie idiotę.
- Przepraszam, księżniczko, ale tatuś nie ma nastroju do żartów. - powiedziałem, gdy mała spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami. Wziąłem ją na ręce i zacząłem usypiać. Tym bardziej, że była śpiąca. Uśpiłem ją, co nie trwało tak długo jak poprzednim razem, po czym znów położyłem się, ale nie mogłem zasnąć.

~*~


Czuwałem cały noc. Tsunade nie przychodziła, prawdę mówiąc to nikt nie przychodził. Zostawili nas samych. Yuki cały czas spała. Nie miałem jej tego za złe. Skąd zresztą miała wiedzieć, co się dzieje z jej matką? Leżąc w łóżku, wpatrywałem się niewidzącym wzrokiem w sufit. Westchnąłem. Zastanawiałem się, jak długo będą mnie trzymali w niepewności. Kiedy Tsunade wreszcie raczy tu przyjść, by mi coś powiedzieć, cokolwiek. Przekręciłem się na bok. W tym samym momencie drzwi od sali się otworzyły i do pomieszczenia weszła Ślimacza Księżniczka. Miała nietęgą minę. Podeszła do fotela, usiadła na nim ciężko, po czym zakryła twarz w dłoniach. Do głowy natychmiast przyszły mi czarne scenariusze. Zerwałem się na równe nogi.

- Czy Hanare...? - zapytałem cicho.
Pokręciła głową.
- Żyje, ale wciąż nie udało jej się odzyskać przytomności. - odparła blondynka martwym głosem - Majaczy i wypowiada wasze imiona, a co do pieczęci... Użyłam specjalnej techniki, która powstrzymuje Nibiego. Jednakże jest ona krótkoterminowa, co znaczy, że ktoś będzie musiał zapieczętować Dwuogoniastego w innej osobie. - tu spojrzenie padło na Yuki.
Pojąłem, że tą "inną osobą" jest nikt inny jak moja malutka córeczka. Przyskoczyłem do jej łóżeczka. Wziąłem malenstwo na ręce i przytuliłem.
- Chyba żartujesz! - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Nie pozwolę, by moje dziecko cierpiało, będąc jinchuuriki! Nie słyszałaś o Naruto? Wyobraź sobie Yuki w tej sytuacji. Małą, niewinną dziewczynkę, która nosiłaby to brzemię, nie mająca przyjaciół, a co gorsza rodziców. Dlaczego ona lub Naruto muszą płacić za wasze błędy, co!? - powoli traciłem nad sobą panowanie.
- Kakashi, zacznij racjonalnie myśleć! - warknęła - Uspokój się, zrobisz jeszcze jej krzywdę!
Zmroziłem ją wzrokiem.
- Nie bardziej niż ty, Tsunade. I podkreślam, że nie pozwolę, by coś takiego spotkało moje dziecko, rozumiesz!?
- Czyli według ciebie lepszym rozwiązaniem jest pozwolić umrzeć Hanare i spowodować zagładę Konoha, tak? - zapytała - To jest to twoje alternatywne wyjście? Jak myślisz, co to da? Co to da oprócz śmierci dziesiątki tysięcy shinobi i cywilów?
Zamilkłem. Miała rację. Znowu. No tak, lepiej poświęcić dwójkę shinobi, po to, by uratować całą wioskę. Tak, miała cholerną rację. Spojrzałem na śpiącą Yuki. Przepraszam cię. Przepraszam, że masz takiego aroganckiego ojca. I przepraszam za to, że będziesz musiała żyć bez rodzinnego ciepła.
- Masz rację, Tsunade. Jestem egoistą. - wyznałem.
- Nie jesteś, po prostu nie chcesz, by twoją rodzinę spotkała jakakolwiek krzywda. To w pełni zrozumiałe. - odparła łagodnie.
Cała złość mi minęła.
- A poza tym znalazł się ochotnik, który zapieczętuje Nibiego. - dodała.
Na dźwięk jej głosu, drzwi ponownie się otworzyły. W progu stał nie kto inny jak Trzeci Hokage, uśmiechający się delikatnie.
- Nie... - tylko tyle udało mi się powiedzieć.

~*~


Hanare odzyskała przytomność następnego dnia. Od razu do niej poszedłem. Główny powód był taki, że musiałem jej powiedzieć o tym, co wymyśliła Tsunade. Był jednak pewien problem - reakcja Hanare. Jednak musieliśmy zapieczętować demona w Yuki dla dobra Hanare i pozostałych mieszkańców Konoha. Bałem się jej to powiedzieć. Żona mnie za to znienawidzi. 

Otworzyłem cicho drzwi od jej sali. Hanare leżała w łóżku, nakryta kołdrą. W rękach miała pełno rurek z kroplówkami i tym podobnymi płynami. Patrzyła na mnie martwymi oczami.
- Kakashi... - szepnęła.
Usiadłem obok tej zmizerniałej, umierającej kobiety, która do niedawna pełna była życia. Pożółkła skóra opinała się na jej kościstym ciele. Nie spodziewałem się, że w ciągu tych paru godzin jej stan aż tak się pogorszy. Dotknąłem wychudzonej dłoni.
- Jak się czujesz? - zapytałem cicho.
- Bywało lepiej... - odparła.
Odwróciłem głowę. Nie chciałem, by zobaczyła, jak bardzo wstrząsnął mnie jej widok.
- Muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałem.
- Co...?
Na powrót na nią spojrzałem. No jak ja mam jej to powiedzieć? Nie umiem...
- Tsunade... Tsunade chce zapieczętować połowę czakry Nibiego w Yuki. - wydukałem w końcu. - Trzeci zgłosił się na ochotnika, chce się poświęcić dla naszej córki i Konoha.
Hanare zaczęła szybciej oddychać. Drugą ręką złapała się za serce.
- Nie... Nie może... Powstrzymaj ją, Kakashi... Yuki nie może... Nie może się stać jinchuuriki...!
Spuściłem głowę.
- Kiedy ona ma rację... - szepnąłem. - To jest jedyny sposób, by cię uratować...
- Nie! - krzyknęła - Nie pozwolę! - mówiąc to, zaczęła odrywać przewody od swojego ciała. Zsunęła kołdrę i usiadła na łóżku, po czym podniosła się powoli. Wyciągnąłem rękę, by ją powstrzymać, ale ją odtrąciła.
- Gdzie jest Yuki? - zapytała. - Gdzie jest moje dziecko?
- Hanare... - powiedziałem.
- Skoro ty nie chcesz mi powiedzieć, to sama się dowiem. - powiedziała, po czym wyszła z sali na drżących nogach.
Nie zdołałem jej powstrzymać. Usłyszałem głos Hanare. Krzyczała do Tsunade, że ją zabije, jeśli tknie Yuki. Pobiegłem tam, skąd dochodziły wrzaski. Gdy Tsunade mnie zobaczyła, nie wiedziałem, co mam robić. Ale w końcu postanowiłem wyjawić Hanare całą prawdę.
- Kochanie, już za późno, zgodziłem się na te warunki. - powiedziałem słabym głosem.
Odwróciła się do mnie. W oczach miała łzy. Po chwili jednak wyraz jej twarzy zmienił się z zaskoczonego na wściekły. Podeszła do mnie, zaciskając pięści.
- Nienawidzę cię, Kakashi! - spoliczkowała mnie mocno - Nienawidzę!
- Hanare... - zacząłem.
- Wynoś się... - po jej policzkach spływały łzy - Wynoś się z mojego życia... Już nigdy nie chcę cię widzieć... - włożyła tyle jadu w swoją wypowiedź, że się zatoczyłem. - Aha, jeszcze jedno. Już nigdy nie zobaczysz Yuki. Możesz się z nią pożegnać, bo widzisz ją po raz ostatni. - dodała.
Podszedłem do łóżeczka mojej córeczki. Od tej całej awantury obudziła się i zaczęła płakać. Wziąłem ją na ręce. Pocałowałem ją delikatnie w czoło.
- Żegnaj, księżniczko. Pamiętaj, że tatuś cię kocha i zawsze będzie cię wspierał. - powiedziałem cicho. Jedna samotna łza spadła na jej włoski. Położyłem maleństwo z powrotem. Odszedłem od jej kołyski, nie oglądając się za siebie. Zatrzymałem się tylko na moment, by spojrzeć po raz ostatni na swoją żonę, która w jednej chwili mnie znienawidziła. Nie ujrzałem w jej oczach nic prócz głębokiej nienawiści. Odwróciłem głowę i wyszedłem na korytarz, cicho zamykając za sobą drzwi. Właśnie straciłem rodzinę.

8 komentarzy:

  1. No nareszcie nowy rozdział. Fantastyczne!!!
    Mi zaczynały się łzy w oczach pokazywać na serio to jest coś wspaniałego.
    W sumie nie dziwię się Hanare że go znienawidziła w sumie każda matka oddała by życie za swoje dziecko, niż skazywała go na taki los.
    jestem ciekawa co zrobi ojczulek od 6 boleści no może nie powinnam go tak nazywać, ale jestem na niego zła..
    Nie wiem co mogę jeszcze napisać może tylko to, jak to się dalej to wszystko potoczy przecież, jak straci rodzinę to co wtedy ?? :<
    Będzie musiał zacząć wszystko od początku ?
    czekam z niecierpliwością na next
    pozdrawiam Martusia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha żebym nie zapomniała dziękuje za dedykacje :**** <3

      Usuń
    2. Nie zamierzam niczego zdradzać, napisze tylko, że to chyba był najgorszy rozdział w całej tej historii. A jeśli chodzi o Hanare, to się jej nie dziwię, instynkt macierzyński działa na pełnych obrotach. Nie wiem, czy czasem nie postąpiłabym tak samo jak ona, gdyby mój mąż zdecydował się na coś podobnego.
      I nie masz za co dziękować. To był mój obowiązek :* <3

      Usuń
  2. Co... NIE... TO NIE MOGŁO SIĘ STAĆ!!! Mój biedny Kakashi... Biedna Yuki... Na nazwisku Hatake chyba musi ciążyć jakaś klątwa czy coś... Ja tam popieram Kakashiego, a nie Hanare, bo moim zdaniem lepiej po dobroci, a jeśli by się nie zgodzili to zabraliby im Yuki siłą i wtedy to by ją stracili. A tak to mogliby być rodziną i ją wspierać w byciu jinchuuriki. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to klątwa, ale na pewno coś. Jeśli chodzi o Kakashiego, to nie jestem pewna, czy bym go poparła. Nie tak w 100%. Chyba raczej tak 40/60 dla Hanare. Instynkt macierzyński to nie jest coś, z czymś można od tak zadrzeć. Tak i zgadzam się, biedny Kakashi. Wiem, okropna jestem. Ale cóż zrobić, życie nie jest usłane różami.
      Nie martw się, Dżela, Hanare (to znaczy ja) coś wymyśli, już się o to postaram.
      I czekam na nexta u Ciebie. Wiem, że to prędko nie nastąpi, ale muszę być cierpliwa.

      Usuń
  3. i już wiem dlaczego chciało ci się płakać, biedny Kakashi stracił swoją żone i dziecko któremu też współczuje w sumie to wszystkim ;(
    ten rozdział jest wspaniały, dzieki z dedyk i powodzenia w pisaniu. oczywiscie nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Płaknęłam. o^o przez ogoniastego stracić rodzinę. (U mnie występują ogoniaste z liczbą ogonów 10+ i ja [Juno] też jestem jinchuuriki [ale dwudziesto ogoniastego ] istna udręka...) Współczuję Kakashiemu. Smutno mi teraz, że się pokłócili...

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako