6/07/2013

13. Szok.

Hana, dzięki za nominację :D To moja trzecia już, ale nieważne. Rozdział jak zwykle z dedyką dla Ciebie i Dżeli, aha i dla Maćka jeszcze za te zaje***** komentarze. Cieszę się, że ta historia się wam podoba.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Hanare. Nie ma jej. Zniknęła. To były pierwsze myśli, jakie przyszły mi do głowy zaraz po obudzeniu się. Chwilę później stwierdziłem, że jest na dole i przygotowuje śniadanie. Zszedłem więc na dół, by zajrzeć do kuchni. Nic. Po Hanare ślad zaginął. A może poszła do sklepu? No, ale w takim przypadku zostawiłaby jakąś wiadomość... 

Wyszedłem z domu. Po drodze raz po raz ktoś mi się kłaniał. Wkurzały mnie te ciągłe formalności, zamiast nich wystarczyłoby zwykłe: "Dzień dobry"... W końcu jestem tylko człowiekiem, co ja mogę...
Udałem się na na plac treningowy, by znów powspominać dawne czasy i to jakim to kiedyś byłem głupcem. Jak zwykle straciłem poczucie czasu. Z transu wyrwał dopiero mnie czyjś głos.
- Hokage - sama. - powiedział nieznajomy.
Odwróciłem się. Za mną stał nikt inny, jak tylko zamaskowany członek ANBU.
- Coś się stało? - zapytałem. No i po co to robię? Przecież na pewno coś się stało, inaczej ANBU by do mnie nie przychodził i nie nękał.
- Nie spodoba się to panu, Czcigodny. - odparł poważnym głosem. Zaniepokoiła mnie ta jego odpowiedź.
Coś się stało. Coś, co odmieni na zawsze moje życie. Chcąc to sprawdzić, udałem się wraz z nim do mojego gabinetu.
Po niedługim czasie siedziałem już za swoim biurkiem, czekając na wieści. ANBU, jakby czytając w moich myślach, podszedł do telewizora znajdującego się po drugiej stronie gabinetu, po czym go włączył. Z początku nic się nie działo, był tylko czarny obraz, który po chwili zniknął, a na jego miejscu pojawiła się...
- Hanare! - powiedziałem głośno.
Nieprzytomne spojrzenie miała skierowane prosto w obiektyw kamery, a ręce przykute do żelaznej ramy łóżka. Będąc w szoku, nie mogłem wykrztusić z siebie słowa. Nagle na ekranie pojawił się wysoki, chudy mężczyzna o przeraźliwie bladej skórze, czerwonych oczach z pionowymi źrenicami oraz skośną blizną, która przecinała całą jego twarz. W tym momencie wszystko zrozumiałem. Mój koszmar, którego nadejścia się bałem, mógł się ziścić. Pytanie tylko, czy cały?
- Lacrimus Xerath... - te dwa słowa wypowiedziałem niemal szeptem. - Wężousty...
Przeszedł mnie zimny, niezdrowy dreszcz. Imię tego człowieka potrafiło przyprawić o zawał serca. Przezwisko "Wężousty" nadał mu Jiraiya, który będąc dwudziestolatkiem, stoczył walkę z tym zwyrodnialcem, ledwo uchodząc z życiem. Białowłosy Sannin prawie zginął, to co ja mogłem w tej sprawie zrobić? Chyba się poddać...
- Czcigodny, czekam na dalsze rozkazy. - oznajmił ANBU.
Przeniosłem na niego wzrok.
- Skąd nadesłano to nagranie? - zapytałem poważnym głosem.
- Po tym jak odebraliśmy to na poczcie, zbadaliśmy, czy nie zawiera niebezpiecznych substancji, okazało się, że nagranie zostało nadesłane z wyspy o nazwie Secna. - powiedział, podchodząc do mnie i wyciągając mały zwój z kieszonkową mapą świata. Rozwinął ją na blacie i wskazał palcem, gdzie dokładnie się znajduje Hanare.
- CO!? PRZECIEŻ TO JEST NA ZUPEŁNIE INNYM KONTYNENCIE!!! - krzyknąłem, uderzając pięścią w stół.
Odchyliłem głowę do tyłu. Kiedy ten Lacrimus zdążył porwać Hanare i w tak krótkim czasie, zaledwie w parę godzin, wywieźć moją żonę. Powtórnie przeniosłem wzrok na ANBU. Mam zaryzykować życie, czy nie? Cholera, muszę! Przecież tu chodzi o Hanare!
- Masz sprowadzić wszystkich dostępnych jouninów w wiosce. Jak będą o coś pytać, powiedz im, że to wyjaśnię. Zrozumiałeś? - powiedziałem głośno po chwili milczenia. - Dodaj jeszcze, że to misja rangi S.
- Hai, Hokage - sama. - odpowiedział, po czym rozpłynął się w powietrzu.
Stanąłem prz oknie, spoglądając w dal. Uderzyłem pięścią w ramę, przez co szyba zatrzęsła się, grożąc pęknięciem. Nawet się nie zorientowałem, kiedy po twarzy zaczęły płynąć mi łzy, kapiąc na parapet. Co ze mnie za Hokage? Co ze mnie za mąż, do diaska? Chyba taki, który nie potrafi ochronić jedynej bliskiej osoby!
- Hanare... - szepnąłem - Uratuję cię, przyrzekam...

~*~


Wkrótce w pomieszczeniu pojawiło się znacznie więcej osób. Rozejrzałem się po ich twarzach. Asuma. Kurenai. Minato. Gai. Shikaku. Chouza. Inoichi i jeszcze dwóch medycznych ninja, których imion nie znałem. W sumie dziesięć osób, którym nie był obojętny los mojej żony. Momentalnie poczułem dla nich. Szczególnie dla Inoichi'ego, Chouzy i Shikaku. Oni nie byli naszymi przyjaciółmi, ale stawili się, by pomóc mi odzyskać Hanare.

- Pewnie zachodzicie w głowę, po co was tu wezwałem... - zacząłem, siląc się na spokój. Podszedłem do telewizora i znów go włączyłem, a po chwili pojawiło się dokładnie to samo, co jakiś czas temu. Spojrzałem gdzie indziej, by nie przeżywać kolejnej fali bólu.
- Hanare! - powiedziała głośno Kurenai - A... ale jak to...? Dlaczego...? I gdzie ona jest?
- W Secna - odparłem - Na małej, skalistej wysepce, na drugim końcu świata.
- Ale dlaczego? - ponowił pytanie Asuma.
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że porwał ją nikt inny jak Lacrimus Xerath.
Wszystkim zgromadzonym odpłynęła krew z twarzy. Po tylu latach od tamtego wydarzenia imię tego człowieka nadal budziło przerażenie w sercach mieszkańców. Nagle strach na obliczu Asumy zniknął, by zastąpić go gniewem. Mężczyzna podszedł do mnie sprężystym krokiem, chwycił za kołnierz i podniósł do góry, sycząc przez zęby:
- Zwariowałeś!? Nie wiesz, co to wszystko oznacza!?
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę z powagi sytuacji. - spojrzałem na niego, w ogóle nie próbując się wyswobodzić z jego uścisku. - I jest mi strasznie przykro z powodu, że muszę skazać na niechybną śmierć swoich przyjaciół i kolegów.
Puścił mnie, po czym odwrócił się i odszedł. Na odchodnym dodał jeszcze:
- W takim razie nie chcę uczestniczyć w tej rzezi, która nic nie da!
Po tych słowach wyszedł z gabinetu, trzaskając drzwiami.
- Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości? - zapytałem
Nikt nie odpowiedział.
- Hanare jest moją przyjaciółką i nie pozwolę, by zginęła. - oświadczyła po paru minutach Kurenai - Pomogę ci ją uratować, Kakashi.
- Wszyscy pomożemy. - odparł Minato, uśmiechając się.
Pozostali przytaknęli.
- Tak, Czwarty ma rację. Pomożemy, albo nie jesteśmy godni bycia twoimi podwładnymi, Gondaime. - powiedział Inoichi.
Sekundę później drzwi od mojego gabinetu znów się otworzyły, a w progu stał nie kto inny jak Naruto.
- Dołączam się do misji! - krzyknął - Wszystko słyszałem i nie obchodzi mnie, co powiecie! Nie pozwolę, by coś się stało Hanare!
- Naruto... nie możesz... - zaczął Czwarty, chcąc powstrzymać syna.
- Mogę! I udowodnię wam to! - powiedział, wyrywając się ojcu. - Zgłaszam się na ochotnika!
Spojrzałem na chłopaka. Dzieciak naprawdę był niezwykły. Patrzył mi wo czy z taką determinacją, taką mocą...
- No dobrze, możesz iść z nami. - powiedziałem - Tylko powinieneś wiedzieć, że to nie będzie łatwa misja.
Uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłem.

~*~


- Sensei... - Sakura nie ukrywała swojego strachu, stojąc przed bramą wioski, która o tej porze powinna być już zamknięta. Dziewczyna była jedyną osobą, która nas odprowadziła - Sprowadź ją do domu, dobrze? Bez niej Konoha nie jest taka...

Po twarzy popłynęły jej łzy. Chciałem powiedzieć, by się nie martwiła, że nic Hanare nie będzie, ale nie mogłem tego zrobić. Sam nie byłem pewien, co się stanie na tej misji.
- Aha, jeszcze jedno, sensei... - powiedziała smutno - Nie dajcie się zabić...
Po tych słowach podbiegła do mnie, przytulając się. Objąłem ją, szepcząc do ucha.
- Postaramy się. - uśmiechnąłem się, ale to był wymuszony uśmiech.
Odszedłem dalej, nie oglądając się za siebie. Miałem przeczucie, że widzę Konohę po raz ostatni. Chwilę później spojrzałem w gwiazdy, którymi oznaczone było nocne niebo, szukając tej, która wskaże mi drogę. Znajdując ją, dałem znak swoim towarzyszom.
- Ruszamy! 
Sekundę później przekroczyliśmy bramę, pozostawiając wioskę i jej mieszkańców za sobą.

3 komentarze:

  1. ale akcja juz chce wiedziec jak to dalej bedzie a na końcówce się popłakałam już się nie moge doczekać <:

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooouu no to się za ciekawie nie porobiło...Bidna Hanare nawet nie che wiedzieć co ona musi tam przezywać, a jak jest przypięta do łózka kajdankami to mi jedno na myśli tylko przychodzi...
    Mam nadzieję, że Kakashi szybko ja uratuje i zabije tego dupka bo jak nie to Hane wyślę na niego żeby mu do tyłka nakopała :)
    Końcówka bardzo smutna :(
    Mam nadzieje, że przy następnym rozdziale wszystko skończy sie szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no jeszcze w nastepnym sie nie wyjaśni...

    OdpowiedzUsuń

Reklama

CREATED BY
Mayako