7/16/2013

16. Obawy.

Tak, następna notka już napisana, mam nadzieję, że choć trochę się spodoba i będzie większe zainteresowanie komentującymi, no ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Dedykacja jak zwykle dla Hany, Natki, Dźeli i paru innych osób. Aha, dzięki Natka, że mi wczoraj tak zryłaś banie o dziewiątej wieczór.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Kakashi... - usłyszałem. ~ Kakashi...

Co jest, do cholery? Kto mnie woła?
Rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu. Nikogo nie zauważyłem, jednakże czułem czyjąś obecność. Ktoś tu był oprócz mnie. Duch? Nie, one nie istnieją. A może jednak? Potrząsnąłem głową. Nie Kakashi, nie bądź głupi, to tylko ciemny pokój, w którym słychać jakiś pełen zawiści głos. Po prostu jesteś ofiarą techniki wroga, to wszystko.
~ Kakashi... 
Odwróciłem się. Za mną stała młoda kobieta ubrana w białą, długą suknię do ziemi i spoglądająca na mnie z bólem. Martwe oczy były koloru czekolady. Patrząc w nie, przeszedł mnie zimny, niezdrowy dreszcz. Chwilę później już wiedziałem, kim jest ta kobieta.
~ Hanare! ~ krzyknąłem ~ Ty... ty nie żyjesz?
Uśmiechnęła się.
~ Tak, a to wszystko przez ciebie, ale nie jestem na ciebie zła, choć... mam niemałą ochotę cię zabić...
Przeszła, a raczej przeleciała kawałek, po czym jej suknia rozstąpiła się i ujrzałem małą, szarowłosą dziewczynkę o dużych, czarnych oczach. Drobnymi rączkami przytrzymywała się sukni Hanare.
~ Mama... ~ powiedziała cicho. Jednak chwilę później wskazała pacem na mnie. ~ Tata. Mama. Tata.
Zatoczyłem się pod wpływem jej głosu. Czyli ta mała... to moja córka? Nieżyjąca córka? Nie, tylko nie to... Upadłem na ziemię i złapałem się za głowę, zanosząc się spazmatycznym szlochem.
~ Nie płacz, Kakashi. Twoje łzy nic nie zmienią, nie przywrócą nam życia. ~ powiedziała Hanare, podchodząc do mnie. ~ Nie załamuj się, to nic nie da.
Podniosłem głowę. Ujrzałem moją martwą córeczkę, która wyciągała do mnie ręce, uśmiechając się. Przytuliłem ją. Była zimna i niematerialna.
~ Nie płac... ~ mruknęła, wtulając się we mnie.
Siedzieliśmy przytuleni, lecz nagle Hanare zaczęła blednąć, tak samo moja córka.
~ Yuki, zbieramy się. ~ oznajmiła.
Yuki pocałowała mnie w policzek, po czym oderwała się ode mnie i pobiegła w stronę swojej matki. Hanare wzięła ją na ręce, a mała pomachała mi, uśmiechając się i mówiąc:
~ Pa, tato. Kocham cię.
Po tych słowach zniknęły w chmurze białego dymu, a ja się obudziłem zlany potem.
Jasna cholera, pomyślałem. Nie, to się nie może zdarzyć, po prostu nie może. Nie, nie myśl o tym, to tylko głupi koszmar. Wyrzuciłem ten sen z pamięci i rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Szpital Konoha. Prywatna sala. W tym momencie przypomniało mi się, dlaczego tu jestem - z powodu rozległych obrażeń, których doznałem. Zerknąłem na swoją złamaną rękę. Cała była w jakiejś dziwnej, skorupiastej, niebieskiej substancji, przez którą swędziała mnie skóra. No tak, to był ten nowy gips. Westchnąłem cicho, odgarniając pościel. Tors miałem owinięty dwoma bandażami, w prawym boku czułem szwy. A więc udało im się mnie poskładać. Usiadłem powoli. Nagle usłyszałem skrzypnięcie. Drzwi od sali powoli się otwierały, a do pomieszczenia weszła moja żona. Gdzieniegdzie miała siniaki i rany, jednak to były pojedyncze obrażenia.
- Obudziłeś się. - uśmiechnęła się do mnie. - Całe szczęście.
Usiadła obok mnie na łóżku i pogłaskała po głowie.
- Martwiłam się o ciebie, ale na szczęście jest już wszystko dobrze.
Spojrzałem na swoją dłoń, szepcząc:
- Hanare...
- Co? - zapytała.
- Co... co z naszym dzieckiem? Nic mu się nie stało? - uniosłem głowę w obawie przed najgorszym.
Hanare ponownie się uśmiechnęła.
- Nie, nic mu się nie stało. - powiedziała, przytulając mnie.
Odetchnąłem z ulgą.
- Ale... mogłem was stracić. Mogłem stracić swoją jedyną rodzinę. - w tym momencie uznałem, że lepiej będzie nie mówić Hanare o tym śnie. Jeszcze coś by się stało jej lub dziecku, a tego nie chciałem. - Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś wam się stało...
Wtuliłem się w nią. Jednak niedługo mogłem nacieszyć się jej bliskością, ponieważ zaburczało mi w brzuchu.
- Zjadłbym coś. Cokolwiek.
Hanare zaczęła się śmiać.
- Tak, faktycznie z tobą w porządku. Wiedziałam, że jak się obudzisz, to zgłodniejesz, dlatego przyniosłam ci co nieco z domu.- mówiąc to, wyciągnęła z torby, którą przyniosła, pomarańcze, banany i coś na wzmocnienie, czyli czekoladę, której nienawidzę.
Wziąłem ją do ręki, patrząc z niechęcią.
- Całe szczęście, że to nie mleczna. Dziękuję, skarbie. - powiedziałem, odkładając ją na stolik. Zamiast tego chwyciłem za pomarańczę i zacząłem ją nieudolnie obierać ze skóry. Moja żona oczywiście musiała mi pomóc. Nie robiłaby tego, gdybym miał OBIE sprawne ręce, ale cóż... takie a nie inne to życie.
Po chwili już jadłem ze smakiem kwaśny owoc. Gdy przeżuwałem powoli kolejną ćwiartkę pomarańczy, drzwi od mojej sali ponownie się otworzyły. Zauważyłem Naruto w towarzystwie Sakury i swojego ojca.
- Jacy wy słodcy. - rozczulała się nad nami młoda kunoichi.
- Ne bądż szmeszna, Szakura... - powiedziałem z pełnymi ustami.
- Co? - zapytała.
Przełknąłem.
- Powiedziałem, żebyś nie była śmieszna. - odparłem.
Prychnęła w odpowiedzi.
- Ona ma rację, Kakashi. - odezwał się Minato. - Wy jesteście słodcy. Oczywiście jak na dorosłych ludzi, żeby nie było...
- Tak, sensei, oczywiście. - przytaknąłem. - A tak w ogóle, to co was sprowadza do szpitala?
- To już nie mogę odwiedzić mojego ulubionego ucznia i Piątego Hokage?
- Możesz, możesz, siadajcie.
Przynieśli sobie krzesła i usiedli na nich. Od Minato dowiedziałem się, że byłym tydzień nieprzytomny, i że nikt nie wiedział, czy z tego wyjdę. Podczas naszej nieobecności nic w wiosce się nie zdarzyło. Na szczęście starszyzna była na tyle przebiegła, że nie wyjawiła naszej misji. Co by było, gdyby wszyscy mieszkańcy dowiedzieli się o porwaniu Hanare? Nagle wpadłem na pewien pomysł.
- Minato - sensei, mam pytanie. - powiedziałem.
- Tak, Kakashi? - spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach.
- Czy... zgodziłbyś się zostać ojcem chrzestnym naszego dziecka? - zapytałem.
W odpowiedzi przeszkodziła mu Sakura.
- Nie myślałam, że zostaniesz ojcem, Kakashi - sensei. - roześmiała się - A ty, Hanare, mnie chociaż mogłaś powiedzieć!
- Jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałam, że będę mieć dziecko... - odparła Hanare, przytulając się do mnie.
- Zejdźcie z nich. - wtrącił Naruto - Sensei jest poobijany i zmęczony, chodźmy stąd.
No nie, coś takiego. Naruto wreszcie powiedział coś mądrego...
- A więc, Minato - sensei? Zgadzasz się? - ponowiłem pytanie.
- Tak, Kakashi, zgadzam się.
Po tych słowach uśmiechnąłem się, towarzystwo się pożegnało i znów zostaliśmy sami. Jednak coś nie dawało mi spokoju.
- Hanare?
- Hm?
- Jak myślisz, kto to będzie? - zapytałem. - Chłopiec czy dziewczynka.
Dotknęła dłonią swojego brzucha, po czym odparła:
- Chłopiec, bez dwóch zdań.
Pokręciłem głową.
- A ja myślę, że dziewczynka.
Spojrzała na mnie.
- Skąd wiesz?
- Po prostu wiem. - mówiąc to, spojrzałem na zachód słońca widoczny z mojego okna. 
Kolejny dzień dobiegł końca, by powitać następny.

7 komentarzy:

  1. podoba mi się ten rozdział jest zaje****y

    a co mnie oczywiście zszokowało naruto! w mordę jeża, powiedział coś mądrego! hehe
    i to było urocze jak Minato się zgodził żeby zostać ojcem chcrzestyn. piekny rozdział. czekam na kolejny. powodzenia ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo przyznam, że rozdział bardzo mnie wciągnął :)
    O jejus, jejuś jak Minato się zgodził żeby zostać ojcem chrzestnym !! A ja chce byc matka i byc u jego boku *.*
    Ooo nie wieżę Naruto powiedział cos mądrego ? Dziwne 0.o
    Jakie słodkie było jak Kakashi położył dłoń na brzuszku Hanare młahh!
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja na dodatek obstawiam, że córeczka będzie mieć na imię Yuki :D. I Minato będzie ojcem chrzestnym... Jupi! Bardzo przyjemny rozdział... I jakie niespodzianki. Naruto i mądrość... A to jest naprawdę nowość! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!!
    P.S Przepraszam za długą nieobecność, ale spełniałam marzenia ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Osz w trąbkę słonia, Naruto i coś mądrego? Zaskakujące, albo jak mój ulubiony sensei zostaje ojcem chrzestnym. Oh my oak!

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako